Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Przepraszam, że przeszkadzam - recenzja odjechanej komedii rapera Bootsa Riley'a

Autor: Radek Folta
14 marca 2019

Okrzyczany rewelacją zeszłorocznego festiwalu filmowego w Sundance debiutacki film rapera Bootsa Riley'a nie bierze jeńców. Na pierwszy rzut oka Przepraszam, że przeszkadzam to "tylko" ostra satyra społeczna, zmierzająca do dość przewidywalnego końca. A wtedy reżyser wrzuca drugi bieg... Film nie trafił może na szczyty box-office'u, ale już zaczął obrastać - jak najbardziej słusznie - w status dzieła kultowego.

Choć akcja Przepraszam, że przeszkadzam rozgrywa się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, nie jest ona tak daleka od tego, co widzimy za oknem. Sytuacja ekonomiczna w wielu częściach Stanów Zjednoczonych jest taka zła, że nawet otrzymanie pracy telemarketera jest równoznaczne ze złapaniem boga za nogi. Mieszkający w Oakland Cassius Green (Lakeith Stanfield) koczuje w garażu wujka (Terry Crews), jeździ podarowanym przez niego wrakiem samochodu i właśnie dostał taką szansę. Robota jest żmudna, ale pieniądze zarobione są uczciwie. Właściwa motywacja, którą jest zaimponowanie jego dziewczynie Detroit (Tessa Tomphson), zostanie jednak wykorzystana w zły sposób.

Zobacz również: Czarne bractwo. BlacKkKlansman – przedpremierowa recenzja nowego filmu Spike’a Lee!

Boots Riley w Przepraszam, że przeszkadzam pokazuje pracę w korporacjach w krzywym zwierciadle. Analizuje w niezwykle zabawny i przystępny sposób, jak jednostki są wykorzystywane i manipulowane, by w końcu reprezentować coś, co jest sprzeczne z ich ideami. Cassius marzy o większych rzeczach, martwi się o przyszłość, ale ostatecznie przeważy zaspokajanie potrzeb chwili, będzie liczyło się tu i teraz. Z beznadziejnego sprzedawcy przeistoczy się w power callera, po tym, jak wydobędzie z siebie swój „biały głos”. Jego coachem będzie doświadczony wyga Langston (Danny Glover). Jednak tutaj kontakty ze zwykłymi pracownikami się kończą. Bohatera czeka promocja na wyższe piętro, ekskluzywna winda dowożąca go do pracy i domykanie milionowych sprzedaży. W tym samym czasie jego koledzy z niższego piętra rozpoczynają strajk, walcząc o godność i lepsze wynagrodzenie. Wożący się teraz luksusowym samochodem i mieszkający w dezajnerskim mieszkaniu mężczyzna jest traktowany jak zdrajca.
Kadr z filmu Przepraszam, że przeszkadzam, reż. Boots Riley / fot. materiały prasowe
Kadr z filmu Przepraszam, że przeszkadzam, reż. Boots Riley / fot. materiały prasowe
Przepraszam, że przeszkadzam momentami przypomina komiks, używa pstrokatych, wizualnych zabiegów, przyciągając wzrok widza. Cassius podczas swoich rozmów telemarketingowych ląduje wprost w mieszkaniu swojego klienta, przy stole podczas obiadu, na toalecie czy w czasie uprawiania seksu. Jego partnerka nosi zaprojektowane własnoręcznie kolczyki wielkości talerza, z prowokującymi hasłami albo zwyczajnie - w kształcie penisa. Kobieta dąży do otwarcia własnej galerii i jej praca jako szyld reklamowy czy na krótko w tym samym centrum telemarketingowy, jest wyłącznie dążeniem do celu. Główny bohater sprzedaje swoją duszę diabłu. Niemal dosłownie, bo kolejnym krokiem w jego awansie będzie poznanie milionera i przedsiębiorcy – Steve’a Lifta (Armie Hammer), który ma pewien mroczny plan.
Kadr z filmu Przepraszam, że przeszkadzam, reż. Boots Riley / fot. materiały prasowe
Kadr z filmu Przepraszam, że przeszkadzam, reż. Boots Riley / fot. materiały prasowe
Film Rileya w pewnym momencie rozpada się na dwie części. Wątek rozgrywający się w tle, na ekranach telewizorów, o korporacji marzącej o wykreowania nowego niewolnictwa pod nazwą Worry Free, wkracza na pierwszy plan. Społeczna satyra zamienia się w horror klasy B, rodem z nocnego szaleństwa. Porównania tego filmu do Get Out. Uciekaj są jak najbardziej zasadne, bo film Jordana Peela również w pewnym momencie zahacza o estetykę niszowego kina grozy. Jednak pomysł w Przepraszam, że przeszkadzam jest tak zwariowany i tak odważny, że albo się go kupi, albo nie.

Zobacz również: Monument – recenzja metafizycznego horroru Jagody Szelc

Osobiście wolę pierwszą część filmu, bo druga, choć stylistycznie do niej pasuje, wydaje się zbyt daleko posunięta w swej brawurze. W pewnym momencie dosłownie chwytałem się za głowę, bo twórcy udało się zupełnie zmasakrować moje poczucie bezpieczeństwa. Jeżeli lubicie być wytrącani przez film ze strefy komfortu, na pewno trafiliście pod dobry adres. Niestety, reżyserowi brakuje trochę pomysłu na wykorzystanie znakomitych w rolach drugoplanowych Danny’ego Glovera i Stevena Yeuna. Armie Hammer za to wyciska ze swojej postaci co możliwe, stając się (nomen-omen) czarnym koniem tego filmu. Jego postać jest na pewno inspirowana wielkimi wizjonerami naszej współczesnej kultury - Stevem Jobsem czy Elonem Muskeim. Ręka do góry kto nie myślał czasem, że założyciel Tesli snuje po kryjomu plany przejęcia władzy nad światem.
Kadr z filmu Przepraszam, że przeszkadzam, reż. Boots Riley / fot. materiały prasowe
Kadr z filmu Przepraszam, że przeszkadzam, reż. Boots Riley / fot. materiały prasowe
Będący doskonałą rozrywką Przepraszam, że przeszkadzam działa najlepiej komentując społeczne i rasowe podziały w Ameryce, dogryzając konsumpcjonizmowi i pogoni za łatwym pieniądzem. Robi to w lekki, zabawny sposób. Próba powciskania do filmu kilku innych wątków (motyw z galerią dziewczyny bohatera) nie wyszła tu do końca. Krytyka współczesnej sztuki czy ogólnikowe hasła feministyczne są trochę słabe. Ale co tu dużo mówić: fani kina klasy B oraz szalonych, surrealistycznych komedii zakończą seans z szerokim uśmiechem na twarzach. Nie można też tej produkcji odmówić oryginalności i chęci wywracania przyzwyczajeń widza do góry nogami. Biorę tak szalony pomysł na unikalne kino w ciemno zamiast kolejnego sequela lub remake'a znanego filmu. Boots, wypisuję ci weksel in blanco na kolejny film. Ilustracja wprowadzenia i plakat: materiały prasowe / Tylko Hity

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.