Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

My Hero Academia tomy 1-5 – recenzja mangi

Autor: Mateusz Chrzczonowski
6 czerwca 2020

Superbohater zawsze kojarzy się z czymś wyjątkowym, z niespotykanymi u innych umiejętnościami, supermocami i tak dalej. A co jeśli te supermoce stałyby się pospolitą cechą większości ludzi na świecie i praktycznie każdy mógłby zostać bohaterem?

Właśnie taki świat poznajemy w mandze My Hero Academia, gdzie ponad 80 procent ludzkości przejawia supermoce. Nie trudno jedna sobie wyobrazić, że życie osoby bez supermocy w świecie, gdzie praktycznie każdym może pochwalić się jakimiś specjalnymi umiejętnościami, do najłatwiejszych nie należy. Dokładnie w takiej sytuacji znalazł się główny bohater mangi, Izuku Midoriya. Od małego musiał zmagać się ze swoją innością, a o ironio czyniło go takim bycie całkiem zwyczajnym. Gdy wszyscy jego rówieśnicy odkrywali swoje moce, on pozostawał nieobdarzony. W wieku czterech lat otrzymał diagnozę od lekarzy, że nie będzie miał żadnych mocy. Było to wielkim ciosem, gdyż od zawsze marzył o zastaniu profesjonalnym superbohaterem, a jego wielkim idolem był All Might, bohater numer 1.

Zobacz również: Magi: Labyrinth of Magic tomy 6-10 – recenzja mangi

Midoriya jednak, jak na klasycznego protagonistę z shounen mang przystało, nie poddaje się tak łatwo. Nadal celuje w zostanie superbohaterem, a po ukończeniu gimnazjum chce iść do elitarnej szkoły dla bohaterów, czyli UA. Oczywiście bez mocy jego szansę na dostanie się tam są zerowe, ale od czego mamy „niespodziewany” zwrot wydarzeń. Jego przyjaciel ze szkoły zostaje zaatakowany przez złoczyńcę, wtedy Midoriya bez zastanowienia rusza mu na ratunek. Nie ma szans na zwycięstwo, ale jego postawa motywuje innych do działania, co ostatecznie pozwala zażegnać zagrożenie. Świadkiem tego zdarzenia był All Might. Bohater numer 1 postanawia, że to właśnie Midoriya będzie jego następco. Okazuje się bowiem, że jego moc jest przekazywana od kilku pokoleń bohaterów, a teraz przejmie ją właśnie nieobdarzony Midoriya. My Hero Academia Na początku nie jest oczywiście kolorowo. Ciało Midoriyi było za słabe na przekazanie mocy, więc do czasu egzaminu w UA musiał morderczo trenować. Gdy nadchodzi czas egzaminów, chłopak otrzymuje moc, jednak kompletnie nie umie jej używać, przez co za każdym jej wykorzystaniem poważnie uszkadza swoje ciało. Ledwie dostaje się do szkoły. Jednak to właśnie od początków nauki w liceum dla superbohaterów zaczyna się prawdziwa przygoda Midoriyi. Uczy się tam dużo osób obdarzony w silne moce. Chłopak musi więc szybko opanowywać swoje nowe zdolności, aby nie zostać w tyle w rywalizacji. Prędko staje oko w oko ze złoczyńcami, walcząc o życie, a także bierze udział w turnieju, gdzie musi pokazać, że jest godnym posiadaczem mocy One For All, którą przekazał mu All Might.

Zobacz również: Spy x Family – tom 1 – recenzja mangi

Gdybym miał wymienić tylko jedną zaletę My Hero Academia, bez wątpienia byłyby to postacie. Mangaka Kohei Horikoshi na potrzeby tytułu stworzył kilkadziesiąt postaci, z których dużą część poznajemy już w pierwszych pięciu tomach. Zaprojektował dla nich wyrazisty wygląd, stroje, supermoce oraz parę ciekawych backstory. Sama klasa 1A, do której należy Midoriya, to dwadzieścia indywidualności, z czego każdy czymś się wyróżnia i zapada w pamięć. Nie wszyscy mieli jeszcze odpowiednio dużo czasu, ale na pewno jeszcze będzie na to pora i każdy z nich czymś zabłyśnie. Widać bowiem, ze mangaka stara się dbać o postacie. Oczywiście jest tu kilku faworytów, którzy się bardziej wyróżniają. Poza Midoriyą można wspomnieć o Bakugo, czyli przyjacielu Midoriyi z dzieciństwa, Todorokim, który dostaje dużo czasu na backstory w piątym tomie, czy też Urarace, dziewczynie z mocą antygrawitacyjną. Ale serio, można polubić całą dwudziestkę. Jeśli chodzi o antagonistów, to mamy już w pierwszych pięciu tomach małe przebłyski zwiastujące przyszłe starcia. Niestety nie wiemy jeszcze za wiele i musimy czekać na dalszy rozwój wydarzeń, ale z pewnością jest na co. Z pięciu tomów mogę wyróżnić szczególnie dwa wydarzenia, które niezwykle przypadły mi do gustu. Po pierwsze starcie ze złoczyńcami, gdzie młodzi, niedoświadczeni kandydaci na bohaterów musieli szybko nauczyć radzić sobie z zagrożeniem i umiejętnie korzystać ze swoich zdolności. Drugie to oczywiście turniej, a zwłaszcza pojedynek Midoriyi z Todorokim. Pierwszy chciał udowodnić swoją wartość All Mightowi, a drugi zmagał się ze smutną przeszłością i niechęcią do używania swoich ognistych mocy. Pojedynek robił ogromne wrażenie ze względu na emocjonalny charakter, ale też ze względu na intensywność oraz dynamiczny sposób rysowania starć. Zresztą rysunki w mandze to cudeńko i najwyższa klasa. A, i jeszcze plusik za tłumaczenie, w paru miejscach pozytywnie zaskakuje.

Zobacz również: Fire Force tomy 1-3 – recenzja mangi

My Hero Academia może na pozór wydawać się kolejną zwyczajną serią shounen, gdzie skupiono się głównie na walkach. Jednak takie podejście może tu akurat wyjść tylko na plus, w końcu mamy do czynienia z superbohaterami i fantastycznymi mocami. Gdy jeszcze dodamy do tego, że poznajemy mnóstwo zróżnicowanych i ciekawych postaci, to każdy pojedynek jawi się prawdziwą ucztą dla czytelnika. Naprawdę, starcia sprawiają tu wielką przyjemność, a cała seria wciąga do reszty.
[gallery size="medium" ids="114250,114251,114249,114252,114253"]

Tytuł oryginalny: Boku no Hero Academia Scenariusz i rysunki: Kohei Horikoshi Tłumaczenie: Karolina Dwornik Wydawca: Waneko Ocena: 75/100

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni. | [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.