Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

O uroku animacji - wywiad z Agnieszką Popińską, studentką Łódzkiej Szkoły Filmowej i nagradzaną twórczynią

Autor: Hanna Kroczek
2 sierpnia 2025
O uroku animacji - wywiad z Agnieszką Popińską, studentką Łódzkiej Szkoły Filmowej i nagradzaną twórczynią

Agnieszka Popińska to polska animatorka, reżyserka i scenarzystka. Obecnie studiuje animację na Wydziale Operatorskim i Realizacji Telewizyjnej w Szkole Filmowej w Łodzi.

W swojej filmografii ma kilka wyróżniających się etiud: Porządki miłości, Moja mama nagrodzona na festiwalach: m.in. Etiuda & Anima (Polska), Animage (Brazylia), Cluj (Rumunia, wyróżnienie specjalne), a także Jantarem na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych Młodzi i Film oraz Przedstawienie prezentowane na Krakowskim Festiwalu Filmowym. Agnieszka wyróżnia się charakterystycznym, rysunkowym stylem animacji i opowieściami z perspektywy relacji rodzinnych i dzieci. Porozmawialiśmy z nią o najnowszym projekcie i filmowych początkach. Zapraszamy do lektury!

 

Hanna Kroczek: Chciałabym zacząć od twojego filmu Przedstawienie. Skąd pomysł na tę historię? 

Agnieszka Popińska: W trakcie trzeciego roku studiów szukałam pomysłu na film zaliczeniowy. Wpadło mi do głowy, że ciekawym wyzwaniem może być zrealizowanie czegoś z dziećmi. Mam wrażenie, że naprawdę dobrze łączy się to z animacją. Rok wcześniej próbowałam już swoich sił z dokumentalną formą. Chciałam zobaczyć, czy uda mi się pójść krok dalej. Rozmawiałam o tym z moimi wykładowcami i zaproponowali, że może warto postawić na obserwację pewnego procesu. Akurat była okolica listopada/grudnia - idealny czas, żeby zarejestrować przedstawienia świąteczne. Tak narodził się pomysł, z chęci eksploracji dokumentu w animacji. I spróbowania swoich sił z pracą z małymi dziećmi, które mają nieco odklejone głowy.

Jak wyglądało zbieranie materiałów? Sama pracuję z dziećmi i wiem, że towarzyszy im zwykle wielki chaos. 

Prawda. Zaczęło się od kontaktu z przedszkolami w Łodzi, ale nie dostałam żadnej wiadomości zwrotnej. Ostatecznie udało się pójść do przedszkola, do którego sama chodziłam. Panie nauczycielki ułatwiły mi wejście i wprowadziły mnie do świata dzieci. Myślę, że przez to maluchy troszkę inaczej na mnie patrzyły. Oczywiście na początku było trochę stresu. Zaczęłam od nagrywania samych prób. Towarzyszył mi dźwiękowiec wielkim mikrofonem. Strasznie to rozkojarzyło dzieci.

Ale mimo tej chaotyczności, szybko odkryłam, że dosyć łatwo zdobyć ich zaufanie. Kiedy nagrywałam sceny jeden na jeden z dziećmi, miałam wrażenie, że już po pierwszym spotkaniu czują się swobodniej i nie stawiają już barier między nami. Musiałam też działać szybko, bo złota zasada mówiła, że 20 minut to maksymalny okres skupienia. Po ich upływie zaczynały się już strasznie rozpraszać.

Ile materiału zebraliście? 

Myślę, że z kilka godzin. Jakieś dwie, trzy godziny samych prób, bo jedna trwała około pół godziny. Później miałam jeszcze tak z dwie, trzy godziny rozmów z dziećmi, takich gadających głów. W sumie wyszło koło ośmiu godzin materiału

fot. materiały prasowe

Przy takiej ilości materiału musieliście dokonać naprawdę sporej selekcji. Czym kierowaliście się przy wyborze fragmentów? 

