Tak już mam, że zawsze patrzę życzliwie na dotykanie się przez filmowych twórców greckiej mitologii. To pole wypełnione tak wieloma historiami, tak ciekawymi postaciami, że Charlie Covell, twórczyni serialu (a także producentka wykonawcza i scenarzystka) miała z czego czerpać. Nie uniknęła potknięć przy budowaniu niektórych wątków, ale trzeba to powiedzieć – Kaos jest naprawdę dobrą produkcją.
Tytuł recenzji już wprowadza w to, jak twórcy rozkładają akcenty. Część akcji rozgrywa się na Olimpie, gdzie oczywiście panem i władcą jest Zeus (Jeff Goldblum). Szef wszystkich bogów zdaje się przechodzić coś na kształt kryzysu egzystencjalnego. Jakby tego było mało, wskutek przepowiedni o możliwym nadejściu tytułowego Kaosu (połączonego z upadkiem boskiej rodziny) coraz intensywniej podejrzewa swoje otoczenie o spiskowanie przeciw niemu. Równolegle na ziemi (i poza nią) rozgrywają się i splatają losy postaci również w to proroctwo zamieszanych: będącej córką władcy Krety Ari (Leila Farzad), porzuconego i żyjącego w Nicości Kajneusa (Misia Butler) oraz świeżo upieczonej nieboszczki Riddy (Aurora Perrineau).
Przygody bogów, paranoje, przepowiednie, krwawe genezy ich narodzin czy dojść do władzy, przekraczająca normy rozwiązłość i płodzenie dzieci na potęgę – cała mitologia grecka nosi w sobie zarówno ogromne pokłady komediowe, jak i cięższe, dramatyczne. Jednym z pierwszych pytań które sobie zadałem przed obejrzeniem Kaosu, było to: w którą stronę pójdzie ten serial?
Jak się finalnie okazało, poszedł w obie. Ale o tym za moment, bo muszę najpierw poświęcić trochę czasu czymś, co mnie szczerze zachwyciło w tej produkcji – imponującemu zbudowaniu światów. W Kaosie mamy do czynienia z trzema takimi – Olimpem, Ziemią i Nicością. Każde z nich ma coś, czym się wyróżnia. Olimp bardziej niż górską rezydencję przypomina Hotel Paradise (w najlepszym architektonicznym znaczeniu tego słowa, wygląd sekretnego pokoju Hery – wow!) z dorodnymi ogrodami, basenem. Rajskość i przepych czuć na własnej skórze. Ziemię stanowi tu głównie Kreta rządzona przez prezydenta Minosa (bardzo fajny motyw), zbudowana trochę po starożytnemu, trochę w stylu lat 80. Z kolei Nicość zrobiła na mnie chyba największe wrażenie i wywołała równocześnie największy niedosyt – choć fabularnie poświęcono jej (a także jej sekretnym fundamentom) dużo czasu, wizualnie dostajemy zaledwie jej skrawek, ale i tak imponuje on swoją budową przypominającą langowskie Metropolis. Czarno-biała kolorystyka tylko podkreśla beznadzieję istnienia, nawet pomimo organizacji jakiejś formy codzienności wewnątrz krainy śmierci.
Na poziomie storytellingu Kaos na szczęście stoi na podobnie wysokim poziomie. Serial bardzo zgrabnie i pomysłowo wplata postacie, które znamy z czytanych przez nas mitów, genialnie poszerza lub nadaje im nowe konteksty, które mają więcej sensu, niż można się spodziewać. Widz zobaczy Dedala, Kasandrę, Minosa, Minotaura, Orfeusza i wiele innych postaci. Bogów zawęża nam do tych najważniejszych – i to dobrze, bo nadmiar postaci (których i tak jest już dużo) mógłby zepsuć stawkę. Ta jest budowana dość spokojnie, mamy czas poznać bohaterów zamieszanych w tę międzyświatową dramę, ich motywacje i charaktery, żeby wraz z nimi zmierzyć się z ciężarem konkretnych wyborów i decyzji. Osiem odcinków to wystarczający metraż – każdy ma w miarę dobre wprowadzenie, tempo akcji jest zupełnie w sam raz, finał niezbyt widowiskowy, ale to niespecjalnie przeszkadza.
Twórcy dużą uwagę przykładają również do samych bogów, których łatwo byłoby przedstawić karykaturalnie. Nic z tych rzeczy – choć Zeus wygląda i zachowuje się jak chodzący kryzys wieku średniego, równocześnie jest bezwzględny i niebezpieczny wobec tych, których uważa za zagrożenie. Jest w nim i coś niemiłosiernie zabawnego, jak i przerażającego. Nie mniej grozy ma w sobie Hera – ostrzejsza niż brzytwa femme fatale, równoważąca swoim chłodem rozedrganie męża. Posejdon to w serialowym wydaniu zazdrosny, zakochany w Herze i stanowczy facet, Dionizos to duży dzieciak z ambicjami, które z czasem będzie musiał zrewidować, a Hades to przepracowany i zmęczony naciskami brata CEO świata śmierci. Jestem miło zaskoczony pomysłowością twórców i tego, jak przedstawiają bogów. Bez łopatologicznego wyśmiania, z celną satyrą i odpowiednią grozą. „Eat the rich” w tym wypadku jest zastępowane przeze „eat the gods”.
Mamy do czynienia z wielkim, pełnym brawury powrotem Jeffa Goldbluma do masowej świadomości widzów. Absolutnie bezbłędnie staje się królem bogów – jest naraz charyzmatycznym i szczerze groźnym władcą, fatalnym i okrutnym ojcem, a także egocentrycznym, ekscentrycznym, podstarzałym playboyem. Jednocześnie twórcy doskonale i bez większego przerysowania odsłaniają tę bojaźliwą, pełną emocjonalnego przerażenia stronę Zeusa, który rozpaczliwie próbuje powstrzymać swoje słabnięcie i knuje, jak wymóc na ludziach, by karmili go czcią. Tak jak w przypadku ekranowych postaci, przepiękne szarże Goldbluma doskonale równoważy Janet McTeer w roli silnej, strzegącej porządku Hery.
Wyróżniają się Thewlis w roli Hadesa, Nabhaan Rizwan jako Dionizos, Stephen Dillane jako łamiący czwartą ścianę Prometeusz, także młody Misia Butler szczerze ujmuje, zwłaszcza w interakcjach z postacią Riddy. Niestety serial ma tendencję do porzucania pewnych wątków i przypominania sobie o nich trochę za późno. Ari, Riddy i Kajneus są ciekawie zbudowani, ale ich wątki są za często pozostawione same sobie. Bardzo słabo wypada też sam Orfeusz – niestety Kilian Scott jest pozbawiony jakiejkolwiek charyzmy, przez co nie sposób odczytać z jego postaci jakiekolwiek, zwłaszcza miłosne uczucia.
Kaos to jeden z najlepszych seriali tego roku, zwłaszcza wśród tych, które zawitały na czerwono-czarną platformę. Choć ma pewne potknięcia to cechuje go fantastyczny punkt wyjścia, genialne pomysły na łączenie się świata ludzkiego z tym, co na Olimpie piszczy. Komediowy pazur jest ostry i również świetnie wypada, równoważąc się z momentami dramatycznymi. Może Kaos nie jest boski, ale na pewno wart poświęcenia mu uwagi.
Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.