Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Dom dobry - recenzja filmu Smarzowskiego prosto z Gdyni! To wszystko jej wina

Autor: Łukasz Kołakowski
23 września 2025
Dom dobry - recenzja filmu Smarzowskiego prosto z Gdyni! To wszystko jej wina

Pamiętajcie, jeśli jesteście ofiarą bądź świadkiem przemocy w rodzinie, NIEBIESKA LINIA jest po to, żeby wam pomóc. Skorzystajcie z niej zanim będzie za późno, 24 na dobę.

800-120-002 

Na początek chętnie powalczę z pewnym mitem. Mniej w filmach wcześniejszych, bardziej po ostatnim Weselu w opinii publicznej coraz częściej zaczęła się pojawiać absurdalna narracja o niebezpiecznym zbliżaniu się twórczości Smarzowskiego do tej Patryka Vegi. Nawet Kuba Wojewódzki w któryś z odcinków swego programu po pierwszym zwiastunie Domu dobrego wplótł tę bzdurę, dlatego warto się z nią na szybko rozprawić, bo po tym, jak ktoś przeczyta tę recenzję zupełnie opacznie mógłby, zapisać mnie do tego obozu. 

Twórczość Smarzowskiego może i od jakiegoś czasu wegetuje w treści, ale na pewno nie vegetuje. Dlatego, że cały czas najsłabszy film Wojtka jest o klasę wyżej niż najlepszy Vegi, ale również z uwagi na fakt, że ma tematykę i opowiada historię, z którą Patryk od zawsze jest na bakier. Nie każdy mniej udany projekt, który jest podobny do wcześniejszych i wskazuje na powtarzalność trzeba od razu zrównywać z tym, co ma do zaoferowania reżyser Botoksu i Kobiet Mafii. Jak już to mamy wyjaśnione, możemy powiedzieć o innych problemach, które trawią kino twórcy Róży, bo niewątpliwie one występują. Sprawiają też, że choć chciałbym i właściwie jestem Domem dobrym wstrząśnięty, nie przejdzie mi przez gardło opinia, że jest to dobry i spełniony film. 

fot. Paweł Tybora/Warner Bros.

Nie wiem, czy to dlatego, że Smarzowski próbował już naświetlić zbyt wiele ran, jakie nosi nasze społeczeństwo. Zanim zdążył opowiedzieć o jednej, jak grzyby po deszczu wyrastały mu trzy kolejne. Jedno jest pewne, w kolejnych filmach zostawało coraz mniej czasu na historię, coraz mocniej natomiast czuć było frustrację, narastające zmęczenie i bezsilność. Autentyczne, szczere, ale odbierające tlen temu, co kiedyś poruszało najmocniej. Wesele z 2021 roku było apogeum tego podejścia. Zmęczenie materiału i chęć wypalenia z tak wielu dział na raz sprawiło, że niewiele wątków wybrzmiało jak potrzeba. Patrzyłem więc z nadzieją na film, w którym Smarzol maksymalnie zmniejszy skalę i zamknie dramat w jednym domu. W dodatku w centrum umieści Agatę Turkot, którą śmiało można określić jego odkryciem, a która już w filmie sprzed 4 lat zagrała świetnie.

Trudno jest taki film krytykować i mam świadomość, że zgłębiając temat przemocy domowej trzeba ważyć słowa, po to, żeby ich wymowa nie była lekceważąca dla strasznego i często zamykanego w czterech ścianach na naprawdę długie lata problemu. Dlatego też, jeśli film Smarzowskiego ocali z piekła choć jedną duszę, uruchomi do działania poprzez choćby kilka nowych telefonów (odpowiedni numer na początku tekstu), to malkontenctwo nie będzie miało żadnego znaczenia. Ponarzekać jednak muszę, bo przy całym, naprawdę ogromnym szacunku, jaki mam do ekipy pod Domem dobrym się podpisującej, oczekiwania miałem zdecydowanie wyższe. 

Widać odrobioną pracę domową i włożoną w temat tytaniczną pracę researcherską. Trudy przemocowego małżeństwa, zanim zaprosi nas ono z całą mocą w swoje progi, są dobrze osadzone w przeszłości i to zarówno  męża, jak i żony. Rozpoczyna się od niewinnej bitwy na cytaty literackie na portalu randkowym, stopniowo cały czas urastając do prawdziwej, także fizycznej, choć rodzącej się bardzo szybko relacji. Karykaturalnie przerysowana postać matki, gnająca córkę z domu po pierwszym namiętnym pocałunku znowu okazuje się mieć rację. Co prawda bredzi bzdury o konieczności posiadania chłopa i wartościuje życie zarówno swoje, jak i córek przez status materialny, ale akurat w przypadku wątpliwości co do wybranka Gośki trafia. 

