Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

grafted

„Bunt we mnie rośnie – ale to świadomy bunt” – Mila Jankowska o aktorstwie, hejcie i buncie

Autor: Mikołaj Lipkowski
19 lutego 2025
„Bunt we mnie rośnie – ale to świadomy bunt” – Mila Jankowska o aktorstwie, hejcie i buncie

Mila Jankowska to jedna z tych aktorek młodego pokolenia, które nie boją się mówić wprost o swoich przemyśleniach i emocjach. W szczerej rozmowie opowiada o roli w serialu Kibic, o tym, jak radzi sobie z hejtem, oraz o tym, dlaczego bunt jest dla niej tak ważny. Choć sama nie jest fanką piłki nożnej, rola Blanki stała się dla niej wyjątkowym wyzwaniem, a praca nad postacią pomogła jej zgłębić zupełnie nowy świat. 

Lubisz piłkę nożną?

Szczerze mówiąc to nie mam z piłką nożną nic wspólnego, oprócz tego że zagrałam w serialu Kibic. Ten sport nie jest mi bliski. Niemniej szanuje wszystkich fanów. Jednak zgłębiałam trochę temat w ramach przygotowań do serialu.

To wtedy co Cię zachęciło do wystąpienia w Kibicu?

Na pewno dużą rolę odegrała wizja współpracy z Łukaszem Palkowskim. Poza tym postać Blanki od początku mnie intrygowała – bardziej niż sama tematyka piłki nożnej. Czułam, że ta rola jest dla mnie i chciałam się z nią zmierzyć. Jednocześnie stanowiło to dla mnie wyzwanie, ponieważ wkroczyłam w świat, który mi jako Mili, nie był znany. Oczywiście, opowiadana historia to fikcja, ale zawiera też elementy prawdy, więc miałam okazję nieco zgłębić ten temat. Wiele czynników wpłynęło na moją decyzję, jednak kluczowe było to, z jakimi ludźmi będę pracować. Poczułam, że to wyjątkowa okazja, więc nie wahałam się ani przez chwilę.

Utożsamiasz się w jakimś stopniu ze swoją postacią?

Utożsamianie się to trochę za dużo. Na pewno znajdę jakieś punkty wspólne. Zawsze próbuję przenieść do postaci cząstkę siebie. Mimo wszystko Blanka, nie jest zbliżona do mnie prywatnie. Jest dla mnie ważna, bardzo się z nią związałam, był to istotny dla mnie moment w życiu. Jeśli chodzi o punkty wspólne z postacią, na pewno jest to wrażliwość, samoświadomość i konkretny cel w życiu.  

fot. Łukasz Bąk

Nie widzimy Cię w wielu rolach, poza paroma tytułami. Czy sądzisz, że Kibic otworzy Ci furtkę na większe role i Netflix Cię zatrzyma na dłużej? 

Trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że ta rola otworzy przede mną nowe możliwości. Jako aktorzy często liczymy na to, że duża premiera pomoże nam rozwinąć skrzydła, i w głębi duszy również na to liczę. Jednak znam realia tego zawodu i wiem, jak funkcjonuje branża – takie oczekiwania nie zawsze mają sens. Wiele czynników jest poza moją kontrolą. Mogę jedynie solidnie przygotować się do castingu, ale nawet wtedy nie wszystko zależy ode mnie. Na przykład, jeśli gram z partnerem, może się okazać, że nie czujemy chemii lub on nie jest dobrze przygotowany. Moje możliwości decyzyjne są więc ograniczone. Chciałabym robić więcej i mam świadomość, że jestem dopiero na początku swojej drogi. Mimo to jestem wdzięczna, że mogę brać udział w tak dużych projektach. Staram się jednak nie skupiać na oczekiwaniach, by uniknąć rozczarowania i nie tracić motywacji.

Kibic zdobywa mieszane opinie. Mi jednak się bardzo podobał. Czy czytasz lub oglądasz te wszystkie recenzje i wyciągasz z nich wnioski? Czy raczej wolisz nie zaprzątać sobie tym głowy? 

To jest dobry temat! Ostatnio dużo o tym myślałam. Nie ukrywam, że sporo czytam i pozwalam sobie na to. Mam świadomość, że to dopiero początek mojej drogi, a moja ciekawość jest ogromna. Jednocześnie wiem, że nie mam jeszcze tak silnego „filtra” jak bardziej doświadczeni koledzy i koleżanki, którzy przeszli już wiele i nie zaprzątają sobie tym głowy. A jeśli nawet czytają opinie, to nie biorą ich do siebie. Przy mojej wrażliwości jest to trudne – szczególnie na początku – żeby oddzielić konstruktywną krytykę od emocji i nie brać wszystkiego do siebie. Dlatego świadomie konfrontuję się z tym tematem, wiem że muszę się nauczyć z tym radzić. Wierzę, że jest to kwestia doświadczenia, ale przede wszystkim poczucia własnej wartości i przekonania, że wiem co robię. Nie chce, żeby jedna recenzja sprawiała, że poczuje się „beznadziejną aktorką" , jest to proces, przez który przechodzę i którego wciąż się uczę.

