Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Star Wars Outlaws — recenzja gry. Kolejna produkcja podzieliła fanów

Autor: Klaudia Sołdyńska
6 września 2024
Star Wars Outlaws — recenzja gry. Kolejna produkcja podzieliła fanów

Istnieją projekty, których gracze nie mogą się wręcz doczekać. Fani Gwiezdnych Wojen od lat marzyli o tytule z dużym otwartym światem, by móc na własną rękę eksplorować mniej lub bardziej znane zakątki odległej galaktyki. To życzenie chciał spełnić Ubisoft tworząc Star Wars Outlaws. Tytuł ten jednak szybko podzielił miłośników uniwersum na dwa obozy.

Akcja Star Wars Outlaws rozgrywa się pomiędzy filmami Imperium kontratakuje (1980) a Powrót Jedi (1983). Wcielamy się w postać Kay Vess, młodej złodziejki, marzącej o ucieczce z rodzinnej planety Cantonica. Po nieudanym skoku na skarbiec przywódcy Zerek Besh Kay zostaje zdradzona przez swoich współpracowników i zmuszona do ucieczki. Towarzyszy jej uroczy merqaal o imieniu Nix, wyjątkowy stwór o zdolności wykrywania zagrożenia. Aby przetrwać, Kay podejmuje ryzykowne zlecenia od syndykatów przestępczych. Na jej drodze staje Jaylen Vrax, czarujący mężczyzna pochodzący z Korelii, który proponuje jej współpracę przy kolejnym skoku na skarbiec Sliro. Towarzyszy mu ND-5, droid komandos z serii BX, znanej od czasów Wojen Klonów. W Outlaws mamy za zadanie zrekrutować zespół specjalistów, balansując między lojalnością a zdradą, w świecie pełnym niebezpieczeństw i nieustannych konfliktów.

Dużo bohaterów to dużo problemów

Kay aspiruje do bycia znaną łotrzycą, ale ze względu na charakter rozrywki można by ją nazwać „Chorągiewką”, ponieważ zawsze, odwróci się w stronę gdzie wieje wiatr pomyślności. Można sugerować, że każdy kiedyś zaczynał, lecz poznajemy ją w momencie, gdy wisi nad nią piętno śmierci, więc każda rozmowa z przedstawicielami syndykatów mogłaby być jej ostatnią i każda decyzję wypada dwa razy przemyśleć. Są w tej grze momenty, kiedy tej wyjętej spod prawa dziewczynie brakuje charyzmy i odwagi, niekiedy trudno jest jej wydukać zdania. Widać, że ta bohaterka miała być żeńską wersją Hana Solo lub kosmicznym odpowiednikiem Kasandry Assassin’s Creed Odyssey, lecz brakuje jej porządnego backstory, które motywowałoby jej działania. Historia jej trudnego dzieciństwa została przedstawiona szczątkowo, i to jedynie w kilku retrospekcjach. 

W tym miejscu warto również wspomnieć, że fani uniwersum kilka miesięcy przed premierą tytułu zwrócili uwagę na fakt, że Kay w ogóle nie przypomina aktorki Humberly González (Ginny & Georgia), która użyczyła Vess twarzy i głosu. W grach Ubisoftu często to postacie poboczne były wykonane niedbale, ale w tym przypadku bardziej ucierpiała protagonistka. Niewykorzystanie w pełni potencjału aktorki było strzałem w kolano. Główna bohaterka ma słabą mimikę, a kwestie padające z jej ust rzadko kiedy pasują do tego, co widzimy na ekranie.

Zobacz również: Star Wars: Dark Forces Remaster — wrażenia z rozgrywki. To nie jest gra dla młodych ludzi.

