Gotham City to niejako synonim podłej, żarłocznej metropolii, będącej uosobieniem miasta-demona. Na straży stoi wprawdzie sam Batman i jego poplecznicy, ale naprzeciw niego mamy Jokera i całą ferajnę z Arkham. Nie wspominając o drobniejszych łotrzykach i kilku gangach. Na szczęście w cieniu działań Mrocznego Rycerza działa specjalny Wydział Poważnych Przestępstw gothamskiej policji, zajmujący się sprawami ekstraordynaryjnymi. Ten, kto pomyśli, że w jego skład wchodzą gliniarze rodem z głośnych filmów policyjnych, ten będzie w błędzie - funkcjonariusze WBB to dość zwyczajne osoby, co nie znaczy, że nie są w stanie stawić czoła Two-Fce'owi czy Szalonemu Kapelusznikowi. Brubaker i Rucka podzielili się scenariuszem - jeden odpowiada za zmianę dzienną, drugi - za nocną. Daje to ciekawy dysonans, niedzielący jednak skrajnie obu zespołów. Większą część serii ilustrował Michael Lark, potrafiący pokazać Gotham z jego bardziej niebezpiecznej strony i z perspektywy innej niż Jaskinia Nietoperza. A gdzie sam jej rezydent? Batman czasem się przewija, lecz przez większą część policjantów jest traktowany jak niechciany członek rodziny, który jednak od czasu do czasu się przydaje. Oderwanie od Wayne'a i wyróżnienie bezkompromisowych glin jest naprawdę świetnym zabiegiem czyniącym z tego komiksu pozycję obowiązkową zarówno dla fanów Batmana, jak i dobrych kryminałów.
Neil Gaiman w swoich dziełach ukazuje mrok w niezwykły sposób, nieco baśniowy, mistyczny, a przez to bardziej niepokojący niż ten nacechowany brutalnością i dosłownością. Dave McKean z kolei to człowiek rozumiejący swą powinność w sposób znacznie szerszy niż przeciętny ilustrator - nie ogranicza się on do samego ołówka, a tworzy kolaże, będące połączeniem rzeźby, fotografii i wielu innych rozmaitych sztuk plastycznych. Nic dziwnego, że współpraca obu panów od lat jest tak sukcesywna - rozumieją się oni lepiej niż wieloletni towarzysze broni, a synteza ich twórczości rodzi właśnie takie perełki jak Czarna Orchidea. Historia ma miejsce w klasycznym świecie DC, a tytułowa Czarna Orchidea to dość wyjątkowa superbohaterka. Jej historia wydaje się być zbyt hipnotyczna, aby mogła być realna. Oniryczna, nieco melancholijna opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości i przeszłości, które lepiej zostawić w odmętach niepamięci.
Willa Eisnera nie trzeba przedstawiać - wystarczy wspomnieć, iż najbardziej prestiżowa nagroda w świecie komiksu nosi jego nazwisko. Twórca Spirit nie tworzył wprawdzie wiele w klimatch superbohaterskich, jednak jego wpływ na komiks jest nieoceniony. Umowa z Bogiem to zbiór trzech historii rozgrywających się przy ulicy Dropsie Avenue w Nowym Jorku. Czas akcji jest dość szeroki, najczęściej obejmujący lata 20. i 30. Przewijający się przez czynszowe kamienice ludzie wielu narodowości, wielkie i drobne podłości, relacje między ludźmi, które wahają się od otwartej nienawiści do skrytej miłości i klimat świata, który przeminął. Wyraźnie nakreśleni bohaterowie, niekiedy epizodyczni, niekiedy zostający na dłużej, nie są obojętni, a ich losy są nader ludzkie i bez przejaskrawień. Wszystko to zilustrowane niesamowitymi rysunkami Eisnera, wyprzedzającymi swoją epokę, a zarazem stanowiącymi kwintesencję jego pionierskiego stylu. Cóż więcej rzec - trzeba poznać rękę mistrza!