U niego natomiast jest już cała paleta psychicznych zboczeń. Podkreśla, że nap**dalał go już ojciec, do tego jest niesamowitym wręcz manipulatorem, zdradza symptomy DDA, osobowości narcystycznej i pewnie jeszcze kilku innych schorzeń. Nie jestem psychologiem, więc nie chce się czczo mądrzyć, ale wierzę Smarzowskiemu na słowo, że tego potwora ulepił z wielu zasłyszanych bardzo trudnych historii o przemocy domowej. 

fot. Paweł Tybora/Warner Bros.

Dom dobry pełny jest niestandardowych konstrukcyjnych, które mają za zadanie wzmóc w nas wrażenie piekła, w jakim znalazła się główna bohaterka. Składają się na nie segmenty udane i rzeczywiście ze wszechmiar trafione, jak i takie, które są obok doznań, a jedyne co potęgują, to chaos. Warto podkreślić, jak świetnie w bardzo trudnej roli odnalazła się Agata Turkot, bo to jej gwiazda świeci tu najmocniej. W pewnym momencie, na dłuższy segment, w scenariuszu wycięto jej w ogóle jakiekolwiek kwestie. Gośka, przez dłuższy czas, zniszczona już doszczętnie wszystkimi traumami, po prostu nie może się odzywać, ale nawet bez tego narzędzia, wypada maksymalnie wiarygodnie. Chwała jej za to. 

Co więc nie gra? Główny problem to pewien moment, w którym ta historia zatrzymuje się w rozwoju. Najpierw związek naszych bohaterów się buduje, chwilę nawet jest sielanka, ale jak karuzela zła zostanie już wprawiona w ruch, to trudno się połapać. Smarzowski kończy wtedy z rozwijaniem swojego filmu, a zaczyna przenosić na ekran prawdopodobnie zasłyszane podczas wielogodzinnych rozmów researchowych historie. Brak w tym ładu, co jeszcze dałoby się usprawiedliwić chęcią odzwierciedlenia stanu psychicznego bohaterki, jednak problem leży również gdzie indziej. Większość tych materiałów, jak Grzesiek robi jakieś machloje polityczne, a policjant czwarty raz właściwie tak samo mówi - że to pewnie ona sprowokowała – do historii wnosi właściwie wyłącznie to, że ją odrealnia. Smarzowski zamiast otworzyć nam swój Dom dobry znowu zaczyna przeginać, a efektowne triki montażowe wykorzystywać do kilkukrotnego powtarzania się. 

 

Dlatego też nie lubię skali liczbowej, trudno jest na niej osadzić tak skrajne odczucia, jeśli ma się je wobec jednego filmu. To jednocześnie, tak jak już wcześniej wspomniałem, doskonała robota na poziomie przybliżania ludziom dramatu, jaki rozgrywa się w wielu domach, jak i film, który odrzuca równie mocno co ostatnie Wesele. Pełen anegdotycznych, chaotycznie sprzężonych z główną ideą historyjek, które rozwadniają istotę. Trudno jest, nawet przy najszczerszych i najcieplejszych intencjach, zbudować sobie fanów i rzesze widzów takim sposobem prowadzenia opowieści. Wydaje mi się, że po wszystkich spotkaniach, bo biorąc się za tak poważny temat Smarzowski musiał słyszeć wiele strasznych historii, znowu usiadł do tworzenia swego filmu na gorąco, wypracowując coś, co bardziej niż spójną wizją jest po prostu krzykiem bezsilności. Chciałbym, aby przy następnym filmie, ktoś poklepał go po ramieniu i powiedział, żeby zwyczajnie ochłonął. Wtedy będzie w stanie jeszcze opowiedzieć historie, która poruszy, zainteresuje i kupi widzów.

Zobacz również inne recenzje polskich produkcji na Movies Room:

1670 - recenzja 2. sezonu! Gwiazdy w niebiosach są zazdrosne o twój posag

Chopin, Chopin! - recenzja filmu! Obywatel filmowego świata

Ministranci - recenzja filmu Piotra Domalewskiego prosto z Gdyni! Jak działa Bóg?

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

55/100
  • Warto mieć nadzieję, że ten film pomoże komuś zgłosić się pomoc
  • Doskonała Agata Turkot
  • Ktoś musiał zagrać tego sku**ysyna, i Tomasz Schuchardt zrobił to również bardzo dobrze
  • Dużo historii anegdotycznych, niepasujących do głównej opowieści
  • Smarzowski się powtarza, konkretnymi momentami tego filmu, ale też kadrami z poprzednich

Movies Room poleca