Drugi sezon Wiedźmina, był jedną z najbardziej oczekiwanych premier tego roku na Netflix. Od dłuższego czasu słuchaliśmy, jakie nowe postacie z uniwersum zostaną wprowadzone, jakie nowe wątki rozpocznie kolejny sezon. Domysłów nie było końca, a z każdą nową ujawnioną informacją z planu oczekiwania fanów Geralta z Rivii rosły. Pierwszy sezon bez wątpienia podzielił widownię. Jedni uważali, że za mało książki w serialu, że może za bardzo poszło w innym kierunku. Byli również Ci, którzy pokochali produkcje Netflixa. Nowy sezon, jak zapowiadała scenarzystka serialu Lauren Schmidt Hissrich, będzie miał w sobie zmiany, które spodobają się fanom książek. Czy drugi sezon serialu Wiedźmin pojedna wszystkich? Czy jeszcze bardziej podzieli fanów Białego Wilka?
Wiedźmin Geralt po bitwie pod Sodden stara się odnaleźć Yennefer. Jednak dowiadując się, że prawdopodobnie nie żyje, decyduje się zabrać Ciri do najbezpieczniejszego miejsce jakiego zna - wiedźmińskiej twierdzy Kaer Morhen. Świat zaczyna się pogrążać, w coraz większym chaosie, rasy walczą pomiędzy sobą. Geralt, poza chronieniem Ciri oraz problemami zza murów Kaer Morhen, musi ochronić dziewczynę, przed czymś potężniejszym - mocą którą w sobie skrywa. Ponownie w roli Geralta z Rivii zobaczymy Henry Cavilla, w postać Ciri wcieli się Freya Allen a w roli Yennefer z Vengenbergu - Anya Chalotra.
Oceniając drugi sezon
Wiedźmina nie można patrzeć na niego z perspektywy książki, a nawet doszukując się podobieństw z grą. Jeśli chodzi o serial z punktu widzenia książki, fabuła jest absolutnie zmieniana i do końca nie wiadomo z jakich przyczyn. Powieści Andrzeja Sapkowskiego to w zasadzie gotowy materiał na kilkusezonową przygodę na Kontynencie. W zamian za to dostajemy zmiany w głównej historii, w charakterystyce postaci, generalnie twórcy mieszają we wszystkim. Przykładem koronnym niepotrzebnych zmian jest wykreowanie postaci Lamberta i Eskela. Gdyby się nie przedstawili, fani książek po zachowaniu mogliby błędnie ich ocenić. Kolejnym przykładem jest życie Ciri w Kaer Morhen. Jest w dobry sposób opisane w
Krwi Elfów, pełne humoru i specyficznych sytuacji związanych z przybyciem Triss. Ten, w zasadzie, gotowy fragment, twórcy serialu, niepotrzebnie przekombinowali, tworząc dość niezręczne momenty.
Największym znamieniem serialu
Wiedźmin względem fanów powieści Andrzeja Sapkowskiego jest przekombinowanie. Jeśli natomiast spojrzy się na serial z perspektywy fana serialu, który rozpoczął wraz z Netflixem swoją przygodę na Kontynencie - to produkcja jest naprawdę dobra. Zarówno aktorsko główni bohaterowie trzymają poziom, tak jak nowi członkowie obsady dodają świeżości. Henry Cavill, po raz kolejny potwierdza, że naprawdę jest idealnym Geraltem. W drugim sezonie mamy jeszcze więcej mrukliwego wiedźmina ze specyficznym poczuciem humoru. Jak można narzekać na fabułę, tak tutaj twórcy odrobili lekcje, a Biały Wilk używa więcej niż jednego znaku wiedźmińskiego.
Podobnie jest, z jego zbroją, która bardziej oddaje istotę fachu jakim parał się Geralt. Na wyróżnienie zasługuje również postać Ciri grana przez Freye Allen. Przestaje być zagubioną dziewczynką i stara się sprostać oczekiwaniom wiedźminów. Jeśli również czekacie na książkowego Jaskra, możecie się jednak mocno zawieść. Serialowy Jaskier jest zupełnie inny w porównaniu do pierwszego sezonu. Staje się dużo bardziej dojrzały, a przed sobą stawia wiele moralnie trudnych decyzji. Nie każdy bohater nosi pelerynę, niektórym wystarczy lutnia.
Nowi w obsadzie
Wiedźmina tacy jak Basil Eidenbenz wcielający się w Eskela, Kim Bodnia, który gra Vesemira czy Mecia Simson, która wciela się w Franceskę Findbardi są skrojeni wizerunkowo pod swoje role. Oczywiście na ich postacie też należy spojrzeć z perspektywy książki (gdzie daleko stoją od swoich pierwowzorów) i serialu. W tym drugim wpisują się idealnie, Eidebenz jako Eskel dodaje absolutnie dużo charakteru do spokojnego siedliska wiedźminów. Jego krótki epizod to mieszanina tak wielu skrajnych emocji. Można śmiało żałować, że twórcy nie chcieli dać mu więcej czasu. Kim Bodnia natomiast, to idealny casting na Vesemira. Myślę że zarówno fani książek jak i gier oraz serialu mogą być zgodni, że tak sobie wyobrażali najstarszego z wiedźminów. Bodnia perfekcyjnie wprowadza postać mentora i nauczyciela. Nowością, która rzeczywiście była wyczekiwana przez fanów jest Francesca Findbardi - Simson zdecydowanie przekonuje w roli królowej elfów. Odbiega swoim wizerunkiem od książkowej wersji, jednak w kontekście fabuły serialu wypad świetnie. Zdecydowanie jedną z najlepiej obsadzonych postaci jest Rience, w którego fenomenalnie wcielił się Chris Fulton. Bez wątpienia oczekiwania zarówno fanów książki jak i serialu, w którym gra wyjętego spod prawa czarodzieja.
Wiedźmin to dbałość o szczegóły scenografii i kostiumów. Nowe miejsca które poznajemy, zachwycają swoim wyglądem i magią, która z nich wręcz bije. Drugi sezon stawia mocno na przedstawienie różnorodności Kontynentu tym bardziej jeszcze pogrążonego w chaosie spowodowanym walkami rasowymi. Po raz kolejny klimat kreuje świetny soundtrack, który jeszcze bardziej wciąga nas w świat magii i potworów.
Pomimo tego, że fabuła tych sześciu przedpremierowych odcinków, może się dla fanów książek wydać zmieszana, jakby wyleciała prosto z portalu, całość tworzy niesamowity klimat w drugim sezonie. Wiedźmin po raz drugi dostaje widowisko dopracowane w sposób szczegółowy. Obsada, zarówno ta, którą już znamy z pierwszego sezonu jak i nowi bohaterowie dodają jeszcze więcej emocji i magii do świata na Kontynencie. Pomimo potknięcia jakim jest fabuła,
Wiedźmin po raz drugi zasługuje na grosza od wszystkich, nawet wymagających wielbicieli uniwersum Andrzeja Sapkowskiego.
Pełna recenzja drugiego sezonu po premierze 17.12 !
Ilustracja wprowadzająca: fot. Materiał prasowy
Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya