Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Święta, święta i… znowu święta – recenzja brazylijskiego filmu Netflixa

Autor: Łukasz Kołakowski
9 grudnia 2020

Nie będzie niespodzianką, kiedy napiszę, że kilka dni temu na platformie Netflix zadebiutował kolejny film świąteczny - Święta, święta i... znowu święta. Tym razem produkcja nieco różni się od pozostałych tego typu. Głównie tym, że jest to film brazylijski i samo to wystarczy, by zaprezentować inne spojrzenie na Boże Narodzenie. Zazwyczaj świąteczne filmy, które serwuje nam Netflix, są produkcji amerykańskiej. To czyni je łudząco podobnymi do siebie.

Egzotyczne krajobrazy, palmy, słońce… na samym początku film nie wygląda na świąteczny. Brakuje miasteczka pokrytego śniegiem i tysięcy połyskujących lampek. Jednak właśnie tak wygląda Boże Narodzenie w Brazylii. Główny bohater Jorge (Leandro Hassum) informuje widzów, że są święta, a on ma wtedy urodziny. Opowiada historię o tym, jak bardzo nienawidzi tej daty. Chwilę później słyszymy znaną świąteczną piosenkę i od razu czujemy się nieco bardziej klimatycznie. Śledzimy bohatera w jego przygotowaniach do uroczystej kolacji z rodziną. Zakupowe szaleństwo w sklepach wyprowadza go z równowagi.

Zobacz także: Euforia: Trouble Don’t Last Always – recenzja pierwszego odcinka specjalnego

Święta, święta i… znowu święta – recenzja brazylijskiego filmu Netflixa
fot. kadr z filmu Święta, święta i... znowu święta
W filmie możemy zobaczyć, jak bardzo święta różnią się w zależności od kraju i kultury.  Podczas gdy w Polsce w wigilię wszyscy zostają wegetarianami, tu bohaterowie zajadają się mięsem. Jorge i jego rodzina bardzo głośno rozmawiają, przekrzykują się, a w domu panuje niezwykły chaos. W końcu jednak nadchodzi czas prezentów. Główny bohater przyodziewa strój Świętego Mikołaja i wchodzi na dach, by stamtąd zrzucać dzieciom podarunki. Niestety dochodzi do wypadku i sam spada z wysokości. Następnie budzi się w swoim łóżku, przekonany o tym, że nic dziwnego się nie wydarzyło. Okazuje się jednak, że minął kolejny rok i trwają właśnie przygotowania do kolejnych świąt. Później moment jego pobudki powtarza się w filmie wielokrotnie. Podczas seansu widzimy, jak zmieniają się bohaterowie, gdy Jorge co roku budzi się w święta, nie pamiętając zupełnie ostatnich dwunastu miesięcy. Śledzimy jego perypetie świąteczne, próby oszukania pętli czasowej, w której utknął, kłopoty z żoną (Elisa Pinheiro) czy relacje z dziećmi. Przez lata unikał wstawania w wigilijny poranek, by w końcu dać szansę Bożemu Narodzeniu w 2021 roku.

Zobacz także: Najlepsze prezenty na Święta! Polecamy co kupić pod choinkę!

Święta, święta i… znowu święta – recenzja brazylijskiego filmu Netflixa
fot. kadr z filmu Święta, święta i… znowu święta
Akcja filmu w dużej mierze rozgrywa się w jednym domu, co w tym przypadku, po czasie staje się nieco nużące. Na szczęście pod koniec historia przenosi się do różnych zakątków świata, takich jak Malediwy czy Paryż. Motyw pętli czasu jest bardzo popularny i dobrze znany większości widzów. Czasami udaje się to zrobić w ciekawy sposób, czasami trudno się to ogląda. W tym wypadku wyszło chyba pół na pół. Oczywiście misją takiego zabiegu było to, by główny bohater zrozumiał, czym są Święta Bożego Narodzenia i co jest w nich ważne i aby uzmysłowił sobie, jak istotne są relacje z jego rodziną. Tutaj dość jasne wydaje się nawiązanie do Ebenezera Scrooge'a z Opowieści wigilijnej. Mężczyzna, który nienawidzi świąt i… nagle zakończenie staje się przewidywalne.

Zobacz także: Szkoła złamanych serc – Netflix tworzy reboot australijskiego serialu

Święta, święta i… znowu święta – recenzja brazylijskiego filmu Netflixa
fot. kadr z filmu Święta, święta i… znowu święta
Reżyserem filmu Święta, święta i… znowu święta jest Roberto Santucci. Za scenariusz odpowiada Paulo Cursino. Niekiedy bohaterowie, których wykreowali są zbyt przerysowani, a ich żarty proszą się o to, by o nich zapomnieć. Mimo to komedię ogląda się całkiem przyjemnie. Myślę, że ma na to wpływ widocznie mniejszy budżet w porównaniu do innych świątecznych hitów Netflixa. W Zamianie z księżniczką, Świątecznym księciu czy Prezentach z nieba budżet przeznaczony na dekoracje z pewnością nie należy do najniższych. Każda z tych produkcji pokazuje Boże Narodzenie „na bogato” i tego właśnie nie znajdziemy w brazylijskiej opowieści. To jednak nie jest wada. Moim zdaniem sprawia to, że film (może poza samą fabułą) wydaje się bardziej realistyczny. Bohaterowie nie są bogaczami, a po prostu zwykłą rodziną, która spędza święta w zwyczajny sposób. Mimo że Święta, święta i... znowu święta to komedia, nie brakuje w niej uniwersalnych prawd o życiu, rodzinie czy wartościach. Mówi o relacjach, bliskości, chorobie i prawdziwych problemach. Z tego filmu naprawdę można wyciągnąć coś dla siebie. I choć czasem trzeba zobaczyć żenującą scenę, w której np. syn Jorge’a udaje DJ-a, to jednak warto. To film nieco inny niż wszystkie świąteczne komedie. To bardziej realistyczna, choć osadzona w słonecznej Brazylii historia. W grudniu warto zobaczyć.
Ilustracja wprowadzenia: Netflix

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.