Kapitan Willard dociera do kolonii pułkownika Kurtza, gdzie w końcu go zabija. Jednak zamiast triumfu, odnajduje jedynie pustkę i obłęd. Po wyjściu widzi miejscową ludność skłaniającą się przed nim, jakby był nowym bogiem. Film kończy się w absolutnym mroku i szaleństwie wojny.
Dużo tego Nolana na liście, czyż nie? Cooper odnajduje córkę, ale dla niej minęły dziesięciolecia, a on nadal jest młody. Ich spotkanie jest niezwykle wzruszające, ale zarazem tragiczne – całe życie Murph upłynęło na czekaniu na ojca, a teraz to on musi ruszyć dalej, samotny w nieskończonym kosmosie.
Ava, sztuczna inteligencja, zdradza swojego stwórcę i manipuluje Calebem, po czym zostawia go zamkniętego na śmierć. Sama wchodzi do świata ludzi, niezauważona, gotowa, by stać się częścią społeczeństwa. Ostatnia scena to triumf maszyny nad człowiekiem i początek nowej ery.
Rick Deckard mimo powstrzymania grupy replikantów nie czuje życiowego spełnienia. Końcówka wersji reżyserskiej jest w ogóle druzgocąca, gdyż dostaje on figurkę origami przedstawiającą jednorożca. Oznacza to, że Deckard również jest replikantem, lecz stworzonym przez ludzi, by powstrzymywać swoich mechanicznych braci.
Narrator uświadamia sobie, że Tyler Durden to wytwór jego własnego umysłu. Ale jest już za późno – budynki korporacyjne wokół niego zaczynają eksplodować, a plan zniszczenia systemu zostaje zrealizowany. Trzymając Marlę za rękę, patrzy na zapadający się świat, zdając sobie sprawę, że nic już nie będzie takie samo. Można powiedzieć, że to finał bardzo pesymistyczny, lecz jest w nim ciut szczęścia - wszak wielkie korporacje zostają zniszczone, lecz bez wolnej woli głównego bohatera.
Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.