
Nextwave to zbieranina różnych person z całego uniwersum Marvela. Herosi pracowali kiedyś dla agencji HEJT, jednak po zdemaskowaniu jej jako organizacji „tych złych”, postanowili wziąć ją na cel. Zwykle walka z dobrze zorganizowaną bojówką nie kończy się dobrze, ale tytułowa grupa ma zaskakująco solidny skład. Na jej czele stoi Monica Rambeau, niegdysiejsza Kapitan Marvel i przywódczyni Avengers (o czym wielokrotnie wspomina…). Ramię w ramię stoją z nią Machine Man, Boom-Boom, Elsa Bloodstone i niejaki Kapitan. Choć nie są to herosi z pierwszej ligi, potrafią przyłożyć. A to ważny argument w walce pełnej nie tylko niebezpieczeństw, ale i dziwactw.
Humor w Nextwave to nie wysublimowane gagi, a śmieszki w stylu bliskim tym deadpoolowskim. Warren Ellis kpi z superbohaterskich stereotypów, wyśmiewa przemysł komiksowy, a miejscami popuszcza wodze humorku na tyle, że wkraczamy w przepastną głębię absurdu. Ot rubryka listów do redakcji, która stanowi zabawny przerywnik między rozdziałami. W atmosferze żartów pozostaje jednak sporo miejsca na akcję godną największych zespołów. Ellis zbudował wiarygodne wersje znanych bohaterów, choć w nieco krzywym zwierciadle.

Machine Man to chamowaty rasista, uważający ludzi za istoty niższe. Kapitan Marvel wciąż żyje służbą w Avengers, a Kapitan to przypadkowy chłop, który zyskał moce w stylu Supermana. Jeszcze bardzie pokręceni są ich przeciwnicy. Dirk Anger, swoista antyteza Nicka Fury'ego, dowodzi czymś, z czym mógłby walczyć Doom Patrol. W tym wszystkim panuje równowaga. Z pewną dozą czarnego humoru Ellis kreśli backstory każdego z bohaterów, gdzie bywa ironicznie, ale też mrocznie. Nextwave to jednak nie ciągła karuzela śmiechu, a opowieść oferująca różne poziomy narracji.
Immonen zrobił to, co należało. Humorystyczne podejście do herosów mogło udać się jedynie przy zachowaniu gatunkowej spektakularności i jednoczesnym unikaniu nadludzkiego etosu. Scen bitewnych jest tu sporo, ale ich natura odbiega od standardów. Wystarczy wymienić zabójcze koala i ludzi w kostiumach pterozaurów. Brzmi tandetnie? Trochę, ale Ellis i Immonen potrafią zgrać się tak, by na gębie pojawił się uśmiech. Ukłony dla artysty za szereg cudacznych oponentów, którzy gdzieś tam skojarzyli mi się z morrisonowskim Doom Patrolem. Ducha komiksu z kolei najtrafniej oddają okładki, przypominające nieco artystyczne plakaty z buntowniczym sznytem.

Nextwave: Agenci HEJT-u to komiks przyjemny i zabawny. Warren Ellis napisał historię wciągającą, ale bez ambicji na trwałe zapisanie się w historii Marvela. Choć jednocześnie to nadal dzieło lepsze niż spora część pierwszoligowych tytułów... Autor Planetary zdołał zbudować nie tylko zamkniętą miniserię o supergrupie z drugoligowymi herosami, ale i nadał jej widowiskowości i indywidualnego charakteru. Jestem nawet zaskoczony, że album ten zagościł na naszym rynku. W pozytywny sposób i oby więcej takich mniej oczywistych tytułów.

Tytuł oryginalny: Nextwave: Agent of H.A.T.E.- The Complete Collection
Scenariusz: Warren Ellis
Rysunki: Stuart Immonen
Tłumaczenie: Mateusz Lis
Wydawca: Egmont 2025
Stron : 304
Ocena: 80/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.