Śmierć w komiksie to tylko chwilowy zabieg. Pingwin okazał się nader żyw i zdrów, do tego z dala od wzroku Batmana- w Metropolis. Zamiast budować jednak przestępcze imperium, prowadzi spokojne, sielskie życie. Ma własną kwiaciarnię, piękną ukochaną, a nawet zrzucił parę kilo, przy okazji rezygnując ze swej ekscentrycznej stylówki. Podobny okres przeżywało wielu łotrów, w tym konkurencyjny Kingpin, ale zawsze demony przeszłości dawały o sobie znać, a i oni sami pozwolili sobie na skorzystanie z pokusy... Powrót na ścieżkę zła po krótkim okresie odkupienia? Nie do końca.
Tom King porzuca pingwinią groteskę na rzecz strategicznego pragmatyzmu doświadczonego gangstera. Wszystko zaczyna się, gdy Amanda Waller wykorzystuje Oswalda by zacząć pogrążać Mrocznego Rycerza. Lecz nawet ona nie zdaje sobie sprawy, z kim ma do czynienia. W skrócie- zapomnijcie o wszystkim, co poznaliście dotąd w historiach z pingwinim gangsterem. To fasada, sprytna gra, którą Cobblepot rozpoczął dawno temu. Dostosowując się zresztą do nowych reguł, narzuconych przez pewnego przebranego za nietoperza śmiałka.
Można narzekać na odświeżanie początków komiksowych bohaterów, ale czasem to konieczne. Początki Supermana i Batmana są kanoniczne, ale uniwersum Absolute pokazuje, że nawet ich mity da opowiedzieć się na nowo w brawurowy sposób. Tymczasem Pingwin od dekad był postacią archaiczną. I nie chodzi tu o jego styl, a całokształt postaci. Nie dorobił się swojego Zabójczego żartu, a utknął we własnym, przyciasnym fraku. Ale na jego i nasze szczęście jest Tom King, który skrzyżował jego ścieżki z Batmanem w nokautujący sposób. Czyniący z typowego gangstera postać o wiele bardziej złożoną.
Pingwin Toma Kinga to osobnik niełatwy do oceny. Początek komiksu ukazuje go przesympatycznie. Aż chciałoby się kupić u niego kwiaty i pogawędzić ornitologicznie. Powoli jednak wyłania się jego prawdziwe oblicze. Nie ma tu jednak miejsca na śmiesznego człowieczka ze strzelającą parasolką, kolejne gothamskie kuriozum obłędu. Jest za to strateg, rozgrywający wszystkich dookoła i jak się później okazuje- samego Mrocznego Rycerza. W odświeżonej genezie Cobblepota czuć klimat beznadziei rodem z Jokera Phillipsa, ale sam łotr bliższy jest postaciom jak Gus Fring z Breaking Bad. Cichy drapieżca, gotowy, by niespodziewanie rzucić się do gardła.
Pingwin tom 1: Długa droga do domu jest ciekawy narracyjnie. Cobblepot może i jest głównym bohaterem, dominującym wszystkie wydarzenia, ale jego losy opowiadane są przez innych. Jego Asystenta, ukochaną, Batmana i szereg innych osób, które mają z nim styczność na różnych etapach jego działań. Pozwala to zbudować jego nowy wizerunek bez absolutnego burzenia dawnej postaci. King nie porzuca monokla, papierosa w lufce i parasolki. Po prostu pokazuje, że pod tym wszystkim kryje się ktoś zupełnie inny, niż dotąd zakładaliśmy.
Te wszystkie zmiany nie mogły nie mieć odzwierciedlenia w rysunkach. Twórcą ilustracji wgłównej historii jest Rafaele De Lattore. To on przedstawia Oswalda jako statecznego pana w wieku przedemerytalnym, sympatycznego w swojej niegroźnej fizjonomii. I nawet gdy jego ten pokazuje pazury, to tak, jakby za chwilę miał wrócić do wypełniania ulubionej krzyżówki. Stevan Subic to z kolei całkowite przeciwieństwo kolego po fachu. Jego Pingwin, będący swą nieopierzoną wersją z przeszłości, to karykaturalnie okrąglutki pierdoła, pracujący w Iceberg Lounge jako barman. To właśnie atmosfera jego historii nasuwa skojarzenia z losami Arthura Flecka, choć Oswald budzi niepokój od pierwszych kadrów. Obaj panowie idealnie się uzupełniają, a nawet pozwalają sobie na kilka charakterystycznych technik kadrowania dla dzieł Kinga.
Jeśli świat superbohaterów ma przetrwać kolejne dekady, to tylko tacy artyści jak Tom King mają szansę tego dokonać. Pingwin tom 1: Długa droga do domu pokazuje talent scenarzysty już po raz kolejny. To mroczna, kryminalna opowieść, w której gdzieś może majaczą super-świat DC, ale pierwsze skrzypce gra pewien niewysoki dżentelmen. Najmocniejszą stroną całej opowieści jest ukazanie drugiego dna działalności i osobowości Oswalda Cobblepota. Bez niegodnego niszczenia jego przeszłości, za to otwierając go na nową przyszłość. Która, mam nadzieję, nie zostanie zaprzepaszczona przez kolejnych autorów. Przed nami jeszcze kolejny tom, gdzie Pingwin rozwinie skrzydła.
Tytuł oryginalny: The Penguin Volume 1: The Prodigal Bird
Scenariusz: Tom King, Chip Zdarsky
Rysunki: Rafael De Latorre, Stevan Subic, Belen Ortega
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2025
Liczba stron: 200
Ocena: 85/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.