Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Twórz i rozwijaj swoje pasje z Huawei MatePad Pro

15. American Film Festival: Heretic - recenzja filmu. Jaki nauczyciel, taka lekcja religii

Autor: Adam Kudyba
7 listopada 2024
15. American Film Festival: Heretic - recenzja filmu. Jaki nauczyciel, taka lekcja religii

Ikona kina romantycznego, aktor grający artystokratę, premiera, malarza, Umpa-Lumpę, a nawet Fryderyka Chopina. Hugh Grant wypracował sobie opinię artysty o wielkim talencie i jeszcze większym snobizmie, narcyzmie, czy - mówiąc brutalnie - buractwie. Faktem jest jednak, że obecność Anglika na ekranie zawsze przykuwa uwagę. Po występie Granta w najnowszym horrorze autorstwa duetu Scotta Becka i Bryana Woodsa jeszcze bardziej nie będziecie mogli oderwać od niego wzroku.

Dość szybko poznajemy dwie młode mormonki - siostry Barnes (Sophie Thatcher) i Paxton (Chloe East). Misjonarki chodzą po miejscowości i dość nieskutecznie zachęcają do zgłębiania nauk swojego kościoła. Sytuacja zmienia się, gdy stają na progu drzwi pana Reeda (Hugh Grant). Mężczyzna od początku jest żywo zainteresowany nie tyle samymi wizjami prezentowanymi przez dziewczyny, co dyskusją z nimi na temat różnych aspektów religii, czy zakazów z nią związanych. Intelektualna dyskusja z czasem jednak przeradza się w walkę o przetrwanie. 

Religia była, jest i będzie odmieniana w kinie przez wiele przypadków. Nic dziwnego, wszak po dziś dzień jest fundamentem ludzkiego istnienia. Choć świat gromadzi wyznawców m.in. chrześcijaństwa, islamu, judaizmu czy buddyzmu, koniec końców wszystko sprowadza się do wiary w moc istniejącą ponad człowiekiem, byt, który o ile będziemy żyli zgodnie z jego naukami, jakoś nas wynagrodzi: da dobrobyt i szczęście w życiu doczesnym lub po śmierci - do wyboru, do koloru. Mamy jednak do czynienia ze skazą już na samym starcie w postaci człowieka, określanego jako kruchego, nieidealnego, zadowalającego się wycinkiem "wszechmocy", interpretacją która pozwala mu na wpływy i - tu słowo klucz - kontrolę.

Rzadko się zdarza, żeby film niemal idealnie zrównoważył budowanie klimatu z świetnym konstruowaniem historii, będącej przy okazji wciągającą, intelektualną ucztą. To w swoim menu ma właśnie Heretic, horror znacznie inteligentniejszy niż spodziewałbym się po duecie, który choć napisał świetny scenariusz do Cichego miejsca, miał na swoim koncie słabego Boogeymana i jeszcze słabsze 65. W niemal dwóch godzinach zamyka wciągającą grę gospodarza z jego gościniami, coraz bardziej przekraczające granice ich wytrzymałości testy konfrontujące misjonarki z ich własnymi przekonaniami i poczuciem kontroli nad swoimi decyzjami. Zarówno treść, jak i tempo tego teologiczno-socjopatycznego spektaklu jest bezbłędne więc widz łatwo powinien przyjąć perspektywę bacznego obserwatora tego, jak Reed pasjonacko próbuje dekonstruować kłamstwo, w którym, jak sugeruje, wychowywały się mormonki. Film ewoluuje w jeszcze większą ucztę, gdy podejmują one rękawice. Ale czy na pewno podejmują? Czy może pan Reed utkał plan tak idealny, że wziął to pod uwagę?