Jej towarzysz Nix jest jasnym punktem tej produkcji. Wygląda jak połączenie pancernika, psa i aksolotla. Jest jak niuchacz, Stich, Szczerbatek czy Baby Yoda. To kolejna rasa z uniwersum, która za jakiś czas będzie kojarzona z pluszakami.  Nie można odmówić mu uroku, aczkolwiek Ubisoft poszedł na łatwiznę i merqaal jest po prostu chodzącym odpowiednikiem Wzroku Orła z serii Assassin’s Creed. Gdyby nasz przyjaciel rezydował jedynie na Śmiałku, czyli statku należący do grupy i tam spełniał się w swojej roli maskotki, to rozgrywka mogłaby na tym nawet zyskać.

Z okładkowego trio najlepiej przedstawiony został ND-5. Droid jest tajemniczy i w każdej chwili mógłby zabić główną bohaterkę, gdy by tylko chciał. Jay Rincon, aktor podkładający głos komandosowi, miał nie lada wyzwanie — jak wiadomo, droidy są pozbawione mimiki, a ich kwestie mają robotyczny charakter. Pomimo tych ograniczeń udało mu się stworzyć ciekawą postać, której historię chciałoby się poznawać.

Sliro, którego poznajemy już w pierwszej cutscence, jawi się jako bezwzględny mężczyzna pragnący władzy. Nie jest on jednak najlepszym antagonistą i muszę przyznać, że momentami zapominałam o jego istnieniu. Zdecydowanie więcej respektu miałam wobec przedstawicieli innych syndykatów, takich jak Gorak czy Jabba. Równie mało polotu ma łowczyni nagród Vail czy Jaylen Vrax. Wydają się po prostu zbyt mili. W czasie gry przewija się tutaj również cała plejada postaci pobocznych, które odgrywają mniej lub ważniejszą misję w naszej historii, ale…

Przynieś, podaj, pozamiataj

…questy, w których się pojawiają, pozostawiają sporo do życzenia. Podczas rekrutacji naszych specjalistów często widać ten sam schemat — lecimy na planetę, przemierzamy ją ścigaczem wzdłuż i wszerz, docieramy do poszukiwanej osoby i dowiadujemy się, że nie może teraz z nami pójść, ponieważ ma inne ważne zadanie. Dopiero po wykonaniu przysługi postać może zdecyduje się na udział w naszej misji. Niestety to już nie są czasy pierwszego Assassin’s Creed czy gier z serii Harry Potter, większość misji nie może być powtarzalna i przewidywalna.

Równie często można spostrzec, że wydarzenia, które dzieją się w świecie gry, nie mają na bohaterów żadnego większego wpływu. Dobrym przykładem jest tutaj barman Bram, który został postrzelony w nogę, a pytanie Kay o jego samopoczucie nie zrobiło na nim większego wrażenia, pomimo że nie wyglądało to na jedynie draśnięcie. Takie drobne niedopatrzenia wybijają z immersji.

Piękno odległej galaktyki

Twórcy chwalą się, że to pierwsza gra z uniwersum Gwiezdnych Wojen z otwartym światem i to zrobili perfekcyjnie. Do dyspozycji dostaliśmy: 

  • Canto Bight na planecie Cantonica, gdzie znajduje się Kasyno Crescent Royale, które możecie kojarzyć z Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi,
  • Tosharę, która spokojnie mogłaby robić za tło w na przykład Star Wars: Rebelianci,
  • Akivę, która pierwszy raz pojawiła się w książkowej Trylogii Aftermath,
  • Kijimi, które miało już swoje 5 minut w Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie,
  • Tatooine, na którym możecie odtworzyć kultowe sceny z filmów.

Planety prezentują się naprawdę bardzo dobrze, są niezwykle różnorodne pod względem fauny i flory i zdecydowanie chce się do nich wracać. Na grafikę w Outlaws nie mogę narzekać, bo całą grę przeszłam na ustawieniach Ultra bez większych problemów, jedyny minus jest taki, że komputer potrafił się mocno nagrzać podczas sesji. 

W trakcie grania miałam może 2-3 sytuacje, w których pojawiły się drobne błędy w wyświetlaniu tekstur, ale za chwilę naprawiały to aktualizacje. Najgorzej jednak w kwestiach graficznych wypadają kwestie dubbingowe, ponieważ animacje rozmów oraz same kwestie dialogowe mogłyby być zdecydowanie lepiej dopracowane. Szkoda też, że ta gra nie ma polskiego dubbingu, przydałoby się tutaj pełne polskie udźwiękowienie jak to miało miejsce w przypadku przygód Cala Kestisa. Brak pełnego lokalizowania gry może być dla niektórych, szczególnie młodszych odbiorców, poważną wadą.

