Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wesołe czy straszne? Święta na Paramount Network

Star Wars: Visions - recenzja serialu. Urozmaicenie czy niepotrzebny dodatek?

Autor: Mateusz Chrzczonowski
29 września 2021
Star Wars: Visions - recenzja serialu. Urozmaicenie czy niepotrzebny dodatek?

44 lata temu swój początek miała franczyza Gwiezdnych Wojen. George Lucas stworzył coś niesamowitego, opierając swoją kreację na wielu nawiązaniach do prawdziwego świata. Wśród nich możemy znaleźć między innymi takie odnoszące się do twórczości japońskiego reżysera, Akiry Kurosawy (Tron we krwi, Siedmiu samurajów). Do uniwersum w ostatni czwartek (23 września) dołączyło właśnie dzieło rodaków legendy kina. Seria dziewięciu odcinków wypełniona Wschodem. Sprawdźmy więc, jak tak dobrze zapowiadający się serial Star Wars: Visions prezentuje się naprawdę.

The Duel (czas trwania: 13 minut)

To opowieść o wędrowcu, który nie może powstrzymać się przed pomocą uciśnionym. Odcinek stworzony jest za pomocą klasycznej japońskiej kreski. Jako jedyny z serii jest prawie w całości w kolorach czerni i bieli. Kolorowe są wyłącznie pewne elementy science fiction. Gwiezdne Wojny i Japonia zlewają się w tej historii idealnie. Samurajski klimat jest w odcinku, można powiedzieć, namacalny, a Akira Kurosawa niezwykle wyczuwalny. Fabuła epizodu jest dosyć przewidywalna, nie przeszkadza to jednak w odbiorze tego niesamowitego dzieła.
Star Wars: Visions - recenzja serialu. Urozmaicenie czy niepotrzebny dodatek?
fot. kadr z serialu Star Wars: Visions

Tatooine Rhapsody (czas trwania: 13 minut)

Ten odcinek to najsłodsza i moim zdaniem najpiękniejsza z historii. Opowiada o grupie przyjaciół, która zdolna jest dla siebie do nie lada poświęceń. Mówi również o ludziach kochających muzykę. W odcinku tym widać, że twórcy zagłębili się trochę w świat Gwiezdnych Wojen. Nie stworzyli oni swojego odcinku wyłącznie na mglistych przypuszczeniach na temat Star Warsów. W epizodzie spotkać możemy kilku znanych z uniwersum bohaterów, a także odwiedzić rozpoznawalne lokacje. Nie zabrakło w tym materiale również humoru. Jest to najpozytywniejsza z historii w całym serialu. Kreska jest tutaj nieco podobna do tej znanej z produkcji studia Ghibli (Mój sąsiad Totoro, Spirited Away: W krainie bogów ). Jest to jednocześnie idealna historia dla fanów anime (a przynajmniej niektórych) jak i Gwiezdnych Wojen.
fot. kadr z serialu Star Wars: Visions

The Twins (czas trwania: 16 minut)

Opowieść o bliźniakach i ich przeznaczeniu. Epizod dosyć dziwny i zawiły. Fabuła pokręcona i tak naprawdę nieciekawa. Odcinek ten to najbardziej niespójny materiał z całego serialu Visions. Animacja opowieści należy do ładnych, natomiast przez słabą fabułę, efekt wizualny jest mocno przygaszony. Wydaje się, jakby twórcy pobieżnie tylko zapoznali się z franczyzą. Co ciekawe jednak, wykorzystują różne nawiązania, a także dźwięki znane z klasycznych produkcji.
fot. kadr z serialu Star Wars: Visions

The Village Bride (czas trwania: 17 minut)

Historia o samotnym wędrowcu, który walczy w imieniu uciśnionych. Odcinek wykorzystuje znane fanom Gwiezdnych Wojen wątki, pojazdy i koncepty. I w tym epizodzie również łączą się one całkiem nieźle z kulturą japońską. Jednym z minusów tej opowieści jest wolne zawiązywanie się akcji. Moim zdaniem w tego typu materiałach trzeba znaleźć złoty środek i dobrze wykorzystać ograniczenia czasowe. W tym wypadku to się nie udało. Epizod nie jest niczym wyjątkowym.
fot. kadr z serialu Star Wars: Visions

Zobacz również: Squid Game – recenzja koreańskiego serialu Netflixa. Zabójcze dziecięce zabawy

The Ninth Jedi (czas trwania: 21 minut)

Opowieść o próbie odbudowania Zakonu Jedi. W odcinku tym twórcy znaleźli wspomniany przeze mnie złoty środek, choć materiał ten mógłby być odrobinę dłuższy. Fabuła zawiera kilka drobnych głupotek, ale nie powinno się na nie zwracać uwagi w tego typu materiale. Mam tutaj na myśli niekanoniczną produkcję opartą o jakieś uniwersum. Ciekawy nieco mroczniejszy charakter wprowadza tutaj muzyka. Kultura japońska nie jest tutaj aż tak mocno wyczuwalna jak w pozostałych produkcjach, oddany jest natomiast idealnie charakter uniwersum.
fot. kadr z serialu Star Wars: Visions

