Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

White Lines - recenzja 1. sezonu serialu twórcy Domu z Papieru

Autor: Katarzyna Janicka
18 maja 2020
White Lines miało być kolejnym hitem twórcy Domu z Papieru. Alex Pina zaskarbił sobie sympatię fanów na całym świecie po tym, jak Netflix wyemitował pierwszy sezon serialu o napadzie na bank. Platforma streamingowa zaufała mu kolejny raz. Jednak wątpię, żeby tym razem odniósł podobny sukces. White Lines zabiera nas na Ibizę, kiedy Zoe (Laura Haddock) zjawia się tam po odnalezieniu ciała jej brata, który został zamordowany 20 lat temu. Axel (Tom Rhys Harries) był znanym na całej wyspie DJ-em, który z trójką swoich przyjaciół stworzyli klubowy raj na hiszpańskiej ziemi. Jego drogi plączą się również z najbardziej wpływową rodziną na Ibizie. Chłopak zakochuje się w Kiki (Marta Milans), rywalizuje z jej bratem Oriolem (Juan Diego Botto) i sypia z ich matką. Zoe po zniknięciu brata podejmuje próbę samobójczą. Po 20 latach wszystko wraca do niej ze zdwojoną siłą, kiedy postanawia odkryć jak doszło do śmierci Axela i kto dopuścił się okropnej zbrodni. We wszystko dodatkowo wplątano narkotyki i wielkie pieniądze. Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: To wiem na pewno
fot. Netflix
Jeżeli spodziewacie się kolejnego Domu z papieru, to się rozczarujecie. Tak, są to dwie zupełnie inne produkcje i nie warto ich porównywać. Problem jest jednak w tym, że w pierwszym z seriali mamy do czynienia z ogromem szczegółów, wątków, fabuła prowadzona jest bardzo dynamicznie. Słysząc, że Alex Pina stworzył kolejny serial od razu mamy podobne wyobrażenia. Tutaj scenarzysta plącze się pomiędzy wątkami. Gdzieś w połowie sezonu White Lines całkowicie zbacza z obranej drogi i zajmuje się sprawami całkowicie pozbawionymi znaczenia. Potem, jak gdyby nigdy nic, wraca do tego, od czego zaczął. To świadczy o tym, że serial mógł mieć 6 odcinków zamiast dziesięciu. Przez to White Lines jest nierówne i niespójne. Do tego dziury fabularne. W pewnym momencie otrzymujemy informację, że Axel uwielbiał brać udział w podziemnych walkach. Wątek pojawia się całkowicie znikąd i tak szybko, jak się pojawił, tak zniknął. Jego siostra, która przyjechała na Ibizę dowiedzieć się o nim wszystkiego nie drąży tematu, nie zadaje pytań. Tak jakby nic, nigdy się nie zdarzyło. Potem okazuje się, że niektórzy bohaterowie mają dość płynną orientację seksualną i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że informacje te, tak jak ta wspomniana wyżej nie mają dalszego rozwinięcia fabularnego. Nie wspominając o kwestii rynku narkotykowego na wyspie, który pojawia się i znika. Zobacz również: Sposób na morderstwo – recenzja 6. i ostatniego sezonu!
fot. Netflix
Jeżeli chodzi o bohaterów w White Lines część z nich jest ogromnie nudna, a część po prostu przerysowana. Nudny jest Marcus, który jest monotematyczny i mało interesujący. Z drugiej strony jest Axel, którego poznajemy w trakcie trwania całego serialu. Chłopak chce sukcesu, jak go odnosi ma z tym problem, za nic ma swoich przyjaciół i rodzinę. Jest irytujący do granic możliwości. Podobnie jak jego siostra. Jedynym bohaterem, który zaskarbił sobie moją sympatię jest Boxer (Nuno Lopes) – konkretny człowiek na swoim miejscu, który wali prosto z mostu nie owijając w bawełnę. Odnosi się wrażenie, że White Lines ani nie jest serialem o narkotykach, ani serialem akcji, nie ma tu większego suspensu, momentami jest nudno. Z zapowiedzi można odnieść inne wrażenie. Nowy serial Netflixa jest po prostu rozczarowaniem. Nie można zrobić dobrego serialu skacząc z wątku na wątek, nie rozwijając odpowiednio żadnego z nich. White Lines pozostawia widza z ogromem niedopowiedzeń, prawdopodobnie z powodu niedopatrzeń scenarzysty. Fabułę rozwleczono do granic możliwości, a sympatię zaskarbia sobie tylko jeden bohater z dziesięciu. Coś tu zdecydowanie poszło nie tak, a szkoda. ilustracja wprowadzenia: Netflix

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.