Gry z udziałem Astro Bota ukazywały się wraz z premierą nowych Konsol PlayStation, były darmowe i służyły za demo technologiczne sprzętów. Same w sobie były jednak na tyle dobrymi tytułami, iż ktoś stwierdził, że dobrym pomysłem będzie, aby wypuścić pełnoprawną grę z tym właśnie bohaterem. Oczywiście będąc maskotką PlayStation, Astro Bot ukazał się tylko na konsole PS5. Twórcy zapowiadali bardzo dobrą platformówkę mającą w pełni wykorzystywać nie tylko konsole, ale także kontrolery DualSense. Czy obietnice zostały spełnione? A może to tylko kolejny produkt mający jechać na znanej marce?
Głównego bohatera spotykamy przemierzającego galaktykę wraz ze swoimi przyjaciółmi na pokładzie statku kosmicznego, który oczywiście wygląda jak PlayStation 5. Niestety Astro Bot trafia na złego kosmitę, który niszczy statek, rozrzuca sojuszników po galaktyce i kradnie części konsoli. Robot trafia na pustą planetę, a do dyspozycji ma tylko swój Speeder wyglądający jak kontrolery DualSense. Naszą misją jest właśnie odszukanie przyjaciół, pokonanie przeciwników i przede wszystkim odnalezienie części statku i naprawienie konsoli, aby ruszyć w dalszą podróż. Wsiadamy zatem na Speeder i lecimy od jednego zbioru planet do drugiego, starając się wypełnić wszystkie cele głównego bohatera. Światów, które możemy przemierzać, jest tutaj naprawdę sporo. Galaktyka jest podzielona na pięć głównych zbiorów, a do tego w trakcie odkrywania świata znajdziemy również jeden ukryty zbiór planet. W każdym zbiorze znajdziemy kilka planet, a każda z nich różni się od poprzedniczki, ale utrzymana jest w podobnej tematyce. Wspomniałem o tym, że znajdziemy również ukryty zbiór planet, ale warto nadmienić że w każdym podstawowym zbiorze również możemy odkryć ukryte planety. I tak oto przemierzamy galaktykę na naszym kontro… znaczy Speederze i poszukujemy botów i komponentów, ale znajdziemy również masę znajdziek, które pozwolą nam odblokować elementy kosmetyczne, czy gadżety dla licencjonowanych botów.
Warto pochwalić twórców gry za różnorodność, której w tym tytule doświadczymy. Mimo że światów jest naprawdę sporo, nie odczułem, aby były one powtarzalne. Co prawda są do siebie zbliżone tematycznie, ale też wystarczająco się od siebie różnią. Przykładowo gdy jesteśmy w zbiorze planet opierających się na plaży, znajdziemy planetę piracką, planetę z sauną czy planetę z wielkim robotem przykutym łańcuchami do plaży. Różnorodność świata przedstawionego zdecydowanie jest czymś, co wyróżnia ten tytuł. Niestety mamy czasy, gdzie większość twórców stawia raczej na oklepane formaty i jazdę po nostalgii. Astro Bot zdecydowanie jest miłym odświeżeniem. Kreatywność i mnogość rozwiązań przypomina bardzo mocno serię Little Big Planet. Jak już przy porównywaniu tych dwóch serii jesteśmy, to myślę że powinienem wspomnieć o tym, czego w grze Astro Bot mi brakuje. Mimo że na początku wydaje się, że rozmiarem tytuły są bardzo zbliżone do siebie, to niestety Astro Bot jest dużo krótszy od gry Sackboy: Wielka Przygoda. Tę pierwszą grę przejdziemy 10 do 16 godzin, a starszy tytuł zajmie nam od 10 do nawet 33 godzin. Przy tym warto wspomnieć że pierwszy czas to zwykłe przejście gry, a drugi to ukończenie jej w 100%. A skoro już narzekam, to muszę powiedzieć że brakuje mi również trybu multiplayer. Muszę jednak przyznać, że mimo tego bawiłem się w grze naprawdę dobrze, a radość z odkrywania kolejnych świadków oraz licencjonowanych postaci sprawiła, że nie mogłem oderwać się od tej gry.
Plusem Astro Bota zdecydowanie jest jego oprawa audiowizualna. W tytule zobaczymy masę pięknych kolorów, a prosty design postaci sprawia, że gra nie zestarzeje się tak szybko. Każdy element świata reaguje na naszą postać. Czy to liście podrywające się kiedy nad nimi przechodzimy, kwiaty uginające się kiedy je trącamy czy zwierzaczki podskakujące kiedy je uderzamy. Wszystko to mimo wspomnianego już prostego designu wygląda wręcz obłędnie i jest spójne ze światem przedstawionym. Trzeba również pochwalić za dźwięk. Mimo że gra skierowana jest ewidentnie do młodszych graczy, to powtarzające się efekty dźwiękowe nie są irytujące, a nawet dodają. Dużą Ciekawostką jest tutaj fakt, że ogrom efektów dźwiękowych wydobywa się z kontrolera trzymanego w rękach gracza. Niesamowicie zwiększa to immersję, choć muszę przyznać, że w pewnym momencie trochę mi to przeszkadzało. Szybko jednak przestałam na to zwracać uwagę i ponownie zanurzyłem się w tym pięknym świecie.