Taco Hemingway w Makarena Freestyle nawinął Zawsze słucham, co mi powie hejter bo wyciągnę wniosek, potem zrobię lepiej.

Można myśleć w ten sposób! Jednak, żyjemy w takich czasach, w których nie mamy pojęcia o tym, kto jest autorem tego typu komentarzy. Czasami jest to po prostu hejt dla hejtu, a na takich słowach nie powinniśmy się zatrzymywać. Jest znacząca różnica między hejtem a konstruktywną krytyką.

Hejt jest sporym problemem w XXI wieku. Znam sporo osób, które zaczynały fajne projekty lecz przez hejterów i brak pewności siebie rzuciły to wszystko. Wracając jednak do Twojego utożsamiania się z Blanką - zagłębiałaś się w środowisko kibolskie? Blanka to nie jest, przepraszam za wyrażenie, dresiara patusiara, a wykształcona dziewczyna. 

Szczerze mówiąc, nie zagłębiałam się szczególnie w środowisko kibolskie. Był moment, kiedy zastanawiałam się, na ile powinnam się w to wgłębiać, ale im bardziej budowałam postać Blanki, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że ona sama wchodzi w to środowisko stopniowo – z odcinka na odcinek. Dlatego uznałam, że na początku nie muszę mieć pełnej wiedzy na ten temat. Ta nieświadomość, zarówno u Blanki, jak i u mnie jako aktorki, mogła mi wręcz pomóc w wiarygodnym przedstawieniu jej rozwoju. Skupiłam się więc na psychologicznym portrecie Blanki, co jest dla mnie niezwykle istotne. Poza bazą scenariuszową zależało mi na stworzeniu jej przeszłości, pewnej kontynuacji, która nada jej głębi. Oczywiście wszystkie te pomysły konsultowałam z reżyserem, żeby nasze wizje się zgrały. Potem zaczęłam budować postać także na poziomie fizycznym – zastanawiałam się, jak chodzi, jakiej muzyki słucha, jak się ubiera. Przygotowywałam stylizacje, które pokazywałam na przymiarkach kostiumografce - Monice Biardzkiej i charakteryzatorce - Iwonie Kajszczak. Część moich propozycji udało się przemycić, dzięki czemu postać była tworzona wspólnie. Stylizacja Blanki bardzo przypadła twórcom do gustu. Pamiętam, że pierwotnie były zdjęcia dziewczyny z czerwonymi pasemkami – ostatecznie pomysł pasemek się przyjął, ale z czerwieni zamieniliśmy je na niebieskie. Bardzo cieszyłam się, że miałam czynny wpływ na budowanie wizerunku postaci. Z doświadczenia wiem, że zdanie aktora nie zawsze jest brane pod uwagę, a jednak uważam, że to ogromnie pomaga w kreowaniu i wiarygodnym odgrywaniu roli.

fot. Łukasz Bąk

Wspomniałaś o wybieraniu stylizacji do Blanki. Widzę wspólne czynniki co do ubioru z Paulą z #BringBackAlice. Czy elementy Twojej garderoby przeszły na postacie?

Szczerze mówiąc to nie. Absolutnie nie! 

Czyli nie jesteś streetwearówą? (śmiech)

Myślę, że czasami mogą pojawiać się pewne podobne elementy, ale to zdecydowanie nie jest mój styl. Według mnie wizerunkowo te postaci były zupełnie inne. W przypadku Pauli szliśmy w stronę wyrazistej, seksownej estetyki – było dużo odkrytego ciała, ale w przemyślany i świadomy sposób. U Blanki natomiast wszystko wydaje się bardziej przypadkowe, niedopasowane. Ona po prostu wyciąga z szafy pierwsze lepsze rzeczy i zakłada je bez większego zastanowienia. Paula miała bardzo konkretny, skompletowany styl, w którym wygląd odgrywał istotną rolę. Może się wydawać, że są do siebie podobne, bo obie łączy bunt, ale poza tym nie mają zbyt wielu wspólnych cech. 

A Ty jesteś buntowniczką? 

Staje w pozycji buntu i niezgody na wiele rzeczy, które dzieją się na świecie. Jednak mój bunt, nie jest impulsywny, staram się wyrażać go w przemyślany sposób. Widzę że z roku na rok, jest tego buntu we mnie coraz więcej.

Miałaś nieprzyjemności z kibolami? Pochodzisz z Trójmiasta, a tam spore zatargi są chociażby między Arką Gdynią i Lechią Gdańsk. 

Podobno są takie zatargi (śmiech) ale ja się z nimi nigdy nie spotkałam. Więc nie, nie miałam żadnych nieprzyjemności. Widziałam ich parę razy na horyzoncie jak szli na jakiś mecz, ale nigdy zatarć nie mieliśmy.

Która rola według Ciebie wypada lepiej? Paula czy Blanka?