Tutaj opierało się to na współpracy z montażystką. Świetnie to działało, bo sama miałam dystansu do tych materiałów. Byłam przecież w ich centrum. Ona z podeszła do nagrań z chłodną głową, w ogóle nigdy nie widząc tych dzieci. Patrzyła stricte filmowo i selekcjonowała co zatrzymać, a z czego zrezygnować.

W ten sposób zaczęło się układanie struktury. Pierwotnie chcieliśmy zarejestrować przedstawienie, potem chcieliśmy się skupić na rolach społecznych i płciowych. Później w ogóle z tego zrezygnowałyśmy i wróciłyśmy do pierwszego pomysłu. Mając już plan, przeglądałyśmy materiały, obcinałyśmy momenty, które się dłużyły albo które się powtarzały.

Kto miał być widzem docelowym, a może nie miałaś sprecyzowanej grupy?

Celowałam do starszych osób, żeby mogli zobaczyć dorosłość w krzywym zwierciadle. Chciałam też, aby potraktowali mój film jak powrót do dzieciństwa. Pewnie lepiej też zrozumieją niedosłowności. Dzieciom pewnie też by się podobało. Z tego co wiem, rodzice pokazywali przedszkolakom animację i było przy tym dużo śmiechu. Trudno to jednoznacznie ocenić. 

Chciałabym cię jeszcze zapytać o twój film Moja Mama, który miałam przyjemność oglądać na DKFie Politechniki Wrocławskiej. Skąd pomysł ta tego shorta? Stworzyłaś uroczą laurkę dla mamy, ale bez sztuczności i napompowania. 

Dziękuję bardzo. Koncepcja też powstała z tego, że musiałam zrobić filmy zaliczeniowy na koniec roku. Miałam kryzys na drugim roku. Dużo rzeczy zapisywałam w notatniku w telefonie, różne wolne myśli. Stwierdziłam, że to właśnie tam znajdę pomysł na film. Tak odkryłam całą notatkę, gdzie po prostu spisywałam rzeczy na temat mojej mamy. Przeczytałam ją, a był to naprawdę długi tekst, choć nie scenariusz. Pomyślałam: Czemu nie zrobić z tego filmu i opowiedzieć ten tekst w nowej formie?

A z jakim odbiorem filmu się spotkałaś? Zarówno ze strony mamy, jak i widowni festiwalowej.

Moja mama jest zachwycona. Bardzo ją wzrusza, ale też bawi. Myślę, że jest w jej klimacie. Bardzo też lubi wysyłać ten film wszystkim swoim znajomym. Ma swój prywatny link do filmu i widzę ile tam jest wyświetleń. Jest już kilkaset wyświetleń, nie wiem kto to nabija. 

Jeśli chodzi o festiwale, najbardziej chyba wzruszają mnie głosy mam. Często odzywają się albo piszą po festiwalu, albo po projekcji do mnie podchodzą i mówią, że chcą pokazać ten film swojej córce. Albo analogicznie - córki przychodzą i mówią, że bardzo chcą pokazać ten film swojej mamie. Myślę, że to taki najbardziej wzruszający odbiór, bo ten film powstał z potrzeby córki powiedzenia czegoś mamie. Cieszy mnie, że jest to tak uniwersalna potrzeba.

Mówiąc o festiwalach, jak wygląda taka impreza od strony autora filmu? Zgłoszenie na festiwal, pokazy, sesje Q&A. 

Jeżeli film się dostaje na festiwal, mamy sukces. Ale żeby tak się stało, trzeba wysyłać swoją produkcję wszędzie, gdzie się da. Myślę, że średnio poświęcam pełne dwa dni w miesiącu, żeby w ogóle znaleźć festiwale, zobaczyć gdzie i kiedy się odbywają, czy wysyłanie jest płatne, czy nie. Bardzo często duże festiwale wymagają wpłaty około 200-300 złotych. Trzeba zbalansować, czy się chce za to płacić, czy nie. Jeśli film się dostanie, zaczynają się rozmowy z organizatorami, informacje o Q&A. Dużo zmienia czy jest na przykład rozmowa o jednym filmie, czy o całym bloku filmowym. Wtedy trzeba się przygotować, że może wyłonić się faworyt i to on zbierze większość pytań.

fot. materiały prasowe

Masz jakieś ulubione wspomnienia festiwalowe? 