No dobra, ale wspominałem o tym, że poza ratowaniem botów i odzyskiwaniem części konsoli, nas główny Bohater musi walczyć też z przeciwnikami. Służą mu do tego dwie mechaniki, a mianowicie uderzenie, które wykonujemy wciskając przycisk kwadrat, a po którego przytrzymaniu robot kręci się niczym tornado, pokonując większość przeciwników na swojej drodze. Jeśli jednak zdecydujemy się wykonać podwójny skok, Astro Bot ze swoich nóg wystrzeliwuje lasery, które nie dość, że pomagają mu pokonać większy dystans, to jeszcze atakują wrogów pod nim. W tym momencie warto zaznaczyć, że prawie każdy przeciwnik, który nie jest bossem, może zostać zlikwidowany już po jednym uderzeniu. Działa to jednak w dwie strony, ponieważ nasz bohater również zostaje pokonany już po pierwszym kontakcie z atakiem wroga.
Aby nie było zbyt łatwo na naszej drodze spotkamy różnych wrogów. Jedni tylko nas ogłuszają, aby inni mogli w nas trafić pociskiem, a jeszcze inni aktywują kolczasty hełm, który nie dość że ich chroni, to jeszcze nas pokonuje. Trafimy również na przeciwników, którym z głowy wychodzą kable rażące prądem i chronią ich ciało, więc jak łatwo się domyślić ich pokonujemy laserem od góry. W grze trafimy jednak także na bossów, którzy nie dość, że mają inne mechaniki, to jeszcze zwykle mają więcej żyć. Na szczęście przy takich patyczkach również i my dostajemy dodatkowe szanse. Muszę jednak dodać że poza tymi dwoma podstawowymi mechanikami ataku, w grze znajduje się cała masa innych, specjalnych umiejętności. Służą one jednak nie tylko do pojedynków, ale także do przemieszczania się po świecie. To one przede wszystkim sprawiają, że granie nudzi się już po pierwszych 3 godzinach. Wprowadzają bowiem na tyle dużo różnorodności, że odświeżają platformówkę, a jednocześnie nie pojawią się na tyle często, żeby gra opierała się tylko na nich. W tytule znajdziemy jednak specjalne poziomy oparte na umiejętnościach licencjonowanych postaci które znajdziemy w grach na PlayStation. Te poziomy znajdziemy na końcu każdego ze zbiorów planet. Każda z nich genialnie odwzorowuje mechaniki gry, którą parodiuje i stanowi genialne skwitowanie każdego ze zbiorów.
Muszę jednak przyznać, że mimo tego ile ta gra ma na siebie pomysłów i ile rzeczy robi naprawdę dobrze, to ostatecznie poza takimi nowinkami, jak sterowanie Speederem poprzez poruszanie kontrolerem w dłoniach, czy zebranie wszystkich licencjonowanych postaci PlayStation w jednym miejscu, to gra mi się w nią dokładnie tak samo, jak we wspomnianą już serię Little Big Planet, tyle że w to zmuszony jestem grać samemu. Czy wydałbym na Astro Bota te 260 zł? Na pewno nie. Poczekałbym, aż gra będzie w jakiejś promocji i przeszedł bym go sobie w ciągu kilku najbliższych lat. To jednak wcale nie znaczy że gra jest zła. Wręcz przeciwnie. Z wielką radością polecam ten tytuł. Warto jednak pamiętać, że nie jest to jakieś must have. Podczas, gdy na początku byłem niesamowicie podjarany kreatywnością, różnorodnością i podejście do rozgrywki, to już po paru godzinach stwierdziłem że ta gra jest po prostu dobra, ale nie wyróżnia się na tyle, aby nazwać ją grą świetną. Cieszy mnie fakt, że twórcy już teraz zapowiadają potencjalne darmowe rozszerzenia oraz możliwy sequeli chętnie zagram w oba, ale nie będę na niego czekał tak bardzo jak na dobrą grę fabularną.
Krótko mówiąc, Astro Bot, to bardzo dobra platformówka ze świetną oprawą audiowizualna, kreatywnym podejściem do tematu, masą mechanik i ciekawym wykorzystaniem kontrolera Dual Sense. I cieszy fakt, że w grze spotkamy masę znanych postaci, ale to niewystarczająco aby nazwać tę grę świetną. Jest ona dość krótka, brakuje trybu multiplayer, a po pewnym czasie nowe mechaniki nie są już wystarczające, aby utrzymać uwagę odbiorcy. Serdecznie ten tytuł polecam, bo ciekawie bawi się on treścią, ale 260 zł za po prostu dobrą platformówkę to jednak zdecydowanie zbyt dużo.
Ilustracja wprowadzająca: materiały prasowe
Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.