Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Święto Kina już w 28 i 29 września!

Simona Kossak - recenzja filmu! Tylko koni żal

Autor: Łukasz Kołakowski
27 września 2024
Simona Kossak - recenzja filmu! Tylko koni żal

Dopiero co chwaliłem Kuleja, który był bardzo satysfakcjonującym seansem i któremu kibicuję w marszu o serca i portfele widzów. Next Film ma na tę jesień jednak jeszcze drugą biograficzną propozycję, która potencjalnie mogłaby być podobnym hitem. Nie cierpię mówienia o niewykorzystanym potencjale, bo mam wrażenie, że to hasło wytrych, użyte do właściwie każdego filmu, który z jakichś powodów się nie udaje. W przypadku Simony Kossak materiał na przebój był i to nie tylko ze względu na zwierzątka. Mówimy o znanej biolożce, która całe życie poświęciła naturze. Tę biolożkę, żyjącą wśród zwierząt, gra Sandra Drzymalska, jedna z najzdolniejszych polskich aktorek młodego pokolenia. To są dobre podstawy do zrobienia choćby przyzwoitego filmu. Po drodze jest jednak jeszcze mnóstwo rzeczy, które się nie udały. 

Simona to ta z Kossaków, która akurat nie jest genialną artystką. Nie maluje ani koni, ani niczego innego, jednak od początku wykazuje przywiązanie do natury i to właśnie w tym kierunku chce się kształcić. Poznajemy ją żyjącą w Krakowie, w którym, jak to mówi jej matka, ma wyłącznie nazwisko. Dlatego też chce się z tego wyrwać, rozpoczynając badania w głuszy w Puszczy Białowieskiej. Od niej zależy, czy zostaną tam odstrzelone setki saren. Jako widz mamy więc nadzieję, że będziemy obserwować bohaterkę w jej można by rzec, naturalnym środowisku. Tu czeka nas jednak pierwsze rozczarowanie. Tej natury, tak jak zresztą i samej pasji i dążenia do celów Simony, jest tu mało, a ustępuje zrobionej troszkę od linijki i średnio ciekawej biografii. Jej dokonania poznawać możemy w dalszym ciągu z innych źródeł, a i sam film niespecjalnie do tego zachęca. Nie sprzedano jej działalności jako interesującą.

fot. Jarosław Sosiński

Znacznie większe jest zainteresowanie scenariusza wątkiem rodzinnym, który niestety wywołuje zdecydowanie mniej emocji. Simona mimo wyjazdu w odległy kraniec Polski nie urywa się spod kurateli despotycznej matki, która dość często ją odwiedza i stara się w leśniczówce, w której biolożka mieszka z zapoznanym partnerem Leszkiem, wprowadzić swoje zasady. Choć nasza bohaterka jak może próbuje ograniczyć ten wpływ nie jest to relacja, która najbardziej ją hartuje. Najwięcej ognia i charakteru jest w kontaktach z siostrzenicą oraz wspomnianym Leszkiem, choć tutaj można mówić o niej głównie w kontekście seksualnym. Trudno jest jednak uznać, że skupiono się na najciekawszym, co biografia Simony ma do zaoferowania. 

Traci na tym Sandra Drzymalska która, choć na ekranie jest rewelacyjna, to zasługuje na zdecydowanie więcej. Szacunek dla niej, że potrafi wykrzesać z tej roli tyle, ile widzimy, bo wspomniane wcześniej czynniki i letnia właściwie w każdym aspekcie atmosfera filmu wyraźnie nie pomaga. Wchodzi w Simonę bardzo naturalnie i buduje pełnokrwistą bohaterkę. Szkoda, że jest to Simona właśnie z tego filmu. Kilka perełek, także tych humorystycznych, jak scena z dzikiem w łóżku czy z dziennikarką, zostaną zapamiętane, jednak nie zamażą one złego wrażenia, jakie wywiera cały film. 

fot. Jarosław Sosiński

Na pochwały obok głównej roli na pewno zasługuje też sfera wizualna, bo to film, na który lepiej się patrzy, niż go ogląda. Wygląda naprawdę ładnie i ma wyrazisty styl, zarówno wtedy, kiedy jest na umierającym trochę dworze Kossaków, jak i wtedy, kiedy ma pokazać naturę. Obydwa te segmenty różnią się paletą barw i atmosferą, która w dużej mierze definiuje kolorystykę. Znakomite są także scenografie, łącznie ze słynną Dziedzinką. To, w jakich okolicznościach pracują filmowa Simona i Leszek jest najlepszą zachętą do tego, żeby to miejsce, dobrze zachowane i będące teraz zabytkiem, odwiedzić.

Adrian Panek jeszcze nie tak dawno kojarzył się z bardzo oryginalnym filmami, takimi jak Daas czy pokazywany podczas pierwszego festiwalu w Gdyni, w którym miałem okazję uczestniczyć, nie do końca spełniony, acz naprawdę interesujący i nietypowy Wilkołak. Od jego premiery jednak robił już właściwie tylko seriale dla dużych stacji i w dużych ilościach. W tym roku natomiast firmuje swoim nazwiskiem dwa głośne i naprawdę duże rozczarowania. Mam nadzieję, że to nie jest jakaś dłuższa passa, bo w swojej karierze potrafił już pokazać, że jest zdolnym reżyserem. Simona Kossak to jednak film, który mając na swoim tapecie piekielnie ciekawą bohaterkę i równie piekielnie ciekawą branżę, w której działała, nie wyciąga z tych aspektów absolutnie nic, co mogłoby sprawić, że będziemy mówić o udanej biografii. A dla takich jak tutaj szkoda zwierzątek, ale przede wszystkim szkoda Sandry i Simony. 

Przeczytaj inne recenzje filmów konkursowych z FPFF na Movies Room:

Pod wulkanem - recenzja polskiego kandydata do Oscara! Emocjonalny pustostan

Wróbel – recenzja filmu! Perfect Days w polskim wydaniu

Kulej. Dwie strony medalu - recenzja filmu! Big in Japan

Idź pod prąd - recenzja filmu! Anarchy in the PL

Zdjęcie główne: Karolina Grabowska

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

40/100
  • Film jest ładny wizualnie
  • Sandra Drzymalska potwierdza, że jest jedną z najlepszych aktorek swojego pokolenia
  • Mało pasji, badań i tego, co było interesujące w biografii Simony
  • Bywa zwyczajnie nudny
  • Zrobiony od linijki

Movies Room poleca