Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Elli

Magiczne lata 80. w Paramount Network

Prawnik z lincolna - recenzja 3. sezonu serialu Netfliksa. Prawnicza vendetta Mickeya Hallera

Autor: Adam Kudyba
27 października 2024
Prawnik z lincolna - recenzja 3. sezonu serialu Netfliksa. Prawnicza vendetta Mickeya Hallera

Trzynaście lat temu świat po raz pierwszy poznał ekranowe przygody niepokornego adwokata. Mickeya Hallera sportetował wówczas Matthew McConaughey - co raczej nie powinno było nikogo dziwić. Do historii, wcześniej zawartej w książkach Michaela Conelly'ego wrócił Netfliks, rozpoczynając w 2022 roku jeden z najbardziej wciągających seriali tej platformy. Dziś jesteśmy już na jego trzeciej odsłonie, a pomimo upływu czasu, Prawnik z Lincolna na jakości nie traci.

Poprzedni sezon zakończył się solidnym cliffhangerem. Glory Days, prostytutka, o której bezpieczeństwo dbał Haller (Manuel Garcia-Rulfo), została znaleziona martwa. Mecenas z poczucia obowiązku (a jeszcze bardziej przez rozrywające go sumienie) chce rozwiązać tę sprawę. Aby zbliżyć się do tego, podejmuje się obrony Juliana La Cosse (Devon Graye), mężczyzny oskarżonego o zabójstwo Glory. Jak nietrudno się domyślić, siatka powiązań i liczba osób zamieszanych w tę sprawę sukcesywnie rośnie. Podobnie jak niebezpieczeństwo wiszące nad Mickeyem.

Fabularny układ Prawnika z Lincolna zasadniczo nie ulega zmianie. Mamy do czynienia z jedną, dominującą historię sprawą, wokół której Haller i jego zespół koncentrują uwagę i zasoby. Co za tym idzie, twórcy (bo ponownie cały sezon reżyserują różne osoby) nie uzupełniają jej aż tak często o poboczne, “jednorazowe” historie. Nie brakuje mimo tego lżejszych wątków, takich jak egzamin adwokacki Lorny, plany zawodowe Izzy, czy nowa (choć nie oszukujmy się, spodziewana) relacja Mickeya z pewną żeńską bohaterką.

Prawnik z Lincolna wszystko to naprawdę kapitalnie równoważy. Serio, wiele można zarzucić różnym produkcjom Netflixa czy innych platform streamingowych, nastawionym na tanie zwroty akcji, fabułę do połknięcia w jeden dzień. Niemniej jednak, poza nastawieniem na bingewatching ze strony widza potrzebne jest coś jeszcze. Przemyślana akcja, bohaterowie wobec których odczuwamy minimum emocji, dobre tempo. Te i inne elementy niniejszy serial zwyczajnie posiada. Znaczna większość odcinków ma bardzo dobre tempo, nie cierpi na dziury w historii i kończy się sensownym cliffhangerem.

Sama fabuła osadzona jest najmocniej oczywiście w gatunku kina sądowego. Niezmiennie bez żadnego problemu czy poczucia nudy można obserwować potyczki pomiędzy Hallerem a jego przeciwnikami, z których nie wszystkie zakończą się po jego myśli. Nie dowiemy się raczej nic nowego o systemie, w którym drąży adwokat - prokuratura to siedlisko węży, kartele narkotykowe złożone są z bezwględnych ludzi, a stopień nieczystych działań w szeregach policji i innych organów ścigania sięga bardzo głęboko. Intryga niewątpliwie wciąga, postacie w nią zaangażowane ogląda się z zainteresowaniem, ale mam wrażenie, że pośród niej zaginął trochę rozwój niektórych postaci. 

Mowa tu szczególnie o Cisco i Izzy - w przypadku pierwszego brakuje mi nieco dynamizmu między nim a Hallerem, zaś gdy mowa o dziewczynie - mam ciche wrażenie, że (z całą sympatią dla tej postaci) twórcy nie do końca mieli pomysł na jej losy. Zadziałał za to wątek Eddiego Rojasa, młodego chłopaka, który zostaje szoferem tytułowego bohatera. To jedna z najciekawszych postaci nowego sezonu, a jednocześnie, zwłaszcza na początku, prowokująca najwięcej pytań. Co do zasady jednak, wszystkie postacie z ekipy Hallera (włącznie z nim samym) rozpisane są w taki sposób, że wypadają bezbłędnie jako jeden wielki, zgrany i traktujący się jak rodzina team.

Choć mogło się obyć bez pewnych (zobaczycie których) elementów pod koniec serialu, trzeci sezon Prawnika z Lincolna jest zdecydowanie najbardziej osobistym dla Mickeya. Haller nagina zasady, wykorzystuje różne triki czy niemożliwą do zanegowania charyzmę, żeby postawić na swoim i posunąć sprawę do przodu. Jego relacja z Glory Days z poprzedniego sezonu została zbudowana na tyle umiejętnie, że łatwo uwierzyć w personalny stosunek i zawziętość Mickeya wobec rozwiązania morderstwa popełnionego na bliskiej mu osobie. Manuel Garcia-Rulfo jak zwykle bezbłędnie balansuje między bezczelnością, urokiem i niemalże detektywistycznym zacięciem swojej postaci, którą ogląda się po prostu z zainteresowaniem. Jest autentyczny.

Nie samym tytułowym prawnikiem jednak serial stoi. Jak wspomniano wyżej, protagoniści stanowią zgraną drużynę, w której brak jednego elementu mógłby zaburzyć harmonię. Niezmiennie dobrze się ogląda Becki Newton w roli uroczej, ale ambitnej i niedającej sobie wchodzić na głowę Lorny, czy Angusa Simpsona jako budzącego respekt Cisco. Zwłaszcza Lorna ma coraz więcej do powiedzenia w kancelarii i to dobrze - dojrzewała do tego od początku. Świetna jest również Yaya DaCosta w roli twardej jak skała prokuratorki, którą w tym sezonie dopadną zawodowe demony. Interesujący "epizod" notuje również Holt McCallany. Aktor przyzwyczaił nas do grania twardych facetów i tutaj nie jest inaczej - wciela się w byłego glinę, któremu lata temu Mickey zalazł za skórę i po ponownym spotkaniu nie planuje odpuścić dawnej urazy. 

O ile wiele seriali mających dwa sezony i więcej cierpi na słabszą jakość względem pierwszej odsłony, o tyle Prawnika z Lincolna to się nie tyczy. Ma swoje mankamenty, ale biorąc pod uwagę, że ma najbardziej wciągającą zagadkę kryminalną jak dotychczas, bardzo sprawne tempo, pełnokrwistych bohaterów i świetnie rozrysowaną stawkę, łatwo o tym zapomnieć i oddać się uciesze w postaci oglądania. Gorąco do tego zachęcam.

Więcej recenzji seriali na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.