Egzotyczne krajobrazy, palmy, słońce… na samym początku film nie wygląda na świąteczny. Brakuje miasteczka pokrytego śniegiem i tysięcy połyskujących lampek. Jednak właśnie tak wygląda Boże Narodzenie w Brazylii.
Główny bohater Jorge (Leandro Hassum) informuje widzów, że są święta, a on ma wtedy urodziny. Opowiada historię o tym, jak bardzo nienawidzi tej daty. Chwilę później słyszymy znaną świąteczną piosenkę i od razu czujemy się nieco bardziej klimatycznie. Śledzimy bohatera w jego przygotowaniach do uroczystej kolacji z rodziną. Zakupowe szaleństwo w sklepach wyprowadza go z równowagi.
fot. kadr z filmu Święta, święta i… znowu święta
W filmie możemy zobaczyć, jak bardzo święta różnią się w zależności od kraju i kultury. Podczas gdy w Polsce w wigilię wszyscy zostają wegetarianami, tu bohaterowie zajadają się mięsem. Jorge i jego rodzina bardzo głośno rozmawiają, przekrzykują się, a w domu panuje niezwykły chaos. W końcu jednak nadchodzi czas prezentów. Główny bohater przyodziewa strój Świętego Mikołaja i wchodzi na dach, by stamtąd zrzucać dzieciom podarunki. Niestety dochodzi do wypadku i sam spada z wysokości. Następnie budzi się w swoim łóżku, przekonany o tym, że nic dziwnego się nie wydarzyło. Okazuje się jednak, że minął kolejny rok i trwają właśnie przygotowania do kolejnych świąt. Później moment jego pobudki powtarza się w filmie wielokrotnie.
Podczas seansu widzimy, jak zmieniają się bohaterowie, gdy Jorge co roku budzi się w święta, nie pamiętając zupełnie ostatnich dwunastu miesięcy. Śledzimy jego perypetie świąteczne, próby oszukania pętli czasowej, w której utknął, kłopoty z żoną (Elisa Pinheiro) czy relacje z dziećmi. Przez lata unikał wstawania w wigilijny poranek, by w końcu dać szansę Bożemu Narodzeniu w 2021 roku.
fot. kadr z filmu Święta, święta i… znowu święta
Akcja filmu w dużej mierze rozgrywa się w jednym domu, co w tym przypadku, po czasie staje się nieco nużące. Na szczęście pod koniec historia przenosi się do różnych zakątków świata, takich jak Malediwy czy Paryż.
Motyw pętli czasu jest bardzo popularny i dobrze znany większości widzów. Czasami udaje się to zrobić w ciekawy sposób, czasami trudno się to ogląda. W tym wypadku wyszło chyba pół na pół. Oczywiście misją takiego zabiegu było to, by główny bohater zrozumiał, czym są Święta Bożego Narodzenia i co jest w nich ważne i aby uzmysłowił sobie, jak istotne są relacje z jego rodziną. Tutaj dość jasne wydaje się nawiązanie do Ebenezera Scrooge’a z Opowieści wigilijnej. Mężczyzna, który nienawidzi świąt i… nagle zakończenie staje się przewidywalne.
fot. kadr z filmu Święta, święta i… znowu święta
Reżyserem filmu Święta, święta i… znowu święta jest Roberto Santucci. Za scenariusz odpowiada Paulo Cursino. Niekiedy bohaterowie, których wykreowali są zbyt przerysowani, a ich żarty proszą się o to, by o nich zapomnieć. Mimo to komedię ogląda się całkiem przyjemnie. Myślę, że ma na to wpływ widocznie mniejszy budżet w porównaniu do innych świątecznych hitów Netflixa. W Zamianie z księżniczką, Świątecznym księciu czy Prezentach z nieba budżet przeznaczony na dekoracje z pewnością nie należy do najniższych. Każda z tych produkcji pokazuje Boże Narodzenie „na bogato” i tego właśnie nie znajdziemy w brazylijskiej opowieści. To jednak nie jest wada. Moim zdaniem sprawia to, że film (może poza samą fabułą) wydaje się bardziej realistyczny. Bohaterowie nie są bogaczami, a po prostu zwykłą rodziną, która spędza święta w zwyczajny sposób.
Mimo że Święta, święta i… znowu święta to komedia, nie brakuje w niej uniwersalnych prawd o życiu, rodzinie czy wartościach. Mówi o relacjach, bliskości, chorobie i prawdziwych problemach. Z tego filmu naprawdę można wyciągnąć coś dla siebie. I choć czasem trzeba zobaczyć żenującą scenę, w której np. syn Jorge’a udaje DJ-a, to jednak warto. To film nieco inny niż wszystkie świąteczne komedie. To bardziej realistyczna, choć osadzona w słonecznej Brazylii historia. W grudniu warto zobaczyć.
Ilustracja wprowadzenia: Netflix