Czy graliście kiedykolwiek w grę o wytrwałości? Grę o usilnym dążeniu do celu, pomimo wielu przeciwieństw losu? Nie? Ja grałem. Ta gra nazywa się Spelunky 2 a to jest jej recenzja.
Każdy kto miał styczność z pierwszą częścią produkcji niezależnego studia Mossmouth na pewno rozumie skąd ten osobliwy wstęp. Natomiast ci, którzy pierwszy raz słyszą o tym tytule, niebawem przekonają się, dlaczego piszę w ten sposób o grze, wydającej się na pierwszy rzut oka idealną pozycją dla siedmiolatka. Broń Boże nie kupujcie tej gry dla dziecka! No, jeśli jest sympatyczne, bo jeśli nie - niech gra, niech zobaczy. Zacznijmy jednak od początku. Czym jest
Spelunky 2? No więc jest to platformówka w której wcielamy się w tytułowego
speluniarza grotołaza. Naszym zadaniem jest przemierzanie generowanych proceduralnie jaskiń w poszukiwaniu złota oraz dalszych tuneli. Oczywiście droga ta nie jest usłana różami, a wężami, pułapkami, krwiożerczymi kwiatami, miotaczami płomieni, dzikimi stworami, duchami, pająkami...
https://www.youtube.com/watch?v=Z6JVT2Sp8aQ
Wybaczcie, wróciły do mnie bolesne wspomnienia. Fabuła gry jest znikoma, lecz jest sympatycznym mrugnięciem oka w kierunku fanów pierwszej części gry. Ana - córka bohatera znanego z pierwowzoru - rusza na księżyc w poszukiwaniu swoich zaginionych rodziców. Aby ich odnaleźć musi zejść do podziemi, gdzie czeka na nią wiele niebezpieczeństw. Na szczęście nie zostajemy pozbawieni oręża w tej nierównej walce. Nasz grotołaz dysponuje zestawem pomocnych narzędzi takich jak bomby i liny, a także lasso - nieocenione w walce w zwarciu. Ponadto możemy chwytać napotkane przedmioty i rzucać nimi w celu oczyszczenia sobie drogi z przeciwników. Podczas przemierzania kolejnych warstw jaskini natrafimy też na sklep w którym wymienimy zdobyte złoto na wyjątkowe towary, jak chociażby pistolet, czy teleporter.
Zapytacie pewnie co jest trudnego w skakaniu po platformach i strzelaniu do pixelowych węży? Trudne jest przeżycie.
Spelunky to gra roguelike przez co każda śmierć kończy się utratą niemalże całego postępu gry. Początkowo wydawało mi się że to nie może być prawda, bo w jaki sposób posiadając cztery życia ukończyć grę składającą się z kilkunastu etapów, gdzie po drodze czeka na mnie mnóstwo pułapek i przeciwników. Pierwsze dwa dni z grą spędziłem na nieustannych próbach pokonania pierwszego etapu. Ten moment gdy na jego końcu spotkałem Mame Tunel, która poinformowała mnie o skrócie jaki dla mnie wykona sprawił, że moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Pomyślałem - zrobiłem to! Pewny siebie ruszyłem w dalszą podróż, gdzie jak się okazało czekali na mnie nowi przeciwnicy po których kompletnie nie wiedziałem czego się spodziewać. Zginąłem po jakichś 10 sekundach.
Po porażce okazało się, że Mama Tunel wybuduje dla mnie skrót dopiero gdy za trzecim razem uda mi się ukończyć pierwszy etap gry. W tym momencie dopiero zrozumiałem, że mam do czynienia z platformówkowym
Dark Souls. Odważyłbym się nawet stwierdzić, że
Spelunky 2 to najtrudniejszy tytuł z jakim kiedykolwiek przyszło mi się zmierzyć, a przy tym niesamowicie uzależniający. Za każdym podejściem myślisz sobie że tym razem się uda i tak kolejny, i kolejny raz. Ostatecznie dwuminutowe podejścia zamieniają się nie wiedzieć kiedy w godzinne sesje spędzone na próbach przejścia gry. A wszystko to zasługa generowanych losowo poziomów. Zapomnijcie o wyuczeniu się na pamięć każdego etapu i przechodzeniu go z zamkniętymi oczami.
Spelunky tak jak żadna inna gra wymaga od gracza ciągłego skupienia i odkrywania świata na nowo. Prawie za każdym podejściem napotkacie coś co was zaskoczy. Jeśli przez dwa dni rozbijaliście urny i znajdowaliście w nich złoto niech nie przyjdzie wam do głowy, że trzeciego dnia nie znajdziecie w nich pająka, który odbierze wam ostatnie życie w kluczowym momencie gry - tak, to naprawdę mi się przytrafiło. Poziomy wypełnione są dodatkowymi, losowymi smaczkami. Mam tutaj na myśli ukryte tunele w których znajdziemy uwięzionych poszukiwaczy (po uwolnieniu staną się oni grywalnymi postaciami), ołtarz na którym możemy złożyć ofiarę, czy nawet mini gry w kości.
Spelunky 2 daje graczowi całkowitą wolność. Jeśli zamarzy wam się pistolet, ale nie będziecie posiadać wystarczającej ilości złota, nic nie stoi na przeszkodzie aby ukraść go ze sklepu. Musicie liczyć się jednak z uzbrojonym właścicielem sklepu, który będzie na was polował do końca gry.
https://www.youtube.com/watch?v=_PN6zRFfkes&list=LLt2ajk75Kyv_RCEie8IA-kw&index=2&t=1s&ab_channel=d_tea
W
Spelunky 2 możecie grać w pojedynkę jak i nawet z trzema towarzyszami. Multiplayer w moim odczuciu ma jednak sens tylko w przypadku rozgrywki online. W lokalnej kooperacji kamera skupia się na jednym graczu, przez co pozostali gracze muszą trzymać się blisko prowadzącego grotołaza. To skutkuje totalnym chaosem na ekranie - zwłaszcza jeśli do rozgrywki zaprosimy totalnych nowicjuszy. Dlatego nie myślcie o
Spelunky jako o idealnej grze imprezowej. Nie zmienia to jednak faktu, że
Spelunky 2 to fantastyczna, jedyna w swoim rodzaju produkcja, która z pewnością zgromadzi wokół siebie liczne grono oddanych fanów. To gra przez którą będziecie przeklinać i rzucać kontrolerami, jednak nic nie da wam takiej satysfakcji jak ukończenie tej cholernie trudnej gry.
PS. Powyżej możecie zobaczyć jak pewien gracz przechodzi grę w 2 minuty 53 sekundy. Nie wiem co o tym myśleć, ale idę spróbować jeszcze raz.
Ilustracja wprowadzenia: mat. prasowe
Entuzjasta kina klasycznego, fan filmów SCI-FI ubiegłego wieku oraz nałogowy konsolowiec.