Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Miedziaki (Nickel Boys) - recenzja filmu. Kronika życia w pułapce

Autor: Adam Kudyba
1 marca 2025
Miedziaki (Nickel Boys) - recenzja filmu. Kronika życia w pułapce

O życiu mówi się czasem, że jest materiałem na film. W przypadku niniejszego filmu istotnie, fabułę opowiedzianą przez debiutującego w pełnometrażowym kinie fabularnym RaMella Rossa napisało życie, a konkretniej szkoła Dozier dla młodocianych przestępców, gdzie ostatnimi czasy zaczęto odnajdywać zakopane zwłoki uczęszczających tam młodych chłopaków. Nickel Boys, nawet jeśli nie zawsze mówi zrozumiałym językiem, świetnie się sprawdza jako filmowy kustosz pamięci.

Czarnoskóry Elwood Curtis (Ethan Herisse) to młody, wycofany dzieciak, który jest dobry w nauce. Jego potencjał dostrzega lokalny nauczyciel, który dostrzegając rosnącą falę zmian społecznych, próbuje uczyć młodych o tym, czego nie ma w "białych podręcznikach". Z biegiem czasu otwiera się przed nim niezła perspektywa - ma studiować na bezpłatnej uczelni. Drzwi do lepszego świata zostają jednak zamknięte, gdy idący na zajęcia Elwood zgodzi się by go podwieźć, a kierowca okaże się złodziejem samochodów. Chłopak, wzięty za jego wspólnika, trafia do Nickel, ośrodka dla nieletnich, w którym zaprzyjaźnia się z Turnerem (Brandon Wilson). Obaj stawiają czoła obozowej codzienności, próbując przetrwać kolejne, dłużące się dni.

Nie miałem większych oporów, żeby sięgnąć po ten tytuł. Sama sprawa, na bazie której nakręcono ten film, była mi pokrótce znana, ale nigdy nie zagłębiłem się w nią poważniej. Nie chcąc się chwalić, kwestie amerykańskiej reprezentacji rasowej w kinematografii należą do moich naukowych zainteresowań, także czułem, że warto uzupełnić swój tegoroczny zasób obejrzanych filmów o docenione w dwóch kategoriach (w tym najważniejszej) Nickel Boys. Wielu narzeka, że jak to jest, że tak dużo czarnoskórych gra teraz w filmach i są wątki rasizmu, co to za propaganda? To nie propaganda, to przywracanie równości, zaprzestanie wymazywania osób niebiałego koloru skóry z powszechnej świadomości. W taki sposób postępowała też szkoła będąca centrum akcji - w radykalnych sytuacjach pozbawiała życia swoich (przede wszystkim) czarnoskórych uczniów, wmawiając ich rodzinom, że ci uciekli. 

Najbardziej wyróżniającym Nickel Boys elementem jest niewątpliwie jego forma. Przez długi czas nie widzimy twarzy głównego bohatera, albo sporadycznie miga nam, gdy widać jego odbicie. Ross stosuje tutaj dość nieoczywisty zabieg polegający na tym, że widz obserwuje wydarzenia z perspektywy POV, wraz z głównym bohaterem. Dopiero, gdy do jego nowego życia na dobre wkracza postać Turnera, Ross rozdziela obraz na dwóch bohaterów, a fabułę na dwa punkty widzenia. Na pewno wzmacnia to poczucie immersyjności samego filmu, ale czy jest przydatny dla opowiedzenia tej historii? Tu odpowiedź jest mniej jednoznaczna - choć w niektórych scenach rzeczywiście pogłębia odbiór całości, to równie często można odnieść wrażenie, że bez tego technicznego wyboru świat nie zawaliłby się. Fabuła jest też często przeplatana przez montaż archiwalnych (?) filmików i zdjęć ze snami/wizjami, co czasami potrafi skonfundować i wprowadzić w czasami nieznośny dysonans.

Choć film dotyczy tematu niezwykle przerażającego i mówiąc wprost - bardzo mocnego, reżyser (odpowiadający też za scenariusz) nie ucieka od pokazywania tego, co się dzieje w sposób ciężki i sugestywny (także poza kamerą), ale równocześnie nie epatuje cierpieniem w wykrecający żołądek sposób. Choć przemoc psychiczna i zwłaszcza fizyczna nieraz jest namacalna, wiele zostaje ukryte poza kamerą, za zamkniętymi drzwiami, do których dostęp mają nadzorcy. Twórcy dobrze oddają Nickel jako miejsce, które fałszywie oferuje szansę na resocjalizację i pozbawia szansy nie tyle na osobistą wolność, co powrotu do normalności. Elwoodowi (zalecam uważność przy oglądaniu tego wątku) udaje się co prawda spotkać bratnią duszę, wieść w miarę normalne, dorosłe życie, jednak przeszłość odzywa się zbyt często, by wyprzeć z pamięci to, co się wydarzyło.

