Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kino Świat

Kokainowe wybrzeże - recenzja 1. sezonu

Autor: Katarzyna Janicka
30 sierpnia 2018
Kokainowe wybrzeże - recenzja 1. sezonu
Czyżby Hiszpania dała nam odpowiedź na Narcos? Kokainowe wybrzeże przecież dzieje się w czasach, kiedy to właśnie Pablo Escobar był królem białego proszku, a hiszpański serial opowiada o jego imporcie do półwysep iberyjski. Fariña (tytuł serialu i nazwa kokainy po hiszpańsku) rozpoczyna się w 1981 roku i przez 10 odcinków dociera do roku 1990. Młody Sito Miñanco (Javier Rey) otrzymuje szansę zarobienia większych pieniędzy na przemycie tytoniu. Tak trafia do grupy galicyjskich przemytników, którzy oprócz tytoniu importowali do Hiszpanii również haszysz. Okazało się, że Sito dobrze odnajduje się w takiej roli i postanawia pójść o krok dalej. Kontaktuje się z wysłannikiem kartelu z Medellín i tak rozpoczyna się jego „przygoda” z kokainą. Całość serialu oparto na książce o tym samym tytule, która opowiada o prawdziwych wydarzeniach i której sprzedaż, co ciekawe, przez jakiś czas była zakazana w Hiszpanii. Można pokusić się tutaj o twierdzenie, jak powyżej, że jest to hiszpańska od powiedź na Narcos, ale mało byłoby w tym prawdy. Po pierwsze główny bohater nie jest aż tak charyzmatyczny, jak Pablo Escobar. Nie jest też aż tak bezwzględny. Sino Miñanco, choć potrafi uwieść, nie tylko widza, ma w sobie pokłady empatii. Ten, kto nie widział Javiera Rey w innych rolach nie będzie potrafił docenić jego talentu. A aktor może się właśnie tym pochwalić. W Sito nie widać innych jego ról, nawet delikatnych nimi inspiracji. Znalazł się we właściwym miejscu i czasie. Zobacz również: Ostre przedmioty – recenzja 1. sezonu serialu HBO z Amy Adams
fot. materiały prasowe
Kokainowe wybrzeże nie jest aż tak intensywne jak Narcos. Jest to serial zdecydowanie spokojniejszy, ale wypełniony tymi samymi elementami – przemyt, śledztwo policji i wytrwały detektyw, ucieczka przed organami ścigania. Tutaj mamy jednak coś, czego nie doczekał Pablo Escobar, a więc więzienie. Serial, który można zobaczyć na Netflixie ma typowy hiszpański charakter. Nie jest przesadzony, a w punkt. Wszystko jest tam przemyślane, nawet użyte w nim kolory. Jak przystało na Galicję jest szaro, ponuro i deszczowo. Kiedy nasi bohaterowie wyjeżdżają na chwilę do Panamy barwy są bardziej soczyste i wyraziste. Jeżeli ktoś polubił brutalność i bezwzględność Narcos i tego samego będzie oczekiwał po Fariñi, niestety zawiedzie się. Co prawda morderstwa się zdarzają, ale nie na tyle, żeby pobić samego Escobara.

Kokainowe wybrzeże może i jest o tym samym, ale nie jest takie samo jak Narcos. Sam charakter prezentowanej historii tak, ale sposób jej opowiedzenia już nie. Wszystko rozwija się tutaj powoli, niespiesznie, ale pilnując każdego szczegółu. To jest serial, który należy oglądać uważnie, a wtedy sprawi nam największą przyjemność.

ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.