Nie chcę tego porównywać. To dla mnie dwie zupełnie inne kobiety i dwie inne role na różnych etapach mojego życia. Są to postacie, które są dla mnie ważne i zagrałam je w ważnych momentach mojego życia. Każda z tych postaci przynosi mi coś nowego. Myślę, że zapamiętam obie na długo, jednak nigdy nie myślałam, by je porównywać. Między innymi przez to, że nie są one według mnie zbliżone. #BringBackAlice kręciliśmy bardzo dawno temu i byłam wtedy innym człowiekiem, aniżeli jestem teraz.

A zauważasz swój progres aktorski?

Myślę, że tak, a przynajmniej staram się czasami uciszać mojego wewnętrznego krytyka, żeby wyłapać postęp. Oglądanie siebie na ekranie, bez wewnętrznej krytyki jest wyzwaniem. Staram się myśleć o tym, że grając daną scenę, którą oglądam, dałam z siebie w tamtym momencie sto procent. Teraz jestem w innym miejscu i zapewne wiele scen zagrałabym inaczej. Tak samo jak w życiu, teraz podjęłabym wiele innych decyzji. Widzę swój rozwój jako człowieka, a to na pewno w jakimś stopniu przekłada się na moje aktorstwo. Poza tym wciąż się doszkalam, chodzę na kursy, warsztaty itp. Najważniejsze dla mnie, to nie stać w miejscu.

Zahaczę jeszcze raz o Paulę. Na Instgramie założyłaś prawdziwe konto o wymownej nazwie z przekleństwem na s, które miała Paula w serialu. Czyj był pomysł, żeby przenieść to konto z uniwersum #BringBackAlice do prawdziwego świata?

Szczerze mówiąc, nie pamiętam dokładnie, jak to się zaczęło. Wydaje mi się, że rozmawiałam o tym z reżyserem Dawidem Nicklem i Heleną Englert, bo ona też przez jakiś czas prowadziła konto swojej postaci. Pomyślałam wtedy, że fajnie byłoby przenieść ten pomysł do rzeczywistości – zwłaszcza w okolicach premiery serialu – i wykorzystać go do promocji oraz budowania interakcji z widzami. Przez pewien czas publikowałam posty dla osób, które oglądały serial, ale później przestałam to robić i szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy to konto jeszcze istnieje. Było to jednak coś, co bardzo pomagało mi na początku pracy nad serialem. Te posty później usunęłam, ale w trakcie zdjęć tworzenie tego profilu pozwalało mi lepiej wczuć się w rolę Pauli i zbudować jej życie poza scenariuszem.

fot. HBO Max (materiały prasowe)

Na Spotify możemy zobaczyć kilka singli Twojego autorstwa. Wielu aktorów też tworzy muzykę. Czy planujesz wydać kiedyś swój autorski album?

Myślałam o tym i wciąż myślę. Toczę wewnętrzną walkę w kwestii nagrania płyty. To dla mnie trudny temat, bo widzę w sobie pewien opór przed tworzeniem w pełni autorskich rzeczy. To, co do tej pory można usłyszeć na Spotify, nie jest w stu procentach moje – albo zostałam zaproszona do utworu, albo byłam jego współtwórczynią. Nikt jeszcze nie miał okazji usłyszeć czegoś, co byłoby w pełni moje. Chyba wciąż szukam poczucia własnej wartości w kontekście muzyki i śpiewu. Muzyka jest dla mnie niezwykle silnym i intensywnym nośnikiem emocji, a jednocześnie czymś bardzo intymnym. Czekam na moment, w którym poczuję się gotowa, by podzielić się z ludźmi moimi przeżyciami i emocjami. Czuję, że ten moment jest coraz bliżej – wszystko zależy od chwili, kiedy powiem sobie: czas działać. Muzyka jest niezwykle ważną częścią mojego życia, a cała moja artystyczna droga zaczęła się właśnie od śpiewu. To temat, którego nie odpuściłam, i wiem, że chcę się w tym kierunku rozwijać. Nie chcę jednak wywierać na siebie presji i narzucać konkretnych terminów. Mimo to mam przeczucie, że w tym roku zacznę pracę nad nowym materiałem.

A jakiej muzyki Mila Jankowska słucha? Często na Twoich relacjach widzę PRO8L3M, ale na Spotify pojawiły się również takie zespoły jak Gorillaz, The Doors czy Kiss.

PRO8L3M na pewno wrzucałam często w ramach promocji kibica, ale słucham ich często na treningach. Chłopaki tworzą klimat, który daje mi dużo energii. No ale na PRO8L3Mie się nie wychowywałam i nie jest to zespół, który ze mną najbardziej rezonuje. Bardziej czuję Gorillaz, The Roots czy Erykahę Badu. To są artyści, którzy są dla mnie bardzo ważni. Tak samo Moloko. Ja bym mogła tak wymieniać w nieskończoność (śmiech). Muzyka zawsze rozbrzmiewała w moim domu, była bardzo istotnym dla moich rodziców aspektem mojego wychowania. Myśląc o dzieciństwie, widzę masę płyt leżących na ziemi, wręcz wylewających się z regałów i muzykę dudniącą z głośników. