Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Putin - recenzja filmu Patryka Vegi! I diabeł mi wtedy mówi...

Autor: Łukasz Kołakowski
11 stycznia 2025
Putin - recenzja filmu Patryka Vegi! I diabeł mi wtedy mówi...

Miłość, seks i pandemia – nie czułem tego i nie zrobiłem odpowiedniego researchu. Polityka – nigdy się tym nie interesowałem, a film nakręciłem tylko dla pieniędzy. Kilka innych poprzednich dzieł też już pewnie zostało w ostatnich dniach zdeprecjonowane, wiemy już więc, że wrócił Patryk Vega. Mimo iż odpuściłem kilka poprzednich jego filmów pamiętam, że w ostatnim twórczym impasie strategia promocyjna jego nowych produkcji była z grubsza podobna. To poprzednie to z jakiegoś powodu nieudane, ale patrzcie teraz. Po megalomańskim wyczynie i zrobieniu własnej autobiografii kolejnym krokiem jest już biografia najbardziej znienawidzonego człowieka współczesnego świata. 

Oprócz próby sztucznego podniesienia oczekiwań względem najnowszego filmu porównaniem do poprzednich Vega, przynajmniej początkowo, postawił na jeszcze jedną rzecz. Z biegiem czasu to zniknęło, jednak pamiętam, że przy pierwszych zwiastunach nie podpisywał się pod Putinem jako Patryk Vega, a jako Besaleel, ten biblijny architekt Arki Przymierza, którego imię znaczy dosłownie W cieniu Boga. Fantastyczny pseudonim, szczególnie gdy chcesz z nim zadebiutować, robiąc film o najbardziej bezwzględnym współczesnym dyktatorze, prawda? Nie wiem, kto te plany spacyfikował, czy rozbiło się o dystrybutora, czy sam Patryk stwierdził, że jednak lepiej w dalszym ciągu polską widownie próbować przyciągnąć nazwiskiem, które kiedyś robiło liczby. Może powiedział to w którymś z wywiadów. Nie słuchałem wszystkich, wystarczy że bezpowrotnie straciłem dwie godziny na Putinie. Trochę tak, jak moc i dobre oko do widowni stracił twórca Pitbulla.

fot. Mówi Serwis

Na pewno poszła też za tym jego osobowościowa przemiana. Musi się coś stać w głowie, jeśli twoja twórcza droga zamienia się ze śmieciowego, niezbyt wyrafinowanego kina, które jednak nie idzie na kompromisy, w moralizatorską grafomanię. To drugie obserwujemy już od dłuższego czasu i jest właściwie w całości pomysłem na tego filmowego Putina. Po kolei jednak. 

Witamy się z Władimirem w 2026 roku i obserwujemy sceny z moskiewskiego szpitala. Prezydent jest w dość ciężkim stanie, cały czas jednak przyjmuje meldunki o sytuacji w swoim, ale także w innych najbardziej wrogich mu państwach. W chaotycznym montażu widzimy jak pozytywne dla mateczki informacje, wraz z odrobiną benzodiazepin poprawiają nastrój naszego tyrana. A potem zaraz szybkie cięcie i Putin jest już dzieckiem. 

fot. Mówi Serwis

Scenariusz prowadzi narrację nielinearnie, jednak fabularnie nie znajduje dla tego zabiegu żadnego wyjaśnienia. Cały seans jest tak maksymalnie chaotyczny, że w żadnym momencie nie wygląda, jakby podczas kręcenia ekipa w ogóle miała scenariusz. Patryk na opowiedzenie tej historii ma jeden prosty pomysł, a potem do niego dokręca znane z kart historii wydarzenia. Tym pomysłem jest duch, tajemnicza postać, która przychodzi wprost z dzieciństwa Władimira. Dostaje od niej oklep, po czym łączy się w nienawiści do świata i zapamiętuje na tyle, że postać ze snów już do końca filmu steruje jego działaniami. Vega przedstawia Putina jako marionetkę, która całe życie ma diabła na ramieniu i tylko powtarza jego formułki. W takiej właśnie pozycji stoi obok wydarzeń, które znamy z kart historii, jak atak terrorystyczny na moskiewski teatr na Dubrowce, na szkołę w Biesłanie, czy doskonale nam już znane wydarzenia z ostatnich lat na Ukrainie. Ot, tyle, to już cały film, wiecie na co się nastawić chcąc iść do kina. 

Warto jednak dodać, że jeśli zdecydujecie się na ten seans, to oprócz dyskusyjnej formy opowieści zmęczą się również wasze oczy. Wiemy już, że Patryk Vega nie chciał się bawić w odmładzanie czy postarzanie jakiegokolwiek aktora na przestrzeni tylu lat, dlatego użył AI, jednak dziwi mnie, że ani przez chwilę podczas realizacji on bądź ktokolwiek z ekipy nie stwierdził, że efekt nie jest zadowalający. Ten Putin wygląda fatalnie, jest maksymalnie sztuczny, a momentami, kiedy nie ma w pobliżu innych aktorów z prawdziwymi twarzami czujemy, jakbyśmy oglądali jakąś nieudolną animację. Jakby tego było mało paskudnie wygląda właściwie wszystko. Dziwna jest ta czerwonawa paleta kolorów, zdjęcia bardzo duszne, a cały film nie posiada choćby kadru, który w jakikolwiek sposób zaimponowałby rozmachem. W produkcji, która traktuje o jednym z najpotężniejszych ludzi na świecie, wypadałoby takie mieć. 

fot. Mówi Serwis

Plejada gwiazd na plakacie, sukcesy w box office i tłumy widzów, które oczekiwały nowych filmów (będę Wam cały czas wypominał polska widownio, jak zachłysnęłaś się i chwaliłaś Pitbulla: Nowe porządki) to obraz twórczości Patryka Vegi raptem sprzed kilku lat. Trzeba uczciwie mu przyznać, że choć filmów nigdy nie robił dobrych, to duża część tych niewątpliwie znakomitych wyników wynikała z wzbudzanych przez niego kontrowersji i umiejętności manipulowania tłumem widzów dla własnych korzyści. Tu jest właśnie największa różnica między Vegą tamtym a Vegą dzisiejszym. Teraz w swoim megalomańskim kinie zabrnął już tak daleko, że jak bardzo wartkiego tematu by się nie złapał i jak mocno nie siliłby się na kolejne kontrowersje, efektu Botoksu, Kobiet mafii czy Polityki już prawdopodobnie nigdy nie wzbudzi. Zwyczajnie przestał interesować publiczność. 

Sprawdźcie również inne recenzje najważniejszych produkcji początku roku na Movies Room:

Światłoczuła - recenzja nowego filmu reżysera (Nie)znajomych! Nie patrz tak na mnie!

Kleks i wynalazek Filipa Golarza - recenzja filmu! Stęp ku dobroci

Kompletnie nieznany - recenzja filmu. Narodziny geniusza

 

Seans do udanych co prawda nie należał, ale wiedziałem na co się piszę, więc z tego miejsca serdecznie dziękuję Cinema City za umożliwienie zobaczenia filmu.

Cinema City Galeria Mokotów sala konferencyjna Warszawa | MojeKonferencje.pl
Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

15/100
  • Na finał taki jak w filmie czeka duża część świata
  • Wydaje się, że nawet na najbardziej kontrowersyjne tematy Vegi publicznośc się już nie nabiera
  • Totalny chaos narracyjny
  • Główna idea filmu robi z Putina wyłącznie marionetkę
  • Brzydki
  • Niechlujnie zrobiony

Movies Room poleca