T0-B1 (czas trwania: 13 minut)

Epizod o droidzie, który chciał być Jedi. Kolejny odcinek z serii tych sprawiających wrażenie, jakby twórcy nie do końca zapoznali się z materiałem źródłowym. Historia zawarta w epizodzie jest może i ładna, szkopuł w tym, że nie jest to nic nowego. Klasyczny wątek chłopca, zbudowanego/stworzonego przez samotnego mężczyznę, który gubi się w jakiś sposób na swojej drodze. Niedługo później jednak odnajduje się i znajduje sens życia. Gwiezdnowojenna wersja Pinokia nieodparcie przypominała mi głównego bohatera filmu Astro Boy. Produkcja zawierała również bardzo dziwną oprawę audio, o wiele bardziej kosmiczną niż same Gwiezdne Wojny.
fot. kadr z serialu Star Wars: Visions

The Elder (czas trwania: 16 minut)

Historia o mistrzu i jego padawanie przemierzających Zewnętrzne Rubieże Galaktyki. Jest to kolejny epizod na tej liście, w którym twórcy nie do końca znaleźli odpowiedni stosunek dialogów do reszty dzieła. Oprócz tego znajdziemy w tym odcinku również interesujący morał i całkiem niezłą fabułę. Wykorzystano tu także wątki samurajskie, ale nieco mniej sztampowe niż honorowe ratowanie bezbronnych z opresji. Odcinek ten należy do tych mroczniejszych.
Star Wars: Visions - recenzja serialu. Urozmaicenie czy niepotrzebny dodatek?
fot. kadr z serialu Star Wars: Visions

Lop and Ochō (czas trwania: 19 minut)

Epizod traktujący o pewnej rodzinie, którą zniszczyło nieumiejętne dopasowanie wartości. Kolejny odcinek, który był zdecydowanie za krótki. Jest to jednak jeden z ciekawszych epizodów. Widać w nim, że twórcy poświęcili nieco więcej czasu na poznanie z uniwersum. Wyczuwalny jest tutaj mocno charakter Gwiezdnych Wojen, w którym to Imperium skłóca oraz podburza rodziny i przyjaciół, przejmując w ten sposób teren. Użyte tu odniesienia do kultury Japonii są niemal niewyróżniające się, co idealnie współgra z tragiczną historią. Fani Gwiezdnych Wojen znajdą tutaj liczne nawiązania – wykorzystana została na przykład znana z Legend rasa Lepi (niedawno również z Kanonu). Co ciekawe widz po seansie zostaje z pytaniem: co jest ważniejsze rozwój świata czy może jednak rodzina? Star Wars: Visions - recenzja serialu. Urozmaicenie czy niepotrzebny dodatek?

Akakiri (czas trwania: 13 minut)

Opowieść o miłości i o tym, co pod jej wpływem można zrobić. Znajome prawda? Niestety, aż za bardzo. Twórcy trochę zbyt mocno wgryźli się w uniwersum, kopiując przy okazji jeden z jego głównych wątków. Oprócz tego znaleźć tutaj możemy idealną kopię Cesarstwa Japońskiego, a także całkiem ciekawą ścieżkę dźwiękową. Jest to jednak odcinek nie za dużo wnoszący, dający tylko częściowe poczucie spędzonego czasu w Uniwersum.
Star Wars: Visions - recenzja serialu. Urozmaicenie czy niepotrzebny dodatek?
fot. kadr z serialu Star Wars: Visions
  Star Wars: Visions to bardzo interesujący twór w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Odpowiadając na tytułowe pytanie – jest to na pewno powiew świeżości dla starych fanów. Większości odcinków nie charakteryzuje się może czymś bardzo wyjątkowym, jednak dzieła te jako seria są naprawdę interesujące. Pokazują one różne spojrzenie na uniwersum Star Wars, czasami nieco przeinaczone, ale nadal warte zobaczenia. Pojedyncze z epizodów natomiast to prawdziwe perełki, których fabuła pozwala spojrzeć inaczej na świat realny, jak i ten mniej. Interesujące jest również uczucie, które  towarzyszy nam podczas oglądania produkcji w oryginale, kiedy Sullustianie i inni przedstawiciele ras Odległej Galaktyki mówią w języku japońskim.
Ilustracja wprowadzenia: Disney
Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni. | [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

85/100
powiew świeżości pojedyncze interesujące historie przekazanie zupełnie nowego spojrzenia uchwycenie przynajmniej w części odcinków atmosfery Gwiezdnych Wojen
momentami zbyt pobieżne zapoznanie się z uniwersum Gwiezdnych Wojen przez twórców w niektórych epizodach nieumiejętność wpasowania się w krótki metraż odcinków

Movies Room poleca