Sztuka latania

Naszą przygodę rozpoczynamy na pieszo, mając do dyspozycji jedynie linkę z hakiem, którą zobaczymy także w listopadowym Assassin’s Creed Shadows, by z niej skorzystać trzeba się często dobrze rozejrzeć po otoczeniu i wyhaczyć odpowiedni moment. Po naszym pierwszym skoku wchodzimy w posiadanie Śmiałka, który będzie nam służyć jako baza oraz środek podróży między wybranymi częściami odległej galaktyki. Po przybyciu na Tosharę dostajemy ścigacz, który możemy ulepszyć i personalizować. 

W miarę postępów fabuły, oferowana nam jest możliwość szybkiej podróży. Zdecydowana większość misji opiera się na infiltracji baz syndykatów lub Imperium, a w przerwach między misjami możemy podziwiać różnorodne tereny wyjątkowych planet, eksplorując ich odległe zakątki w poszukiwaniu skarbów. Do samego modelu jazdy ścigaczem czy latania Śmiałkiem raczej nie można się przyczepić. Bywały jednak momenty, w których można było bezsensownie spaść z naszego pojazdu lub pojawiały się trudności z naprawą statku w czasie bitew, ponieważ po naciśnięciu dedykowanego przycisku… leczyła się postać.

Jak na złodzieja przystało

Bardzo ciekawie zaprezentowano w tej grze mechanikę otwierania zamków oraz hakowania, które mogą otworzyć dla naszej bohaterki wiele możliwości. Przy otwieraniu należy skupić się na rytmie, sygnałach świetlnych lub wibracjach, żeby w odpowiednim momencie obrócić naszą szpilkę. Hakowanie zaś polega na prostej zabawie z dobieraniem kształtów, które gra może nam odpowiednio oznaczyć, żeby ułatwić nam proces hakowania.

Walka z wiatrakami

Nie możemy zapomnieć o kwestiach walki, w końcu mamy jednak do czynienia z grą akcji. Naszych wrogów możemy atakować 3 rodzajami pocisków: plazmowymi, jonowymi oraz energetycznymi, lecz w grze do dyspozycji dostajemy jedynie jeden blaster, któremu możemy zmieniać skórki. Nowe umiejętności pozyskujemy, wykonując szereg zadań pobocznych. Zdecydowanie bardziej wolałabym tutaj klasyczne drzewko umiejętności, jak miało to miejsce, chociażby w serii Star Wars Jedi. Część questów pobocznych w Outlaws robi się sama, ale zdecydowana większość wymaga dużego zaangażowania ze strony gracza, co sztucznie może wydłużyć czas rozgrywki. Przyznam, że trochę zdziwiło mnie to, że nie możemy w grze kupić innej broni od handlarzy, w końcu mamy tutaj do czynienia z samymi gangsterami. Jeżeli chcemy spróbować postrzelać z innej broni, to możemy podnieść to, co upuścili nasi wrogowie, lecz nie jest to satysfakcjonujące rozwiązanie i mam nadzieję, że w przyszłych aktualizacjach kwestia broni zostanie rozwinięta.

Twórcy mogli jednak trochę dłużej popracować nad modelem walki. Nasi przeciwnicy nie są zbyt inteligentni, co zrozumiałabym jedynie w przypadku Szturmowców ze względu na odwieczny i memiczny problem z celowaniem. Niestety Kay również średnio odnajduje się w tym środowisku. Bohaterka nie potrafi skutecznie chować się za osłonami, za to ma magiczną moc oznaczania i likwidacji wrogów. Star Wars Outlaws zdecydowanie bardziej chce skupić się na skradaniu, a każdą misję można przejść na kilka sposobów. Tylko w takim razie, po co twórcy rozsiewają po terenach mnóstwo wybuchowych elementów, które zachęcają do wyboru siły? Warto pamiętać, że złe decyzje i popełnienie najmniejszego błędu może skutkować tym, że calutki quest będziemy zaczynać od nowa.

