Powiedzieć, że Leauge of Legends to jedna z największych gier na świecie, to jakby nic nie powiedzieć. Od 2009 roku gra ciągle się rozwija, a także staje się coraz to popularniejsza. Postacie takie jak Vi, Master Yi, Jinx czy Teeto Teemo (z naciskiem na Teemo) coraz bardziej zagnieżdżają się w świadomości szarego odbiorcy. Natomiast czy tworzenie serialu o tej grze, na tak wielkim streamingu jak Netflix, to dobry pomysł?
Na
Ligę Legend straciłem z dekadę swojego życia. Pamiętam jak zaczynałem grać w tę grę. Serwery były jedynie na Ameryce, ping wynosił minimum 100, każdy brał losową postać i szedł na jaką linię chciał. Jungle szło się po kolei, bez żadnych wskazówek w jakiej to kolejności zabijać moby, bo wtedy buffy się nie sumowały, tak jak dziś. Były czasy. Od soboty możemy oglądać serial
Arcane. Przedstawia on losy bohaterów znanych nam z gry. Skupia się on głównie na Vi oraz Jinx (tutaj znanej jako Powder). Najlepsze jest to, że nie tylko na tej dwójce, gdyż poznajemy historię pracy Jayce'a oraz Viktora nad hextechem czy osobny wątek Heimerdingera. Dodatkowo w tle nam skacze gdzieś Caitlyn z Ekko.
Muszę przyznać, że ten serial jest po prostu piękny. Nie tylko pod względem estetyki, lecz również fabularnie stoi na wysokim poziomie. Produkcja bije na głowy wszystkie netflixowe ścieki pokroju
13 powodów czy okropnego
Riverdale. I mimo, że gry już nie darzę taką sympatią jak kiedyś, tak wszystko tu wypada praktycznie idealnie. Pierwsze dwa odcinki powoli rozkręcały się, by w końcu w trzecim, uderzyć nas niczym gankująca z jungli Vi. Relacja pomiędzy naszą różowo-włosom bohaterką, a jej siostrą jest niesamowicie piękna i potrafi wzruszyć do łez.
Mimo mojego długiego stażu z
Leauge of Legends, nie zagłębiałem się w historie tychże postaci, więc nie mogę odnieść się do porównania z oryginałem, mogę jednak wypowiedzieć się na temat odniesień, których jest naprawdę spora ilość i jest to naprawdę genialne! Pochwalić muszę również wspaniały oddział dubbingowy, który wszedł na szczyty możliwości i wykonał świetną robotę. Rzadko to mówię, ale w tym przypadku, polski dubbing zwyciężył z angielskim.
Jednak jak każda produkcja, tak
Arcane, ma swoje minusy. Na pewno część widzów, która nie jest zaznajomiona z uniwersum Lola nie odnajdzie się w tym serialu. Tak jak wspomniałem wcześniej, znajdziemy tu dużo odniesień, a i gracze łatwiej będą przyswajać historie w nim przedstawioną, aniżeli niedzielny widz. Dodatkowo, serial strasznie długo się rozwija, bo tak naprawdę akcje otrzymujemy dopiero w trzecim odcinku, a dwa pierwsze to takie lekkie, bezpieczne odcineczki wprowadzające i pomagające zapoznać się ze światem.
Liga Legend nam się coraz bardziej powiększa. Dostaliśmy już grę, pojawiają się coraz to różniejsze fanty, komiksy (których dystrybutorem jest Marvel) oraz teraz otrzymaliśmy serial Netflixa. Podejście naprawdę odważne, ale też bardzo udane. Pierwsze odcinki może nie są wybitne, ale na pewno dobre. Zaś od trzeciego pociąg się naprawdę rozpędza. Liczę, że reszta sezonu będzie naprawdę mocne, podobnie jak zakończenie.
Ilustracja wprowadzenia: kadr z serialu Arcane
Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.