Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kino Świat

Koło czasu - recenzja serialu. Quo vadis fantastyko?

Autor: Mikołaj Lipkowski
30 grudnia 2021
Koło czasu - recenzja serialu. Quo vadis fantastyko?
Czyhające w ciemnościach zło i nieznany wybraniec zdolny je pokonać - czy na szczycie tej generycznej opowieści kryje się coś więcej? Od razu uprzedzam, że nie. W Kole Czasu próżno szukać innowacji, ponieważ nieważne jak bardzo starają się twórcy, serial ten nie odkrywa koła na nowo - see what I did there? Tyle w tym żarcie jakości, co w ów kole oryginalności.  Jako wielki fan gatunku fantastyki, z wielką ekscytacją podchodziłem do wszelkich wieści związanych z kolejną mega produkcją serialową Amazona. Karmiono nas przecież od miesięcy materiałami wysokiej jakości, po których można by sądzić, że sympatycy Gry o tron nareszcie doczekają się godnej alternatywy. Zamiast tego okazało się, że ten pięknie zapakowany i posypany wszelkimi typowymi dla fantastyki kliszami prezent, nie tyle jest pusty, co zawiera te same klocki, którymi bawiliśmy się od lat. https://www.youtube.com/watch?v=11ZozKfRqvA W świecie Koła czasu zdolnościami magicznymi pałają się przede wszystkim kobiety, zrzeszające się pod nazwą Aes Sedai. Przyznam, że był to jeden z konceptów, w którym pokładałem wielkie nadzieje - spodziewałem się czegoś zbliżonego klimatem do książki Naomi Alderman Siła, będącej odwrotną dystopią Gileadu z Opowieści podręcznej. O ile w przypadku książki Alderman, z danego pomysłu obdarzenia kobiet nadludzkimi mocami wywodzą się ciekawe spostrzeżenia, dzięki którym możemy zakwestionować swój światopogląd, tak w Kole czasu jest to tylko i wyłącznie pusty zabieg narracyjny, za którym nie stoi żadna historia. 

Zobacz również: The Batman – Mroczny Rycerz oraz Kobieta-Kot na nowym zwiastunie filmu DC!

Papierowość wielu wątków i budowy świata niestety towarzyszy przy oglądaniu Koła czasu na okrągło. Boli to, tym bardziej że jestem zdania, że przedstawienie książkowych realiów od strony czysto wizualnej, sprostało zadaniu. Dla zestawienia zaczerpnąłem z pamięci budowę świata Wiedźmina z pierwszego sezonu Netflix. Przygody Geralta wyglądały tam dla mnie, jakby ktoś pozostawił leciwą scenografię po jakiejś LARP-owej zabawie, wręczył aktorom lipny scenariusz i zaczął kręcić. Środowisko Koła czasu w dużej mierze wygląda autentycznie, są tutaj miasta pełne żyjących zwykłym życiem ludzi, zapadające w pamięć widoki  i parę klimatycznych przestrzeni - szkoda, naprawdę szkoda, że przemierzający je bohaterowie nie są, choć odrobinę ciekawi jak one.
Koło Czasu
Kadr z serialu Koło Czasu, Amazon Prime
Skoro jesteśmy przy postaciach, być może największą krzywdą, jaka została wyrządzona tej produkcji, jest casting. Osadzenie w roli Moiraine Damodred znanej aktorki, jaką jest Rosamund Pike spełnia rolę ciągnącej to wszystko lokomotywy - problem pojawia się jednak przy jej wagonach. Pięcioro przyjaciół, a każdy obdarzony niezwykłym talentem. Jedno z nich jest Smokiem Odrodzonym zdolnym do pokonania złego Czarnego (mówiłem, że to generyczna historia), pytanie tylko kto? Wokół tego wątku krąży większość opowieści, więc mogłoby się zdawać, że odkrywanie naszych bohaterów z odcinka na odcinek sprawiać będzie coraz większą ekscytację, która wystrzeli wraz z finałem, kiedy dowiemy się, która bądź który z nich rzeczywiście jest wybrańcem. Na tym etapie czytania tekstu myślę, że możecie bez problemu zgadnąć, że takich emocji w serialu nie uświadczycie.

Koło czasu
Materiały prasowe, Amazon Prime
Po ciekawym pilocie zacząłem zauważać, że większość aktorów nie do końca zdaje się rozumieć swoje postaci (być może dlatego, bo nie ma tu co za wiele rozumieć). Madeleine Madden chce jako Egwene uczyć się czarów - dlaczego i w jakim celu to już nie wiadomo. Zoë Robins jest tą zadziorną bohaterką, do której strach zagadać, i w sumie może dobrze, bo mało byśmy się od niej dowiedzieli. Josha Stradowski jako Rand al’Thor - widać że zależy mu bardzo i nie do końca radzi sobie ze stresem, ale z uwagi na rolę, ta niepewność nawet wpasowuje się w  błądzącą we mgle postać.

Zobacz również: Batgirl - wiemy, który aktor wcieli się w rolę Batmana!

Barney Harris pod imieniem Mat ma mroczne sny, przez które zbliża się ku objęciom zła, co urzeczywistnia patrząc na wszystkich groźnie spod byka. Na końcu jest Marcus Rutherford jako Perrin…Jeszcze nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się, żeby jakakolwiek postać tak bardzo mnie odstręczała. Od poznania tożsamości Smoka Odrodzonego bardziej interesowała mnie historia, jaka stała za obsadzeniem Rutherforda w tej roli, i pewnie w każdej poprzedniej. Wada wymowy, jedna i ta sama twarz i zero umiejętności dramaturgicznych sprawiły, że postać opierająca się wyłącznie na tym, że w pierwszym odcinku w trakcie walki nieumyślnie zabija swą żonę, stała się jeszcze gorsza, niż pierwotnie zakładał to scenariusz. Koło czasu można uznać za opowieść na wpół udaną. Każdy ze składających się na nią elementów w jednej chwili reprezentuje poziom wysoki, by po chwili zjechać wprost do otchłani nudy i oczywistości. Przyznam, że jako całość jest w tym świecie potencjał, niestety twórcy nie wiedzą, w jaki sposób po niego w pełnym zakresie sięgnąć. Świat zapętlony w powtarzający się cykl, w którym po tysiącach lat zmarli odradzają się pod nową postacią, by na nowo stanąć w szranki z przeznaczeniem, daje możliwości stworzyć coś znanego, a jednocześnie odmiennego względem Gry o tron czy nawet Władcy Pierścieni. Jedyny przebłysk tej gatunkowej mieszanki, na którą liczyłem zalicza kilkuminutowy epizod w finałowym odcinku - wywyższenie go - mogłoby z Koła czasu uczynić platformę służącą do mariażu przeróżnych gatunków jak czyni to np. Westworld jednak zdaje się, że w Amazonowi się najzwyczajniej nie chce i woli skupić największe działa na zbliżającym się powrocie do Śródziemia.
Ilustracja wprowadzająca: fot. Amazon Prime
Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

50/100
Rosamund Pike w roli głównej efekty specjalne w większości scen dają radę  
aktorzy wcielający się w potencjalnych wybrańców scenariusz chce opowiedzieć wiele, a ostatecznie nie rozwija żadnego wątku w odpowiedni sposób nijakie podejście do Aes Sedai nie oferuje od siebie niczego, czego byśmy dotąd nie widzieli

Movies Room poleca