Jest jednak pewien aspekt dotyczący walki, który mierzi w oczy. Z pomocą Nixa możemy szybko zlikwidować wybranego wroga. Problem w tym, że Kay może to zrobić już po jednym uderzeniu, a jeżeli wróg ją spostrzeże, to liczba uderzeń potrzebna do ogłuszenia wroga wzrasta do na przykład trzech. Aby gra była bardziej wymagająca, można zwiększyć poziom trudności. Wszelkie starcia z poszczególnymi grupami mają wpływ na naszą reputację, a sam system opiera w dużej mierze się na podejmowaniu decyzji w kluczowych momentach wybranej misji. System reputacji wiąże się ewentualnymi nagrodami, a to, kto jest naszym prawdziwym sojusznikiem, może zostać ukazane w końcowej części gry.

Sposób na nudę

Ubisoft postanowił dodać do gry pewne elementy, które pozwolą lepiej wczuć się w klimat uniwersum. Dość szybko możemy spotkać się z automatami do gier. Półświatek lubuje się w obstawianiu wyścigów fatierów, które to są galaktycznym odpowiednikiem wyścigów konnych. Jeżeli na własnej skórze chcecie poczuć szybkość i wiatr we włosach to możecie pościgać się na ścigaczu. Dla fanów gier karcianych przygotowano Kesselskiego Sabaka. Nie jestem fanką gier w grach, ale ta forma zabawy wyjątkowo przypadła mi do gustu i po zakończeniu wątku głównego spędziłam sporo czasu w barach na grze z nieznajomymi.

Łączymy style mieszamy gatunki

Star Wars Outlaws powiela idee i mechaniki, które możemy znać z innych produkcji AAA. Możemy tutaj znaleźć pewne punkty wspólne z seriami Mass Effect (rekrutowanie zespołu na misję), Red Dead Redemption (mechanika oznaczania wrogów i ostrzeliwania ich), Tomb Raider (eksploracja i zagadki środowiskowe) i Cyberpunk 2077 (projekt zamkniętych, miejskich lokacji, niektórych skórek dla Kay, mechanika jazdy na ścigaczu i hakowanie) czy Assassin’s Creed. A z racji tego, że ta ostatnia również należy do Ubisoft to tutaj czuć najwięcej nawiązań. Widać je zarówno w warstwie gameplayowej poprzez umiejętności Nixa czy wspinanie się po byle czym, jak i w warstwie audiowizualnej. Muzyka w Outlaws to miks elektronicznych nut oraz nawiązujących do wschodu brzmień, które bardziej przypominają niewykorzystany soundtrack do Assassin’s Creed Mirage, niż kultowe melodie kojarzone z Gwiezdnymi Wojnami. Niestety brakuje tutaj utworów, które mógłby zapaść w pamięć. Same efekty dźwiękowe towarzyszące dźwiękowi czy walce dobrze oddają jednak klimat serii.

Jeżeli chodzi o kwestię graficzne — pochwaliłam już w tym materiale twórców za projekty lokacji i zganiłam z projekt protagonistki. Jak wspominałam już, że Kay mogła być lekko wzorowana na Kasandrze, ale inne osoby również wydają się żywcem wyjęte z Assassin’s Creed Valhalla (patrzę tutaj na przykład na Ciebie Sliro). Gdyby zmienić im stroje, mogliby spokojnie zagrać wikingów we wcześniejszej produkcji Ubisoftu. Ogólnie rzecz biorąc postacie w Outlaws wyglądają, jakby pochodziły z różnych studiów, jakby na grę składało się mnóstwo puzzli z różnym typem wykończenia. Szczególnie widać to gdy staną obok siebie przedstawiciele różnych ras, których swoją drogą jest dość mało. Obecność tych samych twarzy czy droidów na każdej planecie i stacji kosmicznej sprawia, że do tytułu momentami wkrada się monotonia. 

