Za nami finał jednego z najbardziej wyczekiwanych seriali tego roku. Władca Pierścień: Pierścienie Władzy, wyprodukowany przez Amazona, jeszcze długo przed premierą budziły wiele kontrowersji. Olbrzymi budżet, który miał zagwarantować niezwykłe przeżycia dla widza czy obsada, która nie każdemu fanowi przypadła do gustu. Zanim serial doczekał się, pierwszego odcinka mocno podzielił społeczność. Jak możemy zauważyć, ekranizacje w szczególności książek z gatunku fantasy dzielą od zawsze fanów na całym świecie. Czy Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy, jest tak zły jak go początkowo wszyscy okrzyknęli, czy jednak mamy jednak nowy klejnot w koronie w bibliotece Amazona?
To, co należy przyznać
Władcy Pierścieni: Pierścieniom Władzy to bez wątpienia fakt, że dawno serial nie budził aż tylu skrajnych emocji. Czy rzeczywiście są one uzasadnione? Amazon rozbudził apetyty fanów nieskończonym budżetem przeznaczonym na serial. Kto by nie chciał zobaczyć nowej historii osadzonej w świecie stworzonym przez J.R.R. Tolkiena. Widać, że Amazon postawił wszystko, na jedną kartę dając nam najdroższy serial w historii.
https://www.youtube.com/watch?v=QGG57UuebMg
Jak to bywa - najlepiej do produkcji, która zabiera się do popkulturowego fenomenu chyba najlepiej zabrać się jak do czystej kartki. Jak wiemy na licznych przykładach brak oczekiwań i miłe zaskoczenie są lepsze niż zawiedzione nadzieje. A w tym przypadku mówimy o ponad czasowym uniwersum J.R.R. Tolkiena oraz trylogii filmów Petera Jacksona, do których chętnie się wraca - czy mogło pójść coś nie tak? W tym przypadku całkiem sporo rzeczy.
Twórcy serialu chcieli pokazać nam różnorodny, szeroki świat, do jakiego seriale fantasy nas przyzwyczaiły. Początkowo całkiem nieźle to wyglądało oprócz głównej historii skupiającej się na Galadieri mieliśmy kilka ciekawych wątków. Bliższe przyjrzenie się światu Hartfootów, czy podróż Elronda do Khazad-dûm. Jednak z każdym następnym odcinkiem wątki się poszerzały, pojawiało się w nich coraz więcej nieoczekiwanych ruchów i kiedy zaczęliśmy wciągać się w tą jedną historię, twórcy skakali do innych bohaterów. Skutkowało to również, tym, że ciężko było przyzwyczaić się do postaci, których wątki były drastycznie przerywane.
Niestety produkcje Amazona, trudno zaliczyć do udanych, nawet patrząc na nią jako rozrywkę, a nie dokładną adaptację dzieła Tolkiena. W serialu aż razi w oczy wyraźny brak logiki. Zaczynając od zwykłych szczegółów nie pasujących do danej sytuacji, po niczym nie uzasadnioną motywacje bohaterów. Postacie swoim zachowaniem często przeczą same sobie, a ich działania są ciężkie do wytłumaczenia.
Władca Pierścieni Pierścienie Władzy / materiały prasowe / Amazon
Jedną z (niestety) najgorzej skonstruowanych postaci zdecydowanie jest Galadiera. Nasza dzielna elfia wojowniczka, to kobieta tak wielu sprzeczność, że często trudno zrozumieć, po co wykonuje niektóre ruchy czy wchodzi w sytuacje przeczące prowadzonej historii. Z jednej strony chce walczyć, po czym nagle stwierdza, że walka prowadzi do złego. Raz chce pomocy niechętnego do elfów Numenoru, po czym na oczach mieszkańców sama rozbraja grupę wojskowych. Twórcy serialu stworzyli postać, która nie przemyśla swoich działań, po czym starają się uzasadnić jej działaniem jakąś zmianą, która często jest dziwna. Bo kto jak nie Galadiera przepłynie wpław Morze!
Żeby nie mówić jedynie o minusach produkcji, plusy też można dostrzec. To, co należy oddać serialowi to na pewno przepiękna warstwa wizualna, która od pierwszych odcinków przyciąga uwagę. Khazad-dûm, Lindon czy Numenor to kilka lokalizacji, które możemy poznać w pierwszym sezonie. Każda z nich przyciąga niebywałą dbałością o detale, która hipnotyzują.
Władca Pierścień: Pierścienie władzy to również piękne ujęcia oraz naprawdę dopracowane CGI. W tym przypadku zdecydowanie widać fundusze, jakie Amazon wyłożył w tej kwestii. Również kostiumy, w których możemy dostrzec najdrobniejsze detale. Amazonie, czy nie warto było może bardziej skupić się na scenariuszu niż na warstwie
Władca Pierścieni Pierścienie Władzy / materiały prasowe / Amazon
Na pewno jedną z milszych rzeczy do obejrzenia była relacja Elronda i Durina. Oczywiście nie ma to, jak przyjaciel, który zapomina o Tobie na 20 lat, jednak ich pojedynek późniejsze wspólne sprawy oraz stopniowa odbudowa przyjaźni są promykiem słońca na serial, który niestety utknął gdzieś w cieniu. Ich przyjaźń w pewien sposób była nawiązaniem do Legolasa i Gimliego, jednak mimo to był to jeden z przyjemniejszych wątków.
Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy, po całkiem dobrych pierwszych odcinkach z każdą minutą zbliżającą się do wielkiego finału, stawał się coraz bardziej patetyczny w swoim odbiorze. Poganiany brakiem logiki działania bohaterów, kilkoma postaciami ,które mogą coś wnieść, w historię znikały, po odcinku dostajemy, twór do którego, trudno czuć przywiązanie. Na tak olbrzymi budżet dostaliśmy produkcje, do której naprawdę ciężko się odnieść w pozytywnych emocjach. Wiele różnych niepowiązanych ze sobą historii wrzucone w to wszystko postacie, które kojarzone są z uniwersum Tolkiena. Miejmy nadzieje, że to dopiero wstęp a następne sezony dopełnią pustkę, jaką otrzymaliśmy na koniec pierwszego.
Ilustracja wprowadzająca: fot. Amazon
Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya