Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Do wszystkich chłopców, których kochałam - recenzja filmu młodzieżowego Netflixa

Autor: Łukasz Kołakowski
18 sierpnia 2018

Książka Jenny Han pod tytułem Do wszystkich chłopców, których kochałam stała się bestsellerem. Netflix wykupił prawa do jej sfilmowania, a film znalazł się w sierpniowej ofercie platformy. Produkcja skierowana do młodzieży zapewne miała stać się hitem na miarę Gwiazd naszych wina czy Niech będzie teraz. Czy tak się stanie? Zastanówmy się nad tym.

Główna bohaterka Do wszystkich chłopców, których kochałam, Lara Jean Song to typowa nastolatka mieszkająca z ojcem i siostrą Kitty. Rodzina musi poradzić sobie z wyjazdem Margaret, najstarszej siostry głównej bohaterki, na studia do Szkocji. Pewnego dnia wszystko się diametralnie zmienia. Sekretne listy Lary skierowane do pięciu chłopców, którzy byli dla niej kiedykolwiek ważni, trafiają do swoich adresatów. Wywołuje to lawinę kłopotów, a życie nastolatki zaczyna wymykać się spod kontroli.
Fot: Netflix

Zobacz również: 303. Bitwa o Anglię - recenzja filmu, którego nie da się pomylić

To, co w nowej komedii romantycznej Netflixa widać najlepiej, to jej naturalność. Rodzina Covey wydaje się być swojska i normalna. Szczególnie Kitty wnosi do filmu najwięcej elementów codzienności. Głównie dzięki niej dostajemy także parę dobrych, humorystycznych scen. Domowy klimat pozwala szybko polubić głównych bohaterów i kibicować im do końca. W najbardziej romantycznych momentach słyszymy także delikatne utwory, które utrzymują lekki, przyjemny klimat całego filmu. Dobry soundtrack oraz niezłe ujęcia także mają na niego duży wpływ. Ubolewam jednak nad spłyceniem wątków paru postaci. Josh, który spokojnie mógłby pretendować nawet do miana jednego z głównych bohaterów, przedstawiony jest dość skąpo. Nie dowiadujemy się o nim praktycznie niczego. Pojawia się w najważniejszych dla Lary momentach, ale brak jest jakiejś więzi, powodującej większą dawkę emocjonalności. Podobnie jest z Chris, jej przyjaciółką. Gości na ekranie zdecydowanie za rzadko i także wnosi niewiele. Również interesujące byłoby wgłębienie się w relację Lary z ojcem, której znakomitym przykładem jest scena w kawiarni. Film trwa niecałe sto minut, dlatego nikt nie narzekałby pewnie za bardzo na kolejne 10.
Fot: Netflix

Zobacz również: Krzysiu, gdzie jesteś? - recenzja filmu Disneya z Kubusiem Puchatkiem

Na oklaski zasługuje Lana Condor, która bardzo naturalnie przedstawia główną bohaterkę. Nie da się jej nie lubić, w szczególności dzięki uroczym komentarzom, przypominającym myśli Bridget Jones. Szkoda tylko, że losy Lary wpasowują się w schemat typowej komedii romantycznej dla młodzieży. Większość wątków tworzy mieszankę nawiązań do najpopularniejszych seriali i filmów, których bohaterami są uczniowie liceum. Szczególnie widoczne jest to w trakcie wyjazdu w góry. Być może ucieczką od schematu byłoby wprowadzenie dwójki bohaterów, którzy mogliby wprowadzić duże urozmaicenie i zaskoczyć widzów. Jeżeli spodziewacie się lekkiej, dość typowej komedii romantycznej, to dokładnie coś takiego otrzymacie. Film Susan Johnson jest przyjemny, momentami uroczy, ale nie wnosi nic nowego do gatunku. Odpowiadając na początkowe pytanie, film raczej nie stanie się wielkim hitem. Jest dobry, ale parę elementów można by jeszcze zmienić. Ilustracja wprowadzenia: Netflix

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.