Seria Monster Hunter powraca, a tym razem zabiera nas do Zakazanych Krain, gdzie jako pełnoprawni łowcy mamy eksplorować tajemniczy świat i zmagać się z bestiami godnymi samego apex drapieżnika. Capcom podkręca skalę rozgrywki, serwując nam ogromne tereny do eksploracji, nowy system walki i jeszcze bardziej spektakularne polowania. Brzmi obiecująco, ale czy Wilds to faktycznie krok w dobrą stronę?
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to nowa jakość eksploracji. Monster Hunter: Wilds serwuje nam otwarty świat, w którym każda lokacja żyje własnym życiem. Przeskakujemy z pustynnych terenów przez pełne zieleni sawanny aż po mroczne, nieprzystępne lasy. Tym razem nie jesteśmy ograniczeni do mozolnego marszu, bo do dyspozycji mamy wierzchowce – galopujące po lądzie i latające stwory, które skracają czas podróży i dodają grze dynamiki. Potwory – serce serii – wracają w wielkim stylu. Spotkamy zarówno znajome maszkarony, jak i nowe, unikalne okazy, z którymi walka będzie wymagać nowej strategii. Największym wyzwaniem są tzw. apex monsters – prawdziwe drapieżniki na szczycie łańcucha pokarmowego, które dają w kość nawet weteranom serii. System polowań został dodatkowo wzbogacony o nowe mechaniki i więcej zleceń, co sprawia, że rozgrywka jest jeszcze bardziej angażująca.
Tradycyjnie, zanim ruszymy na misję, musimy się do niej odpowiednio przygotować. Zbroje, bronie, eliksiry – wszystko wymaga przemyślanego doboru i zbierania materiałów. Na szczęście crafting dalej pozostaje esencją rozgrywki, co zmusza do farmienia, ale w angażujący sposób. Warto podkreślić, że polowania nie kończą się na zwykłym „machaniu mieczem” – kluczowe jest dostrzeganie wzorców ruchów potworów i wykorzystywanie ich słabości. Nowością jest Focus Mode, czyli system namierzania słabych punktów bestii, który ułatwia celowanie w rany czy słabsze pancerze. To miła innowacja, choć purystom może nie przypaść do gustu – niektórzy twierdzą, że gra staje się przez to mniej wymagająca. Na plus warto jednak zaliczyć to, że walka nadal jest niezwykle satysfakcjonująca – bronie mają odpowiednią wagę, a system ciosów i uników działa bardzo dobrze.
Gra stawia nie tylko na trudność walki, ale też na survivalowy aspekt. Pogoda w Wilds potrafi być bezlitosna – burze piaskowe czy gwałtowne nawałnice mogą obrócić polowanie w chaotyczną walkę o przetrwanie. Do tego dochodzą elementy środowiskowe, jak ruchome piaski, które potrafią zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Na szczęście, między jedną walką a drugą możemy się zregenerować w wioskach lub nawet na trasie – rozstawiając obozowisko i przyrządzając posiłki, które poprawiają statystyki naszej postaci. Sam klimat gry i jej azjatycka stylistyka są bardzo mocnymi punktami – fani tego rodzaju produkcji odnajdą się tutaj bez problemu. Kolejny raz dostajemy spory zestaw narzędzie i mechanik z gry, które poza odrobiną frustracji to tu to tam, dostarczają ogrom zabawy. Tutaj po prostu nie chcę i nie mogę niczego zarzucić.
Jeśli ktoś woli dzielić trudy polowań z innymi graczami, Wilds daje taką możliwość. Tryb co-op pozwala na wspólne misje i mierzenie się z najgroźniejszymi bestiami w ekipie. To świetna opcja dla tych, którzy cenią kooperację i nie boją się podzielić łupami. Gra oferuje zarówno tryb solo, jak i możliwość dołączenia do innych łowców, co znacznie urozmaica zabawę. Nie tak dawno zdawałem relację z beta testów najnowszej odsłony Elden Ring, która swoją rozgrywkę opiera głównie na trybie kooperacji. Uspokoję wszystkich, którzy usilnie uciekają od produkcji soulslike. Monster Hunter: Wilds potrafi być nieznośny, ale to wymagająca rozrywka, którą dźwignie chyba każdy układ nerwowy. Wasze pady pozostaną nienaruszone.
Na pochwałę zasługuje także edytor postaci – jest intuicyjny, ale oferuje sporo możliwości. Możemy dowolnie dostosować wygląd swojego bohatera, bez konieczności przebijania się przez zbyt skomplikowane opcje. To świetna wiadomość dla tych, którzy chcą szybko wejść do gry, ale nadal mieć wpływ na to, jak wygląda ich łowca. Widzimy go w końcu przez całą grę, tak samo jak naszego kompana, któego spolszczona wersja przebija epitety określające relację człowieka i psa, które ostatnio przebiła się do mainstreamu. Otóż nasz towarzysz po polsku to Koleżkot. Pytania? Dodam tylko, że również nasz kompan ma sporo opcji personalizacji, więc Ty i Twój zwierzak, gdy tylko będziecie gotowi do akcji, wyjdziecie jedyni, niepowtarzalni.
Niestety, Monster Hunter: Wilds ma sporo problemów technicznych, które potrafią popsuć frajdę z rozgrywki. Otwarcie gry wygląda fatalnie – wprowadzenie jest nieatrakcyjne, a pierwsze misje są niezbyt porywające. Co gorsza, na PlayStation 5 grafika i płynność animacji pozostawiają wiele do życzenia. Oczekiwalibyśmy czegoś więcej po sprzęcie tej generacji oraz świeżej premierze. W dosłownie pierwszych scenach gry, gonimy na “wierzchowcu” za nieznaną postacią, która ucieka od wielkich robali, rodem z serii Diune. Potwory nurkują i wyskakują z piachu, a ich modele przenikają w kompletnie nieuporządkowany sposób przez siebie, przez nas, elementy infrastruktury i w ogóle przez co chcą. Wygląda to bardzo źle, a to samo otwarcie historii. Największym problemem są jednak liczne bugi, z których jeden może wręcz uniemożliwić ukończenie gry – co jest niewybaczalne w produkcji tej skali. Miejmy nadzieję, że Capcom szybko zajmie się łatkami, bo w obecnym stanie technicznym gra momentami frustruje bardziej niż powinna.
Czy Monster Hunter: Wilds to najlepsza odsłona serii? Niekoniecznie. Gra zachwyca skalą, rozbudowaną treścią i satysfakcjonującym systemem walki, ale jednocześnie cierpi na problemy techniczne, które mogą skutecznie ostudzić zapał graczy. System walki, crafting i grind wciąż dają ogromną frajdę, ale jeśli oczekujecie dopracowanej gry AAA bez błędów – możecie się rozczarować. Wydaje mi się, że wydany w 2018 Monster Hunter: World zrobił większą furorę i to dość specyficzny rodzaj gier, który nie jest dla każdego. Mimo tego odnajduje ogrom fanów, stanie się tak i tym razem, ale ta część raczej nie zapisze się w kanonie klasków, a Worldowi to się udało. Może się mylę, życzę tego Capcom.
Ilustracja wprowadzająca: materiały prasowe oraz screenshot z gry Monster Hunter: Wilds.
Wielbiciel kina o wszystkim innym niż szarej codzienności, gier oraz szeroko pojętej muzyki. Nie wzgardza nowinkami technologicznymi oraz wyprzedażami w Play Station Store. Gdyby Batman istniał naprawdę, wolałby chodzenie po ścianach i wielką moc, bo z nią przychodzi ...