Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kobiety Mafii - recenzja 1. sezonu gangsterskiej telenoweli Patryka Vegi

Autor: Łukasz Kołakowski
5 lipca 2018

Jeszcze więcej niezabawnych gagów, jeszcze więcej fałszującej Wieniawy, jeszcze więcej samochodowych kraks bez kierowców w środku, jeszcze więcej Patryka Vegi w serialowej wersji Kobiet Mafii.

Tak jak każdy się spodziewał najnowszy efekt współpracy najbardziej kasowego reżysera polskiego kina oraz platformy Showmax nie jest niczym więcej poza rozszerzoną wersją jego tegorocznego megahitu. Po wyjściu z sali kinowej w lutym nietrudno było przyznać, że filmowe Kobiety Mafii swoją mnogością wątków i nie do końca logicznym powiązaniem większości scen przypominają prędzej dwugodzinny zwiastun serialu aniżeli pełnoprawny produkt filmowy. Wielu bohaterów zasługiwało na znacznie więcej czasu ekranowego, abyśmy mogli poznać ich motywacje, dlaczego postępują tak, a nie inaczej. Można było liczyć na to, że serial nam te ubytki wypełni, oraz że przy odrobinie szczęścia Vega podaruje nam gangsterską telenowelę na miarę chociażby tvn-owskich Odwróconych. Jak się jednak okazuje zarówno reżyser, jak i scenarzysta owego dzieła ma totalnie gdzieś psychologię kreowanych przez postaci. https://www.youtube.com/watch?v=gZxYWUhXbA4 Zamiast tego wolał się on skupić, tak jak miało to miejsce w serialowym Botoksie, na dostarczeniu masy kolejnych niepotrzebnych scen które służyłyby wyłącznie umiejscowieniu tu i ówdzie rynsztokowych żartów. Do tego zamiast skupić się na wykreowanych w pierwowzorze bohaterach, postanowił powprowadzać sobie nowych, mających swoje kilka minut na ekranie, żeby następnie popaść w całkowite zapomnienie (kolega Beli z policji, czy też dodatkowy podwładny Padrina). Kilka sekwencji zostało również przedłużonych, jak chociażby scena tańca Beli na rurze. A przecież w filmie aż się prosiło, żeby przykładowo dopowiedzieć znacznie więcej w kwestii postaci Agnieszki Dygant przechodzącej od tak metamorfozę z nieśmiałej niani w pewną siebie producentkę amfetaminy, tupiącej nóżką pod bit Soboty. To tak jakby Walter White w przeciągu dwóch epizodów Breaking Bad drastycznie zmienił się z nauczyciela chemii w narkotykowego bossa. Wielka szkoda, bo mimo, że aktorka szarżuje w swojej roli jak mało kto, to okazuje się być prawdopodobnie najlepszym elementem tego tworu. Ci, którzy spodziewali się wyjaśnienia jej relacji z Januszem Chabiorem, bardzo się rozczarują. W początkowych odcinkach za wiele czasu poświecone jest Oldze Bołądź, która nie ukrywajmy, do dobrych aktorek nie powinna być raczej zaliczana i która prezentuje nam na ekranie wariacje swoich poprzednich wcieleń, a jej tandetny romans z Cieniem, granym przez Fabijańskiego  jest jednym z najgorszych elementów Kobiet Mafii. Pozostali stali współpracownicy Vegi nie silą się na performance, który w jakikolwiek sposób byłby inny od tego, co pokazali w Pitbullu lub Botoksie.
Fot A. Gostkowska/ R.Pałka/Vega Investments
Serialowe Kobiety Mafii udowadniają, jak bardzo Patryk Vega doprowadził do swoistej perfekcji swój charakterystyczny styl. Fani jego twórczości zapewne już zdążyli ten sześcioodcinkowy festiwal wulgaryzmów, brutalności i braku powiązania przyczynowo-skutkowego obejrzeć na trzeźwo. Pozostałym osobom zaleca się natomiast wsparcie mocnego trunku, gdyż być może wtedy produkt ten wejdzie lepiej. Pamiętajcie jednak, że Kobiety Mafii powrócą i oby pan Vega postarał się przy ich dalszych losach bardziej. Ilustracja wprowadzenia: mat. prasowe

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.