Oskarżyciel to kino, które warunkują prawo i pieści. Pełniący rolę reżysera i odtwórcy głównej roli Donnie Yen jest tu niczym hongkoński Daredevil w miksie idealistycznego, pełnego patosu dramatu sądowego z przegiętym kinem akcji. Raz się tu wymierza mocne riposty słowne na sali sądowej, a raz z półobrotu w miejskiej dżungli.
Scenariusz Oskarżyciela luźno opiera na prawdziwej historii i sprawie procesu z 2016 roku, który dotyczył procederu przemytu narkotyków na tzw. “słupa”. To ją dostaje Fok, były policjant, który postanowił zmienić szyld i jechać dalej z przestępcami, ale już jako prokurator. Postać ta to właściwie czyste dobro, ostatni sprawiedliwy, święty świecki, który jak nie cichaczem podłoży staruszkowi ze slumsów plik gotówki, to rzuci się z wysokości, by zamortyzować upadek koleżanki z pracy, a innym razem przed sądem będzie absurdalnie sabotował swoje zwycięstwo, bo czuje, że zapadnie niesprawiedliwy wyrok. Do zostania personifikacją Sprawiedliwości brakuje mu tylko opaski na oczach i może powściągliwości w nadużywaniu środków obrony koniecznej. Ale to kino akcji, więc w sumie Temida usprawiedliwi go z wysłania niektórych bandziorów do szpitala, by leczyli urazy w terminie dłuższym niż siedem dni. W końcu zgodnie z poetyką Oskarżyciela lepiej złamać komuś kości niż prawo.

Nie da się ukryć, że film Donniego Yena jako dramat sądowy jest naiwny i idealistyczny. Chociaż Oskarżyciel z początku sprawia pozory wprowadzania odcieni szarości do świata przedstawionego, rzetelnie przedstawia przebieg sprawy, mechanizmy i luki prawne stojące za skandalem z prawdziwej historii oraz uniwersalne bolączki prokuratorów - nadmiar spraw i wynikające z tego szybkie ugody czy umorzenia - to z biegiem czasu przestaje być kinem, w którym ma się wątpliwości, kto jest ofiarą, a kto złoczyńcą. Jak w każdym dramacie sądowym i tu są sceny przesłuchań, ślęczenia w aktach, szukanie świadków, ale całość wyróżnia się tym, że opowiada o nietypowej postaci, która niezbyt przejmuje się zebranymi dowodami czy zeznaniami, lecz intuicyjnie szukającej sprawiedliwości w skorumpowanym, konformistycznym i pełnym nacisków systemie. Znajdziemy więc tu dosyć kuriozalne sceny sądowe, gdy Fok szokuje wszystkich i beszta adwokatów czy płynnie przemieszcza się między rolą prokuratora i obrońcy. Są obowiązkowe sceny solidarności, gdy nagle każdy mu pomaga w ostatniej chwili oraz przemów pełnych patosu. Na szczęście twórcy nie zapomnieli, by do niektórych z nich wkradały się momenty przełamujących poważną atmosferę humorem.
Oskarżyciel intencje ma dobre. To w końcu kino o wartościach, a temu ciężko nie kibicować. Lampka zapala się jednak, gdy czyta się, że inicjatorem filmu jest Najwyższa Prokuratura Ludowa Chin, a całość właściwie służy jako połajanka wymiaru sprawiedliwości w jeszcze autonomicznym Hongkongu. W finałowych momentach nie brakuje więc kadrów na powiewającą przed sądem flagą ChRL, a mowa końcowa Foka to właściwie apel do etyki pracy hongkońskich sędziów, prokuratorów, adwokatów, w której nie brakuje zdań typu, że “na naszej warcie” wymiar sprawiedliwości będzie działał jak należy. Może to sugestia, że studentom prawa na egzaminach dojdzie nauka sztuk walki, by w razie czego umieć ochronić świadka przed zabójcami z Triad, gangów i mafii.

Bo drugie oblicze Oskarżyciela to pełnoprawne kino akcji i sztuk walki. I to udane od samego startu. Już w otwierającej film scenie Donnie Yen jeszcze jako Fok-policjant wjeżdża z ekipą na gangusów, a chaotyczna strzelanina szybko przemienia się w “one man show” gwiazdy i reżysera filmu. Ekran przejmuje estetyka rodem z gier wideo, co sprawia, że oglądamy nerwową, chaotyczną pierwszoosobową strzelankę łączoną z efekciarskimi ujęciami “kombosów” i ratunków kolegów po fachu. Przegięta, samoświadoma komiksowa konwencja “jeden (ew. dwóch) przeciwko wszystkim” powraca też w kolejnych scenach akcji. Nieważne czy jest to uliczna rozróba, bijatyka w klubie nocnym, draka w wagonie metra czy uniki przed jeepem. Kamera wiruje, kaskaderzy jadą po bandzie, a Donnie Yen mimo 62 lat na karku wciąż porusza się jak kocik. Nic tylko czekać na zapowiedziany spin-off Johna Wicka o postaci Caine’a w reżyserii Yena.
Werdykt? Nawet jeśli ten dosyć nietypowy gatunkowy miks sklejony jest raczej na ślinę i charyzmą Donniego Yena, to seans Oskarżyciela broni się jako emocjonujące kino rozrywkowe z może naiwnym, ale uniwersalnym przekazem. Nic dziwnego, że chińsko-hongkoński film był box-office’owym hitem, który zarobił ponad 128 milionów dolarów.
Ten film [LINK] oraz wiele innych można obejrzeć do 30 listopada w odsłonie online 19. Festiwalu Filmów Azjatyckich Pięć Smaków.
Kontakt: [email protected] Twitter: @KonStar18