Warto zaznaczyć, że Heretic nie jest produkcją, którą należałoby uznać za jakkolwiek antyreligijną. Twórcy za pomocą nieraz przewrotnego scenariusza nie negują konieczności wierzenia w określoną doktrynę. Za cel obierają złudne budowanie nadziei, wybiórczość i sposób przekazywanych idei, zniekształcający podejście człowieka do życia. Film stawia bardzo dużo pytań i często próbuje na nie odpowiedzieć, ale w tym przegadaniu jest mądra i skuteczna metoda. Każde z trójki bohaterów poszukuje odpowiedzi, jest na innych etapach życiowych doświadczeń, pomiędzy samymi siostrami nieraz zajdą ciekawe niejasności. Dopóki dzieło Becka i Woodsa koncentruje się na spektaklu pomiędzy Reedem, Barnes i Paxton, jest najbardziej elektryzujący, błyskotliwie rozgrywa tę osobliwą debatę. Gdy przychodzi do praktyki w ostatnim akcie, jakość nie spada znacząco, ale łatwo odnieść wrażenie, że poziom ekscytacji ulega delikatnemu osłabieniu. Jak na trzymający w napięciu i wodzący za nos horror, sporo jest w tym filmie udanej i rozbrajającej komedii czy niespodziewanych nawiązań do współczesnej kultury (kto widział, ten wie o czym mówię). 

O ile z fanatyków religijnych nieraz czyniono filmowych antagonistów, o tyle reżyserskie duo umiejętnie odwraca ten schemat, stawiając w roli protagonistek młode, sympatyczne, wierzące dziewczyny, podczas gdy antagonistą jest (tu duże uproszczenie) rozbrajający religijne mechanizmy cynik. Reed to zresztą jedna z najlepszych ról Hugh Granta w jego rozległej karierze. Aktor bezbłędnie wtapia się w swoją postać, dysponującą jedynym w swoim rodzaju uśmiechem, zakłopotanymi minami, inteligentnym dowcipem, aurą czarującego i pełnego uroku osobistego gaduły.

Oczywiste jest, że za tymi sztuczkami jest sporo mroku i wchodzącego pod skórę upiornego dyskomfortu, z którym hektolitry charyzmy Granta współgrają fantastycznie, sprawnie budując niepokojące napięcie wokół bohatera, w którego się wciela. Wbrew pozorom Heretic jest jednak boiskiem, na którym aktorskie starcia są zaskakująco wyrównane. Sophie Thatcher i Chloe East świetnie się dopełniają - zarówno dzięki scenariuszowi pozwalającemu ich postaciom na rozwój, i pomiędzy subtelnymi różnicami, które co jakiś czas się ujawniają. Są inteligentnymi postaciami, które generalnie podejmują rozsądne decyzje i daleko im do bycia klasycznymi "damami w opałach". 

Trzeba też wspomnieć co nieco o warstwie wizualnej tego filmu. Teoretycznie nie ma w niej niczego rewolucyjnego, co odpowiednie gremia mogłyby obsypać nagrodami za wielce nowatorską robotę. Niemniej jednak, praca wykonana przez Chung-hoon Chunga zasługuje na lawinę oklasków. Ten operator ma na koncie wiele świetnych tytułów: Oldboy, Służąca, To, Ostatniej nocy w Soho, czy Wonka. Heretic będzie kolejnym tytułem w tym gwiazdorskim panteonie - choć dom pana Reeda nie jest z zewnątrz przesadnie imponujący, wewnątrz stanowi precyzyjnie zaprojektowany zbiór mechanizmów, trybików, korytarzy czy pułapek. Chung wraz z ludźmi odpowiedzialnymi za scenografię umacnia wizję domostwa mężczyzny jako starannie zbudowanego escape roomu, oldskulowej, ale spełniającej swoją funkcję, pułapki.

Studio A24 znów dowiozło nowy okaz kina grozy, któremu bardzo życzę, aby stał się dziełem ikonicznym i kultowym. Nie mam wątpliwości, że jakościowo Heretic stoi na bardzo wysokim poziomie i nie zmienia tego delikatnie rozjeżdżający się finał. Klaustrofobiczne i fantastycznie zainscenizowane kino grozy ze świetnym suspsensem, elektryzująca debata o kondycji ludzkiej wiary, dekonstrukcja religijnego kłamstwa bez dydaktyzmu, a wszystko to ubogacone o niemal bezbłędnie osadzone komediowe momenty. Po tym seansie jagodowe ciasto nie zasmakuje już tak samo…

Więcej filmowych recenzji na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.