Wydaje mi się, że w Koszalinie na festiwalu Młodzi i Film. Film Moja Mama był prezentowany dokładnie w rocznicę śmierci mojego dziadka. Pierwszy raz ktoś się zgłosił, czyli pani, która powiedziała na Q&A, że dziadek miał piękny głos. Wszystko to było dla mnie symboliczne.

Tworzysz filmy, studiujesz na łódzkiej filmówce - jak zaczęła się twoja przygoda z filmem? Od małego kochałaś kin czy przyszło to z wiekiem? 

Myślę, że pasja do animacji wzięła się z tego, że moi rodzice zapisywali mnie i całe rodzeństwo na zajęcia w Galerii Entropii we Wrocławiu. Organizatorzy prowadzili tam przez wiele lat zajęcia z animacji dla dzieci. Moja starsza siostra, która też zaczynała w tej Galerii Entropii, później skończyła w szkole filmowej na animacji. Zmierzałam trochę jej śladami. To właśnie starsze rodzeństwo zabierało mnie na różne pokazy, potem wkręciłam się w dyskusyjny klub filmowy. Bardzo dużą inspiracją zawsze były dla mnie zajęcia w Młodzieżowym Domu Kultury, które prowadził pan Jarek Skóra. Bardzo mało osób tam chodziło, często pojawiałam się tam ja i paru studentów. Miałam jakieś 14 lat. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że pewnie mówiłam głupoty, ale nigdy nie poczułam się głupio. Wszystko dzięki prowadzącemu. Mam wrażenie, że tak tchnął we mnie miłość do oglądania filmów i rozbrajania, o co w nich chodzi. 

Masz jakieś ulubione animacje - takie, które cię ukształtowały, ukierunkowały? 

Pewnie dosyć nieoryginalna odpowiedź, ale bardzo lubię film Fantastyczny Pan Lis. O ile teraz z filmami Wesa Andersona się trochę mijam, to pamiętam, że fantastyczny Pan Lis bardzo mocno zapadł mi w pamięć i pokazał, animacja jest jednak super. Przez pewien czas w ogóle nie chciałam iść w stronę filmu, może dlatego, że moja siostra już w tym działała. Ale pamiętam, że Wes Anderson pokazał mi, że nie mogę walczyć ze swoim przeznaczeniem. Dużo oglądałam też z siostrą studio Ghibli. Jest to strasznie skomplikowana animacja, ale zawsze robi na mnie ogromne wrażenie.

Ghibli to dzieła sztuki, ze mną też na długo zostają. A masz już jakiś plan na następny film? 

Tak, jestem w trakcie realizowania go, przez to, że mój system studiów jest dosyć intensywny. Promowanie filmu na festiwalu jest zawsze dziwne, bo opowiadam o nim, ale myślami jestem przy kolejnej produkcji. W tym roku realizuję fabularny film animowany. Potrzebowałam trochę odpocząć od formy dokumentalnej. Będzie to prosta historia o dwóch siostrach. Rodzinne tematy nie mogą mnie opuścić.

Brzmi intrygująco, bardzo dziękuję w takim razie za rozmowę. Życzę powodzenia w realizowaniu następnego filmu i mam nadzieję, że zobaczymy go na festiwalach w przyszłym roku. 

Dziękuję.

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Hanna Kroczek

Dziennikarka

Studentka dziennikarstwa, miłośniczka szeroko pojętej popkultury. Fanka filmów Marvela, krwawych horrorów i Szekspira. Od niedawna zapalona widzka dokumentów. Członkini Zespołu Edukatorów Filmowych. W wolnej chwili czyta książki, robi zdjęcia i chodzi na koncerty.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.