Pierwszy sezon English Teacher dobiegł końca, a ostatni odcinek trafił do sieci w ironicznie idealnym momencie, czyli Dniu Nauczyciela. Finał przyniósł szczęśliwe zakończenie dla szkolnych bohaterów, ale pozostawił też producentom otwarte drzwi do możliwej kolejnej odsłony. Czy do niej dojdzie? Czas pokaże.
Seans tego serialu to jazda bez trzymanki. Z jednej strony zdaję sobie sprawę z ogromnego przerysowania wydarzeń, które dzieją się w wymyślonej szkole. Uczniowie są albo skrajnie lewicowi, albo skrajnie prawicowi. Osoby pozostające gdzieś pośrodku raczej nie dzielą się swoimi przemyśleniami. Nauczyciele, w ramach działań zapobiegawczych, biorą udział w kursie strzelania. Jasne, po co uświadomić młodych w absurdalności posiadania broni? Lepiej wręczyć tę broń w ręce opiekunów. Jeśli uczeń przyjdzie do szkoły z pistoletem, zawsze można mu odstrzelić dłoń, w której go trzyma, prawda?
fot. materiały prasowe
Z drugiej strony, po seansie całego pierwszego sezonu, doszłam do wniosku, że przecież te karykaturalne wydarzenia dzieją się naprawdę. Brian Jordan Alvarez jest obytym w świecie mediów człowiekiem. Wątpię, żeby przeglądając wiadomości czy scrollując na TikToku, z którego aktywnie korzysta, nie wpadł na doniesienia z amerykańskich szkół. Nauczyciele może nie strzelają do celów za szkolnym boiskiem, ale dostają do ręki specjalny metalowy pręt, który, po włożeniu w odpowiednie wgłębienie w drzwiach, posłuży za blokadę. Do tego kuloodporne plecaki dla dzieci, systemy alarmowe, bramki przy wejściach do szkół jak te z lotnisk czy sądów. Może ta przerysowana wizja jest tak naprawdę odbiciem naszej rzeczywistości.
Na cały sezon składa się osiem odcinków, każdy po około dwadzieścia minut. Produkcja idealna na binge watch w jeden wieczór. Humor bywa nieco niezręczny, może millenialski, ale ma to swój urok. Młodzi nauczyciele z wielkimi ambicjami, chcący zmienić oblicze systemu oświaty, nie zawsze umieją wstrzelić się w gusta Zetek czy pokolenia alfa. Doceńmy jednak ich starania, choćby były nawet bardzo crindżowe.
fot. materiały prasowe
Uczniowie stanowią jedynie tło opowieści, często ,,pomagają” rozpocząć konflikt między opiekunami. To nauczyciele stoją na pierwszym planie. Śledzimy ich pracę w szkole, ale też życie prywatne. Najwięcej usłyszymy o wzlotach i upadkach miłosnych przygód Evana, ale posłuchamy też o mężu Gwen i jego konsekwentnej walce z przydomowym basenem. Dzięki temu widzimy w nich po prostu ludzi, nie tylko edukatorów z miejscowego liceum.
Serial ma swoje lepsze i gorsze momenty. Nie trafi do mojej topki serialowej, ale na pewno zapewnił mi rozrywkę i skłonił do myślenia. Amerykański system nauczania jest dziwaczny, a jednak to właśnie Stany Zjednoczone mogą pochwalić się najlepszymi uczelniami na świecie. Kraj absurdów, szczególnie jeśli chodzi o edukację, równocześnie niezmiennie intryguje i przyciąga. Brian Jordan Alvarez, tworząc ten serial, wykonał kawał dobrej roboty. Jestem ciekawa jakie projekty stworzy w przyszłości. Może rozkręci swoją TikTokową karierę muzyczną? Zobaczymy.
Studentka dziennikarstwa, miłośniczka szeroko pojętej popkultury. Fanka filmów Marvela, krwawych horrorów i Szekspira. W wolnej chwili czyta książki, robi zdjęcia i chodzi na koncerty. Od niedawna zapalona widzka dokumentów. Marzy o prowadzeniu zajęć filmowych dla dzieci i młodzieży.