Din Djarin nie jest już jedynym głównym bohaterem The Mandalorian. Dołączyła do niego Bo-Katan Kryze, chcąca odzyskać utraconą przed wieloma laty planetę Mandalore. To właśnie jej wątek stał się główną osią fabularną, a relacja Mando i Grogu była tylko dodatkiem. To ciekawe poprowadzenie rozwoju postaci zważywszy na to, że przez dwa poprzednie sezony to właśnie ich relacja napędzała wydarzenia w serialu. Twórca serialu Jon Favreau (znany z reżyserii dwóch pierwszych części Iron Mana czy ostatniego Króla Lwa) zdecydował się zmienić nieco koncepcję serialu, żeby oprzeć fabułę produkcji na czymś innym niż próby wzajemnego zrozumienia się najemnika i znajdy. Osobiście uważam, że ten pomysł wcale nie zaszkodził serialowi. Mando i Grogu znają się już o wiele lepiej niż wcześniej i przeszli nawet rozłąkę, więc teraz można było opowiedzieć coś nowego.
Efekty specjalne, jak to przystało na Gwiezdne wojny, trzymają bardzo wysoki poziom. Miałem wielką frajdę oglądając latających Mandalorianinów czy nowe statki kosmiczne. Każda planeta w tym świecie wyróżnia się specyficznym klimatem. Mandalore, jeżeli chodzi o powierzchnię, to wyróżnia się ona pustkowiem i zaciszem. Czuć było, że planeta ta jest od dawna opuszczona. Natomiast jeżeli chodzi o wnętrze planety, to miałem dużo skojarzeń z kopalniami krasnoludów w Hobbicie i Władcy pierścieni. Taka krasnoludzka wersja, tylko że z nowoczesną technologią i w kosmosie, więc to była ciekawa koncepcja. Bardzo też mi się podobał powrót na Coruscant. Ta planeta pokryta technologią odgrywa tutaj bardzo przyjemny dodatek, aczkolwiek wątku z nią związanego mogłoby równie dobrze wcale nie być.
Mando i Grogu przeszli naprawdę sporą drogę. Ich przywiązanie się do siebie jest teraz o wiele trwalsze i silniejsze niż kiedykolwiek. Końcówka serialu zapowiada, że w przyszłym sezonie to ich relacja znowu będzie motywem przewodnim fabuły. Mam taką nadzieję, bo po obejrzeniu tego sezonu miałem lekki niedosyt. Jeżeli chodzi o Bo-Katan Kryze to nie oglądałem Wojen klonów i nie wiem, jak wypadały tam jej zdolności przywódcze. Według mnie Bo-Katan w The Mandalorian to naprawdę ciekawa postać, z którą widz może się utożsamiać. Chce jak najlepiej dla swojego ludu czy przyjaciół oraz pragnie odkupić swoje winy. To właśnie od niej w niektórych odcinkach były uzależnione losy reszty bohaterów, a Din Djarin był wtedy jej prawą ręką. Bohaterka dobrze odnalazła się w roli przywódczyni i przyjemnie śledziło się jej zmagania o odzyskanie utraconego honoru i planety.
Aktorzy spisali się na medal. Pedro Pascal ze swoim spokojnym głosem rozgramia masę przeciwników i robi to w wielkim stylu. Kate Sackhoff jako Bo-Katan daje sobie radę i przykuwa uwagę gdy zdejmuje swój hełm. Kolejnym plusem jest czarny charakter - Moff Gideon zagrany przez Giancarlo Esposito. Niestety w całym sezonie jest go niewiele. Mimo to na sam koniec jest w stanie zaserwować porządny chaos. Bardzo przypominał mi połączenie Dartha Vadera i Imperatora, ale na mniejszą skalę.
The Mandalorian to świetne widowisko dla całych rodzin. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, a widz szybko się nie znudzi. Liczę na to, że kolejne produkcje ze świata Gwiezdnych wojen będą trzymały poziom tego serialu, a przygód Mando i Grogu doświadczymy już niedługo.
Ilustracja wprowadzenia: Disney+
Geek i audiofil. Z wykształcenia dziennikarz. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.