No cóż, John Boyega znów krytykuje fandom Star Wars, jak i zauważa że franczyza jest na wskroś biała, że obecność czarnoskórej postaci była niczym szok kulturowy.
Seria Star Wars narodziła się na przełomie lat 70. i 80., gdy coś takiego jak poprawność polityczna nie istniała, a ludzie za nic mieli sobie uczucia mniejszości. Z czasem to się jednak zmieniło, narodził się ruch woke, a także tolerancja i wyrozumiałość zaczęły być powszechne w co niektórych społecznościach. John Boyega, aktor który wystąpił w trylogii sequeli (wcielił się w Finna), zaznacza że mimo wszystko fandom Gwiezdnych Wojen nie należy do grupy tolerancyjnych.
W popkulturze są fandomy, które są bardzo przewrażliwiony i to właśnie fandom powinien tworzyć filmy i seriale z uniwersum, bo to właśnie oni wiedzą jak dana produkcja powinna wyglądać lepiej niż sam twórca uniwersum. John Boyega sugeruje, że do tego typu fandomu należy właśnie ten Star Wars, gdyż gdy on zadebiutował na wielkim ekranie w tejże franczyzie - spotkał się ze sporym rasizmem ze strony fanów. Aktor wyjawia to w nowym dokumencie Apple TV+ Number One on the Call Sheet: Black Leading Men in Hollywood.
Gwiezdne Wojny zawsze miały klimat bycia w najbielszej, elitarnej przestrzeni. To franczyza, która jest biała do przesady, do tego stopnia że samo istnienie w niej czarnoskórej osoby było czymś niezwykłym. Zawsze można poznać, że to coś znaczącego, kiedy niektórzy fani Star Wars próbują powiedzieć: ‘No ale mieliśmy Lando Calrissiana i Samuela L. Jacksona!’ To jak mówienie mi, ile kawałków czekolady jest w cieście. Po prostu wrzucili je tam na chybił trafił. [Fani] Nie mają nic przeciwko temu, że gramy najlepszego przyjaciela, ale gdy tylko dotykamy ich bohaterów, gdy przewodzimy, gdy przecieramy szlaki, nagle słyszymy: ‘O mój Boże, to już za dużo! To tylko podlizywanie się!’
Nowy Porządek to bezlitosna siła, która sieje strach i zniszczenie w kosmosie. Jednym z przywódców ugrupowania jest Kylo Ren – mroczny rycerz Jedi zafascynowany potęgą Dartha Vadera. Młody, lecz nadgorliwy wojownik zmierza prostą drogą ku ciemnej stronie mocy, a za przewodnika ma wyjątkowo niepokojącą postać. Tymczasem Republika znajduje się w rozsypce. Luke Skywalker zniknął bez wieści, a Leia dowodzi osłabioną armią, broniącą się resztkami sił przed naporem wroga. Iskierką nadziei okazuje się tajemnicza Rey – młoda samotniczka, która kryje w sobie pokłady olbrzymiej mocy. Czy dziewczyna zdecyduje się stanąć po stronie dobra w batalii, której stawką jest los wszechświata?
Źródło: variety.com / ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.