Brian Azzarello czuje się znakomicie w kryminalnych klimatach, co świetnie pokazuje jego spojrzenie na klasycznego złoczyńcę DC Comics w tytule Joker. Prawdziwy kunszt widać jednak w dziele stworzonym z Eduardo Risso - 100 naboi. Agent Graves pomaga ludziom w sposób niecodzienny, dając im zamiast ryby wędkę. Ludziom, którzy doznali wielkiej straty i krzywdy wręcza neseser z pistoletem i setką naboi, pokazując przy tym fotografię tego, kto najbardziej winny jest ich cierpienia. Nie muszę wspominać, że pociski są absolutnie nie do wykrycia, a ci, którzy dokonują za ich pomocą sprawiedliwości, nie wydają się być mściwymi mordercami, a wykonawcami woli Temidy. Komiks stawia tym samym pytanie o sprawiedliwość i sposoby jej egzekwowania - czy samosądy to zjawisko, które należy potępiać czy wprost przeciwnie - same w sobie są zbrodniami? Pod działaniami Garvesa kryje się jednak coś więcej...
Życie i czasy Sknerusa McKwacza Dona Rosy to jedna z najlepszych biografii i w ogóle komiksów, jakie czytałem. Scenariusz jest oparty na schemacie od pucybuta do milionera - oto młody kaczor ze Szkocji zaczyna jak czyściciel obuwia na ulicach Glasgow, tam też zarabia swą pierwszą, legendarną dziesięciocentówkę. Młodziutki Sknerus trzymający w rękach chłodną monetę wie, że to nie koniec i stać go na wiele więcej. I tak autor rzuca nas w wir przygód najbogatszego kaczora Kaczogrodu, przenosząc nas od ogarnietego gorączką złota Klondike, poprzez sawanny Czarnego Lądu, aż po australijskie stepy. Życie Sknerusa nie jest jednak wyłącznie pasmem sukcesów i udanych inwestycji - kaczor niejednokrotnie upada, stając na skraju bankructwa. Opowieść zawiera też w sobie dużo ciepła, ale też goryczy - główny bohater wszak nie jest typem dobrodusznego i hojnego mecenasa, co odczuwa dość mocno jego otoczenie. Biografia jednej z klasycznych postaci kultury popularnej, łączy w sobie treści zrozumiałe dla młodego odbiorcy i takie, dzięki którym lektura ta będzie interesująca dla nieco starszego czytelnika.
Przyjdź Królestwo ilustracji Alexa Rossa i pióra Marka Waida opowiada o herosach, którzy przekroczyli pewne granice - te dotyczące tożsamości, roli w społeczeństwie i samego człowieczeństwa, które w niektórych momentach jest dość ulotne. Oto w wyniku pewnego incydentu Superman traci swe społeczne poparcie na rzecz młodszego pokolenia superbohaterów. Generacji, która nie przebiera w środkach, gotowej do ostateczności w kwestii rozwiązywania problemów ze złoczyńcami. Sęk w tym, że ich radykalne metody z biegiem lat zaszły za daleko, co widać jasno w ofiarach wśród ludności cywilnej. Widząc hulanki młokosów Supek i stara gwardia wracają - nie są jednak w pełni zjednoczeni. Mroczny Rycerz ma swoją filozofię, co sprawia, że nie otrzymujemy kolejnej opowieści z przewidywalnym finałem, a kolejna sprzeczność interesów między dwoma herosami DC nie będzie dała się rozwiązać podwórkową bójką. Nie można zapomnieć o popisach mistrza Rossa - jego superbohaterowie prezentują się niczym antyczni bogowie, w pełnej chwale, majestacie, tak bardzo kontrastując z pokoleniem juniorów, którym bliżej do szkolnej łobuzerki z supermocami. Dzieło ikoniczne i epokowe - najlepszy przedstawiciel Elseworlds, jakie stworzyło DC.
