Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Rozłąka - recenzja 1. sezonu serialu o wyprawie na Marsa

Autor: Szymon Góraj
7 września 2020
Nowa serialowa propozycja Netflixa mocno wpisuje się w obecny trend. Było For All Mankind, Space Force i The First, a czeka nas jeszcze Right Stuff i Moonbase 8. Hollywood po prostu oszalało na punkcie NASA, a ja uwielbiam wszelkie kosmiczne dramy. Rozłąka – bo taki tytuł nosi nowy serial Netflixa – opowiada o pierwszej załogowej misji na Marsa. Wobec tego, że jeden naród nie osiągnąłby tego, co kilka zjednoczonych we wspólnym celu pięcioosobowa załoga pochodzi z kilku państw. Dowódcą jest Emma (Hilary Swank) wybitna astronautka amerykańska, której towarzyszy najbardziej doświadczony astronauta na świecie, Misza (Mark Ivanir). Oprócz nich na pokład Atlas I wchodzą Lu (Vivian Wu), chińska chemiczka; wybitny brytyjski botanik, Kwesi (Ato Essandoh) oraz Ram (Ray Panthaki), indyjski chirurg. Pięć różnych osobowości, które były w stanie stworzyć zespół idealny, by spełnić największe marzenie ludzkości – dotrzeć na Marsa. Zobacz również: Wychowane przez wilki – recenzja 3 odcinków nowego serialu HBO
fot. Netflix
Główną bohaterką serialu pozostaje jednak Emma, bo mimo że otrzymujemy backstory wszystkich astronautów, to fabuła podzielona została pomiędzy pokład Atlas I a wydarzenia dotyczące jej rodziny. Matt i Lexi (odpowiednio Josh Charles i Talitha Bateman), mąż i córka Emmy, podczas jej nieobecności zostają dość konkretnie doświadczeni przez los. Oczywiście wydarzenia na Ziemi mają mocny wpływ na bohaterkę graną przez Hilary Swank. Nie ulega wątpliwości, że jej wrażliwość i przywiązanie do rodziny zostało zestawione z chłodną z pozoru Lu, dla której najważniejsza jest misja. Oczywiście wydarzenia na pokładzie statku są zdecydowanie bardziej interesujące niż te na ziemi, a problemy rozpoczynają się tam już podczas lotu załogi na Księżyc. Potem przychodzą kolejne – problem z solarem słonecznym, z systemem uzdatniania wody i zakaźnym wirusem. Te mniejsze i większe kryzysy pokazują, że załoga została wybrana idealnie. Każdy swoją wiedzą i doświadczeniem przydaje się do rozwiązywania kolejnych problemów na pokładzie. Oprócz tego po prostu przyjemniej patrzy się na relacje, jakie rodzą się pomiędzy nimi. Nie są one wymuszone, ani specjalnie sztywne. Podczas, gdy na Ziemi tak właśnie jest. Teoretycznie relacja ojciec-córka powinna być najbardziej naturalną na świecie. W przypadku Matta i Lexi, mimo że starają się nam udowodnić, że tak nie jest, wypada to dość sztywno. Niby padają piękne słowa o wsparciu, wzajemnej miłości, zaufaniu, a mimo to Lexi i tak kończy na okłamywaniu ojca. W tym przypadku Rozłąka wpada w stereotyp zachowań typowych dla nastolatki, od której kompletnie nic nie zależy, więc próbując zwrócić na siebie uwagę innych robi głupstwa. Zobacz również: 25 lat niewinnosci. Sprawa Tomka Komendy – recenzja filmu! Ja nic nie zrobiłem…
fot. Netflix
Niestety również główna bohaterka Rozłąki wypada mało dynamicznie. Emma jest zdyscyplinowana, bardzo emocjonalna, nie ma za grosz poczucia humoru i czasami wprost emanuje amerykańskim patosem. Generalnie gdyby nie jej towarzysze, po 10 odcinkach mielibyśmy jej dosyć. I nie wydaje się, żeby była to wina Hilary Swank, a po prostu scenariusza i twórców, którzy po prostu chcieli, żeby Emma właśnie taka była. Już Lu, która jest bardziej oszczędna jeżeli chodzi o emocje wypada bardziej kompleksowo, kiedy odkrywamy jej kolejne warstwy i sekrety, które sprawiają, że jest bardziej ludzka. Kwesi, Ram i Misza również mocno równoważą postać Emmy. Rozłąka jest dobrym serialem. Scenariusz stworzono w sposób, który wprowadza widza w stan napięcia, kiedy astronauci doświadczają większych kryzysów, ale z drugiej strony mamy też ziemską nudę, która niestety musiała się tam znaleźć. Przecież nie moglibyśmy oglądać tylko tego, co dzieje się na pokładzie rakiety przez kilka miesięcy – wtedy naprawdę byłoby nudno. Mimo to, wydarzenia na Ziemi mogły być urozmaicone w sposób mniej stereotypowy. Ale tak jak wspomniałam wyżej, nadal uwielbiam wszelkie kosmiczne dramy. ilustracja wprowadzenia: Netflix

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.