W ostatni czasie możemy zauważyć zwiększającą się liczbę filmów i seriali erotycznych. Trudno powiedzieć, czy rzeczywiście zyskują tyle fanów, czy bardziej ciekawskich widzów, którzy nakręceni szumem wokół produkcji ulegają pokusie. Z każdą nowością takiego gatunku, utwierdzamy się w przekonaniu, że gorzej być nie może. A jednak! Sex/Life to serial Netflixa, w którym absurd pogania jeszcze większa głupota, a twórcy kreują nowy wizerunek kobiety wyzwolonej.
Sex/ Life to 8-odcinkowy serial, który został stworzony przez Stacy Rukeyser, natomiast za jego reżyserie odpowiadała Patricia Rozema. Serial opowiada historię Billie, która prowadzi spokojne życie na przedmieściach. Zajmuje się domem oraz wychowuje dzieci, jej mąż Cooper jest dobrze zarabiającym bankierem. Szablonowe życie zaczyna doskwierać Billie, rozpoczyna pisać pamiętnik w którym wspomina szalone życie studenckie z jej przyjaciółką Sashą. Jednak imprezy to nie jedyna rzecz, do której wspomnieniami wraca Billie. W pamiętniku opisuje wspomnienia swojego pierwszego kochanka Brada, który jest przeciwieństwem ustatkowanego Coopera. Przeszłość zaczyna ścigać bohaterkę, kiedy po latach okazuje się, że Brad zaczyna się spotykać z Sashą.
https://www.youtube.com/watch?v=x580mowu5Gs
O Sex/Life można powiedzieć wiele ale na pewno nic pozytywnego. Bezsensowna fabuła rodem z opery mydlanej przerywana scenami niczym ocenzurowane porno, irytujące postacie których motywacji trudno zrozumieć i wykreowane dziwne modele społeczne. To wszystko a nawet więcej znajdziecie w 8 odcinkach produkcji Netflixa.
Na początku poznajemy Billie - główną bohaterkę, która wspomina swoje szalone studenckie lata. Mieszka w ogromnym domu na przedmieściach a jej mąż jest bankierem - w zasadzie nie ma czym się przejmować, jednak wyszukuje sobie irytujące problemy, które w kontraście idyllicznego życia które prowadzi powodują, utratę jakiejkolwiek sympatii wobec głównej bohaterki. Początkowo wydaje nam się, że serial będzie kolejną produkcją obyczajową pokazującą kryzys małżeński, brak spełnienia seksualnego, zanik płomienia namiętności który z czasem małżonkowie ponownie obudzą. Jasne, wcześniej wymienione problemy są, jednak Billie zamiast zająć się poprawą stosunków z mężem woli opisywać pikantne wspomnienia ze swoim ex w pamiętniku, który oczywiście
nie wiadomo jak trafia do Coopera. Jej obsesje na punkcie seksu można podciągnąć pod spokojnie silne uzależnienie.
Kolejną postacią, której nie jestem w stanie zaakceptować jest właśnie Cooper. Po przeczytaniu wspomnień żony, zaczyna je traktować jak swoistą instrukcję obsługi. Próbuje się nią kierować co robi karykaturalnie. Kiedy dopiero odkrywa, że Billie nie wyczuwa zmian w ich współżyciu, zaczyna swój bunt. Zaczyna się kłócić z żoną o jej przeszłość nie wiedząc jaka była - oczywiście logika działań postaci na jak najwyższym poziomie. Jedyną godną uwagi postacią w całym serialu jest Sasha. Sasha jako jedyna doradza głównej bohaterce aby zapomniała o swoim byłym bo ma zbyt dużo do stracenia, a zachowanie prezentowane przez nią może doprowadzić do utraty kochającego męża. Cóż, chyba jedyna postać która nie została pozbawiona umiejętności logicznego myślenia przez scenarzystów.
Warto również zwrócić uwagę na relacje Billie oraz Brada - cudownego ex, boga seksu. Brad zostawia Billie po tym jak ich życiem wstrząsnęła olbrzymia tragedia. Po czym po latach jak gdyby nigdy nic wraca a główna bohaterka jest gotowa z nim odjechać w stronę zachodzącego słońca. Toksyczność tej relacji, trudno pojąć ale jak widać według twórców lepiej pocierpieć co jakiś czas niż zmądrzeć i się ustatkować.
Sex/Life to kolejny kiepskie romansidło. Początkowa nawet dające wrażenie przyjemnej produkcji z każdym odcinkiem staje się coraz bardziej ciężko strawne. Oczywiście wielbiciele takiego gatunku mogą czuć się zadowoleni, jednak każdemu
zaciekawionemu polecam poszukanie czegoś bardziej godnego do spędzenia wolnego czasu.
Ilustracja wprowadzająca: fot. Netflix
Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.