Trwa pogrzeb Kaszuba. Scena doniosła, stanowiąca zamknięcie historii z pierwszej części. W tłum braci po szalu i dym flar wbija się Mrówka. Mrówka to co prawda śmiertelny wróg, ale w pokręconym kibolskim kodeksie honorowym ma paragraf o pokrętnie rozumianym szacunku. Jako przywódca gangu (bo w świecie Furiozy sportu jeszcze mniej niż poprzednio) wyraża go zmarłemu nemezis. Nie cierpię tego sformułowania o napięciu, które można ciąć nożem, jednak tutaj znalazłoby zastosowanie. Wszyscy wokół są bowiem do postaci Szymona Bobrowskiego nastawieni jak trzymane na łańcuchu skrajnie agresywne psy, a wspomniane noże to pewnie większość ma w kieszeni, więc brak szybkiej interwencji może wiązać się z masakrą. Dlatego policja, poukrywana gdzieś pomiędzy żałobnikami, stara się rozbić towarzystwo.
Opisana scena świetnie funkcjonuje w tym świecie i stanowi emocjonalne przygotowanie widza pod drugi film, jednak jest nieźle wykalkulowanym oszustwem. Bo właśnie takim jest wprowadzeniem, tylko emocjonalnym. Nie ze względu na fakt, że to nie stricte pierwsza scena filmu, a poprzez to, że będziemy się tutaj cofać. Druga Furioza to film, którego wątki biegną gdzieś równolegle do tych, które widzieliśmy w pierwszym. W części się dopowiadają, w części idą innym torem, by finalnie spotkać się w kilku tych samych miejscach.
Świadczyć może o tym już przewrotny, nadany zapewne na potrzeby rozszerzenia targetu Drugiej Furiozy o inne kraje angielski tytuł. Brzmi on Inside Furiosa i oddaje w sumie fakt, że nowość jest w dużej mierze historią toczącą się w tym samym czasie i dodającą background tym postaciom, które w pierwszym filmie go nie miały, bądź miały za mało. Wydaje się to rozwiązanie nieco leniwe i zachowawcze, można bowiem dopisać historię i wsadzić ją w te same dramaturgiczne ramy. Historię w dodatku, choć raczej sztampową, to popularną. Eliminuje to zarzut o wymyśleniu kolejnego plotu, który nie trzymałby się kupy albo byłby po prostu nieciekawy. Pytanie tylko, czy samo to, że mówimy o plocie właściwie tym samym, nie jest zarzutem cięższego kalibru. A do dopisania cały czas jest przecież dużo.
Początkowo jednak ogląda się to znakomicie i to raczej dlatego, że na chwilę zakładając, że seans ten przebiega w próżni, pierwszej Furiozy prawie nie widać. Jako odrębna historia ma swoje do zaoferowania, z poprzednią łączą ją pojedyncze uwagi. Od początku obserwujemy opowieść prowadzoną z perspektywy Goldena, który obiecał sobie, że wszystko będzie mógł kupić. Plany wciela w życie, najpierw próbując zawłaszczyć narkotykowy biznes w Trójmieście, a potem wykonując ekspansję działalności także na rynki zagraniczne. Wszystkiemu z daleka przygląda się Dzika, która wraz ze towarzyszem Jackiem Bauerem chce przestępcze działania swoich kumpli z osiedla ukrócić. Tak, nie Jack a Jacek Bauer to zapewne mrugnięcie okiem do fanów dobrego męskiego serialu. Dla tych natomiast, którzy pamiętając blachy charakterystycznego BMW z Prostej sprawy dopowiem - tak. Żart o papieżu również występuje.
Olencki już nieraz pokazał, że potrafi opowiadać tego typu historie i tutaj po raz kolejny to potwierdza. Z jednej strony nie ma widać tu nic nowego, z drugiej jednak, twórca ten operuje cały czas w strefie komfortu. Swojej i swoich fanów których, jak pokazały zarówno Furioza, jak i przede wszystkim Prosta sprawa (serial C+ co prawda nie przebił się aż tak mocno, acz zaświadczam, że to w przypadku Olenckiego zdecydowanie najlepsze, co stworzył), ma bardzo dużo. O ile więc nie masz wrażliwych na tony bluzgów uszu a i fakt, że większość bohaterów, mimo radzenia sobie z przestępczą rzeczywistością całkiem nieźle, nie należy do najostrzejszych kredek w piórniku, Ci nie przeszkadza, bawić się będziesz naprawdę nieżle. To kino, które ma świetną dynamikę, udanie radzi sobie z dostarczeniem emocji i ma efektowne, świetnie nakręcone wstawki. Szkoda jednak, że tylko do pewnego momentu.
Dwie godziny i czterdzieści siedem minut, jakie spędzamy przed ekranem to dla Drugiej Furiozy i widzów pułapka, która sprawia, że entuzjazm z seansu opada w sposób zauważalny. Nie wiem czy to kwestia faktu, że ostatnia godzina opowieści jest słabsza, czy zwyczajnie tego typu kino nie powinno tyle trwać. Trudno jednoznacznie udowodnić wyższość scenariusza początkowego nad tym co dzieje się pod koniec, a widać, że filmowi przydałoby się cięcie o co najmniej godzinę. Drugą opcją, z której zapewne twórcy skorzystają, jest pocięcie na serial. Tutaj jednak będzie trzeba pomyśleć o rozłożeniu balansu na nieco inne wątki. Choć można mieć czasem dość zagrywania się w tym filmie Mateusza Damięckiego, trzeba dać mu więcej pola na sceny bardziej emocjonalne, kiedy z tej umysłowej mieszanki narkotyków, pędu za wzbogaceniem i kibolskiego kodeksu wyłaniają się ludzkie uczucia. W dodatku macie świetny materiał w postaci występu Poli Gonciarz, która świeci tu, mimo braków swojej postaci naprawdę jasno. Po równie niezłych występach Magdaleny Wieczorek i Weroniki Humaj w Prostej sprawie można mieć nadzieje na rozwinięcie kolejnej, wyrazistej bohaterki kobiecej. Fundamenty Druga furioza już ma, czas na rozwinięcie.
Prostą sprawę cytuje tu tyle razy nie bez powodu. Jej powstanie i jakość jest dowodem, że sufit Cypriana Olenckiego jest dużo wyżej, niż na poziomie drugiego filmu z uniwersum Furiozy (celowo nie napisałem sequel, bo tutaj wchodzą już inne terminy, w które nie chce się zagłębiać). Tamten tytuł miał przede wszystkim, choć równie wyrazistych co Golden i Mrówka, to lepiej poprowadzonych bohaterów. Damięckiemu, który był owiany aurą tajemnicy, partnerowali w doskonałych, przerysowanych dużo bardziej wiarygodnie rolach Mateusz Kmiecik i Piotr Adamczyk. Finalnie jednak to dobrze, że przyszedł ktoś, kto zawłaszczył sobie te dresiarsko-kibolsko-bluzgową część polskiego kina i robi produkcje sumiennie, nie schodząc poniżej pewnego poziomu. Czy mógł to być twórca nieco lepszy? Pewnie tak, jednak bardziej prawdopodobne byłyby produkcje braci Wegrzyn i Vegi.
Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]