Serial The Bear zna definicje sukcesu jak nikt inny. Porwał serca milionów widzów na całym świecie i pojawił się na czołówkach wielu portali popkulturowych. Zaproponował widzom coś nowego, świeżego. Coś, o czym do tej pory marzyliśmy, a nigdy nie mogliśmy zdobyć. Pozornie prosta historia z każdym odcinkiem komplikowała się coraz bardziej, a liczne problemy rodzinne budowały emocje i napięcie. Pierwszy i drugi sezon serialu osiągnął ogromny sukces, więc presja na trzecim już z kolei konsekwentnie się zwiększała. Na szczęście głodnych kulinarnych wrażeń i spragnionych poruszających momentów uspokajam – wasze potrzeby zostaną zaspokojone.
Trzeci sezon to kontynuacja historii, którą poznawaliśmy przez ostatnie dwa lata. Znów trafiamy do kuchni, gdzie Carmy nieugięcie walczy o gwiazdkę Michelin dla swojej restauracji. U jego boku krząta się Sidney, która chciałaby mieć większy wpływ na decyzje podejmowane w zespole. Szef kuchni jest jednak nieustępliwy. Poza nimi zobaczymy też w ekipie kuchennej Marcusa - deserowego wizjonera, Tinę – pomocnicę Carmiego i Sydney oraz Ebraheima – specjalistę od kanapek z wołowiną. Grono kelnerów również pozostaje niezmienne, a ich czele stoi Richie, wyszkolony w ostatnim sezonie szef sali.
fot. materiały prasowe
To właśnie on i Carmy wiodą w tym sezonie prym. Ich relacja, która tak mocno podupadła po finale ostatniej odsłony serii, jest pokazywana nam na każdym kroku. W przypadkowych sytuacjach, na kuchni, na restauracyjnej sali. Żaden nie chce ustąpić, ani przeprosić. Nie jest to jedyna relacja, która dokonała swojego żywota. Fanom serialu nie trzeba wyjaśniać, o kim mowa. Wracając jednak do samego Carmiego. Kucharz dalej walczy ze swoimi demonami noszącymi twarz jego dawnego szefa. Nie umie się wyswobodzić z jego sideł, a robi to już trzeci sezon. Fascynujące jest jak jedna osoba może zrujnować życie innej i nawet się tym nie przejąć. Richie również nie ma łatwo. Jego była już żona wychodzi za mąż, a, ku niepocieszeniu bohatera, jej narzeczony zachowuje się wspaniale w stosunku do niej, jak i jej córki z poprzedniego małżeństwa. Przecież nie da się nienawidzić kogoś tak dobrego, prawda? Osobiste problemy nie pomagają przy rozładowaniu konfliktu między kuzynami.
Mówiąc o trudnych momentach, trudno nie wspomnieć o Sydney i Natalie. Pierwsza z nich staje w tym sezonie przed wieloma wyborami, których bardzo nie chce dokonywać. Musi zdecydować czy The Bear to jej przyszłość, czy tylko jeden przystanek po drodze do kariery. Natalie natomiast jest już w zaawansowanej ciąży. Z jednej strony martwi się losami restauracji i wszystkimi dookoła siebie, z drugiej próbuje skupić się na swoim dziecku i własnym zdrowiu. W najtrudniejszym momencie zostaje jednak sama i musi wykonać telefon do osoby, której za wszelką cenę stara się unikać. Ale czy to naprawdę taka tragedia? Może uda się wyciągnąć z tego coś dobrego.
fot. materiały prasowe
Szczególnie ujmujący był dla mnie szósty odcinek, który przybliża nam historię Tiny. Poboczna bohaterka nie zwracała na siebie uwagi, raczej przemykała niezauważona. Teraz dostaje swój własny odcinek i wypada w nim fenomenalnie. Poznajemy w niej jej sytuacje życiową i najbliższą rodzinę, ale też to, czym zajmowała się przed pracą w The Bear. Jej pierwsza interakcja z założycielem tej restauracji wzrusza i powoduje przyjemne ciepło w sercu.
Słyszałam różne opinie o tym sezonie tego serialu. Historia się już wyczerpała, fabuła jest naciągana, materiał się przejadł. Muszę się z tym nie zgodzić. The Bear w tej odsłonie skręca w zupełnie inną stronę. Nieco spowolnił, porusza nieco inne tematy. Nie ma już chaosu, który tak dobrze znaliśmy. Mamy więcej spokoju, opanowania, wysublimowania. Dawna kanapkarnia nie jest już fastfoodem, jeśli możemy tak to nazwać. Teraz The Bear to luksusowa restauracja walcząca o gwiazdkę Michelin. Carmy i jego ekipa stara się poprowadzić miejsce właśnie w tym kierunku, jednak nie brakuje na ich drodze przeszkód. Kilka talerzy uderzy w ziemię, garnek z gęstym, pieczeniowym sosem spadnie z blatu, ale to pojedyncze potknięcia na drodze do perfekcji. Bohaterowie się zmienili, a z nimi i fabuła serialu. Nie widzę w tym jednak żadnego problemu.
fot. materiały prasowe
Nie może być jednak samych zachwytów. W tym sezonie jedna rzecz szczególnie rzuciła mi się w oczy i nieco rozczarowała. Mówię tu o pierwszym odcinku, powrocie na ulice Chicago. Oglądając go, dostaniemy ponad czterdziestominutowe streszczenie akcji poprzednich sezonów. Wystarczyłaby krótka przypominajka na początku, aby potem przejść już do wydarzeń nowego sezonu. Zamiast niej dostaliśmy zbitkę różnych momentów życia Carmiego. Skąd taka decyzja? Wie to tylko reżyser. Mnie po prostu znudziła i skonfundowała.
Małe potknięcie nie przekreśla jednak tego serialu. Piękne zdjęcia potraw przygotowywanych przez bohaterów sprawią, że zaburczy wam w brzuchu. Fabuła natomiast wciągnie, wzruszy i rozbawi. Czas wrócić do Chicago, poczuć zapach wołowiny i powiew wiatru na twarzy. Jak to mawia Carmy: every second counts, warto kilka z nich poświęcić na seans 3. sezonu The Bear.
Studentka dziennikarstwa, miłośniczka szeroko pojętej popkultury. Fanka filmów Marvela, krwawych horrorów i Szekspira. W wolnej chwili czyta książki, robi zdjęcia i chodzi na koncerty. Od niedawna zapalona widzka dokumentów. Marzy o prowadzeniu zajęć filmowych dla dzieci i młodzieży.