Akira to jeden z tytułów japońskiej sztuki komiksowej, który poznać należy w pierwszej kolejności. I to nie tylko dlatego, że jest to po prostu znakomita opowieść. Otomo Katsuhiro pokazuje nam historię nastolatka należącego do motocyklowego gangu, który pechowym dla siebie splotem wydarzeniem w wyniku wypadku trafia pod opiekę pewnych sił, które przy okazji rehabilitacji młodzieńca dodają mu nieco bonusów. W ich efekcie Tetsuo otrzymuje wachlarz umiejętności, czyniących z niego naprawdę potężną jednostkę. Jak głosi porzekadło - z wielką mocą idzie wielka odpowiedzialność - czego nastolatek zdaje się nie rozumieć. Akira to dzieło wielopoziomowe; ukazuje postnuklearny lęk Japończyków, jednocześnie przedstawiając ich technologiczne ambicje i specyfikę społeczeństwa. Nie jest to z pewnością szkolna opowiastka o grupce przyjaciół. Wizja mangaki zainspirowała Katsuhiro Otomo, który stworzył jeden z najbardziej uznanych obrazów anime.
Nie każdy tytuł osiąga od początku sukces - musi nadejść odpowiedni autor, aby wynieść go na szczyt. Saga o Potworze z Bagien stworzona została przez niezapomnianego Lena Weina i Berniego Wrightstona, lecz jej sukces miał nadejść wraz z runem Alana Moore' a. Twórca zmienił całkowicie podejście do tej postaci: skupił się na psychice i wnętrzu tytułowej postaci będącej w istocie człowiekiem niefortunnie zamienionym w bestię. Przepiękne rysunki zachwycają szczegółowością fauny i flory otaczającej głównego bohatera. Udział northamptońskiego artysty nadał rozpęd serii, lecz nie umniejszajmy wkładu pomysłodawców - dali oni życie wspaniałej postaci, której losy mogły potoczyć się zgoła inaczej, gdyby nie ich praca i odpowiednie ukierunkowanie postaci.
Brian K. Vaughan to jedno z najgłośniejszych nazwisk komiksu ostatnich lat, głównie za sprawą Sagi. Opowiada ona o losach pary kochanków, lecz nie byle jakich, a będących po dwóch stronach zwaśnionych konfliktów i na dodatek połączonych potomkiem, a raczej potomkinią. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że rzecz ma miejsce w kosmicznych realiach, a para staje się obiektem zainteresowania obu zwaśnionych stron. Narratorem jest ich córka, która niekiedy z ironią opisuje dzieje swoich rodziców. Rysunki Staples bywają skromne, lecz w swej prostocie ukazują najlepiej głębię historii Vaughana, nie odwracając uwagi od istoty tego dzieła. Cykl słusznie nagradzany Eisnerami i zapewne na stałe wpisujący się w kanon komiksu.
Pierwsze dni działalności herosa nie opiewają zbyt wieloma sukcesami. Oto pojawia się na mieście ubrane w dziwny strój indywiduum, które bez aprobaty władz (a często przeciw nim) wymierza sprawiedliwość. Batman- Rok Pierwszy, jak sama nazwa wskazuje, mówi o pierwszych dwunastu miesiącach działalności Mrocznego Rycerza. Frank Miller nie dał młodemu Wayne'owi szans na spektakularny start - włodarze Gotham nie należą do najuczciwszych, komisarz Loeb uważa Batmana za przestępcę, a sami kryminaliści jeszcze nie do końca wiedzą kim on jest. Podskórny odruch strachu przed herosem nie został jeszcze więc wyrobiony, co pozwala im hulać w najlepsze. Równolegle do działań herosa karierę w Gotham zaczyna Jim Gordon - glina, który wyznaje nieco ine zasady, niż jego skorumpowani koledzy po fachu. Obaj dostają tęgie lanie, ale też obaj za każdym razem się podnoszą, pragnąc naprawić staczające się miasto. Duet Miller-Mazzucchelli pokazał, na co go stać - Batman- Rok Pierwszy jest jednym z najważniejszych dzieł w historii Obrońcy Gotham i jednym z najlepszych opowieści o początkach superbohatera w ogóle.
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.