Grając w Outlaws często łapałam się tam, że zastanawiałam się ile z tych kosmicznych assetów mogłoby być zapożyczone z będącego w produkcji od wielu lat Beyond Good & Evil 2… i podejrzewam, że mechanika jazdy i latania mogłaby być zapożyczona z tego właśnie tytułu.  

Czy warto sięgnąć po tę grę?

Star Wars Outlaws budzi we mnie mieszane uczucia, dlatego w tej recenzji chciałam przedstawić Wam wszystkie plusy i minusy tego tytułu. Patrząc na niektóre oceny, można odnieść wrażenie, że to symulator konsumpcji i głaskania zwierząt. Lecz musimy pamiętać, że z założenia miała to być gra akcji i należy ją ocenić przez ten pryzmat. 

Choć świat Gwiezdnych Wojen ma ogromny potencjał, to fabuła w grze ma sporo luk, co nie powinno być niczym nowym dla osób zaznajomionych z tym uniwersum. Główna postać była dla mnie mało charyzmatyczna, a motywacja jej i bohaterów drugoplanowych bywała niezrozumiała. Liczę jednak na to, że może dodatki lub inne media rozwiną tę historię – choć to raczej moje życzenie niż pewność. Sporo w tym tytule iście kinowych zabiegów, zwłaszcza na początku i końcu, co sprawia, że momentami mamy wrażenie, że oglądamy kolejny film lub serial, a nie gramy w grę wideo. System walki jest mało wymagający i brakuje tu satysfakcjonujących walk z bossami, aczkolwiek poziom trudności zawsze można zmienić by osiągnąć satysfakcjonujący efekt.

Zobacz również: Warhammer 40,000: Space Marine 2 - recenzja trybu singlowego. Titus powraca i rozpoczyna krwawą rzeźnię

Nie miałam wobec Outlaws wielkich oczekiwań. Widać jednak, że to projekt stworzony dla fanów. Przyznam, że będąc gdzieś w połowie gry czułam się już znudzona pewną powtarzalnością schematów i zawiedziona tym, że potencjał świata przedstawionego nie został w pełni wykorzystany. Chciałam ją jak najszybciej skończyć, dojść do finału i wtedy ją ocenić. Za całokształt, na chłodno. Pisząc ten tekst i analizując poszczególne elementy rozgrywki, muszę jednak przyznać, że czuję pewną potrzebę powrotu. Jak widać, ten tytuł jednak nie jest mi aż tak obojętny. Chciałabym odkryć wszystko to, co jako wieloletnia fanka uniwersum mogłabym docenić, eksplorować dalej świat gry i zagrać kolejną partyjkę Kesselskiego Sabaka w kantynie. Może to nie jest moja ulubiona produkcja z tego roku, ale po czasie patrzę na nią bardziej przychylnie, z nadzieją, że przyszłe dodatki rozwiążą niektóre z problemów.

Star Wars Outlaws miało swoją oficjalną premierę 30 sierpnia. Gra dostępna jest na konsole Xbox Series X/S i PS5, pecety oraz przez platformy streamingowe. 

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe, zdjęcia: materiały prasowe i zbiory autorki.

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Miłośniczka nowych technologii i kreatywnych rozwiązań. Specjalistka od serii Assassin's Creed. W wolnych chwilach zajmuje się fotografią.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

60/100
  • Wysoki poziom graficzny (na ustawieniach Ultra gra działała, u mnie, zaznaczam to, bez większych problemów)
  • Otwartość świata 
  • Różnorodność lokacji 
  • Ciekawi towarzysze broni, czytaj Nix i ND-5
  • Mechanika otwierania zamków 
  • Kesselski Sabak
  • Niewykorzystany potencjał Kay Vess 
  • Słabe motywacje działań bohaterów
  • Kiepsko poprowadzone kwestie dialogowe
  • Fabuła pełna luk
  • Powtarzalność misji
  • System walki

Movies Room poleca