Od 12 lutego kina w Polsce mogą być ponownie otwarte - multipleksy się poddały, ale pozostają przecież te mniejsze miejsca z wyjątkowym klimatem. Jeden z dystrybutorów Gutek Film przygotował dla nas niezliczoną ilość pokazów przedpremierowych filmu Palm Springs. Produkcji idealnej nie tylko na okres walentynkowy, ale również na powrót do kin po wybudzeniu z długiego, zimowego snu.
Niektórzy uciekają od razu, gdy tylko ktoś zaczyna mówić o komedii romantycznej. Wcale się nie dziwię, kondycja tego gatunku w Polsce jest gorsza niż moja w trakcie meczu piłki nożnej. A ostatnio grałem prawie dwa lata temu. Za każdym razem staram się powtarzać, że komedie to najtrudniejsze filmy do oceny i nie jest łatwo napisać na ich temat coś sensownego. Śmieszą albo nie, a inne argumenty przechodzą na dalszy plan. Oczywiście o wiele bardziej ciekawe są komedie zawierające jakiś ładunek dramatyczny, gdzie twórcy znaleźli chociaż chwilę na refleksję lub zadumę nad losami postaci. Takie właśnie jest
Palm Springs zrealizowane przez Maxa Barbakowa - absurdalny humor i szalone tempo nie przeszkadzają w tym, żeby można było się zatrzymać i pochylić nad charakterami dwójki głównych bohaterów.
fot: materiały prasowe/Hulu
To jedna z produkcji, gdzie trzeba w szczególności uważać ze zdradzaniem szczegółów fabuły. Chciałbym więc w tym miejscu pozbyć się czytelników bardzo uczulonych na spoilery. Wróćcie, gdy obejrzycie! Żeby móc kontynuować pisanie tego tekstu, muszę bowiem zdradzić istotny element fabuły. No dobra, a więc jest to romans rozgrywający się w... pętli czasowej, co jest po kilkunastu minutach takim samym zaskoczeniem dla nas, jak i dla Sarah. Kobieta nie sądziła, że zaczynając rozmawiać z Nylesem w trakcie wesela swojej siostry, zostanie uwięziona w tym konkretnym dniu na zawsze. Wszystko w wyniku przedziwnych okoliczności i nieco egoistycznego zachowania mężczyzny, który sam przeżył to wesele niezliczoną ilość razy. Sarah będzie próbowała zmierzyć się z sytuacją na różne sposoby, a tymczasem Nyles stał się już nonkonformistą odnajdującym sens jedynie w otwieraniu kolejnych puszek piwa. Ich relacja będzie dynamiczna, od zainteresowania przez wrogość aż po głębsze uczucie. Czy uda im się w jakiś sposób doprowadzić do przerwania pętli czasowej?
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to pomysł wyeksploatowany w kinie do granic możliwości. Utknięcie w jednym dniu, najpierw oportunistyczne wykorzystywanie sytuacji, a potem próba naprawy własnych błędów. Tylko cały urok
Palm Springs polega na tym, że twórcy są całkowicie świadomi tego, że pętla czasowa w popkulturze była przerabiana na milion sposobów. Biorą więc całą historię w nawias i wykorzystują sytuację, aby rzucać kolejnymi, absurdalnymi gagami. Wiele tutaj zbitek montażowych przedstawiających przygody bohaterów przy idealnie dobranych utworach muzycznych (m.in. Patrick Cowley, Demis Roussos, Hall&Oates, John Cale i Kate Bush). Pojawiają się także zmiany perspektywy, kiedy akcja cofa się, aby pokazać wydarzenia z drugiej strony. Postępowanie bohaterów możemy w pełni zrozumieć dopiero wtedy, gdy będziemy znać wszystkie elementy układanki.
fot: materiały prasowe/Hulu
Film Barbakowa ciekawie pokazuje zachowanie mężczyzny i kobiety w tak skrajnej sytuacji. Okazuje się, że to ta druga jest bardziej zaradna i racjonalnie myśląca, podczas gdy on skupia się na tym, że życie nie ma większego sensu, sprawiając jednocześnie wrażenie, że na niczym mu nie zależy. Oczywiście pojawiają się charakterystyczne dla amerykańskiej komedii stereotypy jak choćby niezbyt lotna blondynka, sztywni rodzice panny młodej oraz przyszły mąż z grzeszkami na sumieniu. Jednak więcej widzę w tym wszystkim kreatywności i wyobraźni, a najbardziej imponujące jest to, że udaje się zachować ciąg przyczynowo-skutkowy pomimo ponadprzeciętnej zawartości absurdu. Przede wszystkim to powiew świeżości w gatunku zdominowanym przez kolejne, niemal bliźniaczo do siebie podobne historie, które rozgrywają się we wnętrzach bardziej sterylnych niż spożywczak po dezynfekcji.
W specyficznej konwencji znakomicie odnajdują się aktorzy. Andy Samberg i Cristin Milioti udanie balansują pomiędzy budzeniem sympatii, a zachowaniami godnymi najgorszego dupka. Najlepiej wypadają we wspólnych scenach, kiedy muszą ożywić nietypową relację bohaterów. A na drugim planie jest jeszcze J.K. Simmons, który ze swojej niewielkiej roli robi mały komediowy koncert. Gdyby jakimś cudem kiedykolwiek nakręcono polską wersję tej historii, to do roli rozhisteryzowanej dziewczyny głównego bohatera widzę tylko jedną kandydatkę - Barbara Kurdej-Szatan.
fot: materiały prasowe/Hulu
Palm Springs można polecić nawet widzom unikającym komedii romantycznych. Twórcy doskonale zdają sobie sprawę, że muszą odhaczyć pewne schematy, ale mają ogromny dystans i podchodzą do tego swobodnie. Absurdalny scenariusz w połączeniu z energią aktorskiego duetu dał prawdopodobnie jeden z najlepszych amerykańskich filmów komediowych ostatniego roku. A w niezbyt zabawnej w ostatnim czasie rzeczywistości, każda taka produkcja jest na wagę złota.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe/Hulu
Fan westernów, kina noir i lat 80. Woli pisać o filmach niż o sobie.
A tu sobie zapisuje rzeczy:
https://www.facebook.com/Wjednymujeciu1