Elwooda poznajemy jako młodego chłopaka, który niespecjalnie jawi się jako przyszły kryminalista. Splot nieszczęśliwych wypadków w połączeniu z kolorem skóry umieścił go w kultywującym segregację poprawczaku. Mimo iż każdy z młodych, czarnoskórych chłopaków jest w jakiś sposób ofiarą systemu, Ross nie pozycjonuje ich jednostronnie w tej historii. To takie same grupy, w których dochodzi do przemocy względem siebie nawzajem czy prześladowania, podziałów na groźnych siłaczy i izolujących się od reszty wrażliwców. Elwood i Turner należą do tej drugiej grupy, ale dynamikę między nimi ogląda się porządnie. Pierwszy, choć zawsze był ułożony, coraz trudniej chowa w sobie bunt i niezgodę na to, czego jest świadkiem. Drugi siedzi w Nickel dłużej i sympatia do kolegi przeplata się u niego z cynizmem i brakiem nadziei zwłaszcza, że świat poza murami tego poprawczaka wcale nie jest łaskawszy - ani społecznie, ani prawnie.

Relacja między chłopakami wygląda autentycznie, obaj zdają się być dla siebie pewnym światełkiem w tunelu. Gdyby nie doświadczenie przekazywane mu przez kolegę, Elwood prawdopodobnie nie wytrzymałby długo w obozie i dał się złamać. Turner zaś kieruje się realizmem. Choć wyzbył się wszelkiego poczucia sensu i - trudno być zdziwionym, biorąc pod uwagę czego bywał świadkiem - się poddał, to za sprawą Elwooda wytwarza w sobie jakąś iskrę, pozwalającą na myślenie, że jest choć promil szansy na to, żeby się wyzwolić z tego bagna. Nawet ten promil ma swoją cenę. Ethan Herisse i Brandon Wilson to nazwiska jeszcze niezbyt światu znane, ale przyda im się rozgłos, bowiem ich kreacje mają w sobie sporo prawdy, emocjonalnego ciężaru, ale przy tym Elwood i Turner po prostu nawiązują coś na kształt braterskiej relacji, w trakcie której dojdzie do pewnych starć, niezgody względem swoich przekonań. 

Na drugim planie również są pewne postaci, na których da się zawiesić filmowe oko. Dobrze wypada Aunjanue Ellis-Taylor jako babcia Elwooda, która go wychowuje i zachęca do podjęcia nowej drogi życia. Choć podejmuje próby odwiedzin wnuka w Nickel, żadna z tych wizyt nie zdaje się mieć w sobie ułamka nadziei na to, że chłopak wróci do rodziny, co zyskuje dodatkowe tło, gdy postać grana przez Ellis-Taylor opowiada o przeszłości jego rodziny. W obsadzie jest również średnio widoczny Fred Hechinger i nieco częściej goszczący na ekranie Hamish Linklater, którego postać nadzorcy Spencera wydaje się nie do końca wykorzystana, aczkolwiek sam aktor dobrze wykorzystuje swoje krótkie momenty.

Nickel Boys to film nieoczywisty pod kątem swojej eksperymentalnej formy. Ta nie zawsze jest idealnym wyborem, ale równocześnie ma w sobie świeżość i wspomaga autentyczność odbioru tego, co widzimy na ekranie. RaMell Ross nie wyciska łez na siłę, nie epatuje cierpieniem, jednocześnie umiejętnie sprawia, że o łzach i cierpieniu osób zamkniętych w tym ośrodku ciężko jest zapomnieć.

Inne filmowe recenzje na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

80/100
  • Znakomity aktorski duet Herisse-Wilson
  • Naturalnie kształtująca się relacja głównych bohaterów
  • Forma filmu pomaga w odbiorze
  • Złożona, mocna, ale nie łopatologiczna historia
  • Artystyczne ambicje reżysera czasami męczą

Movies Room poleca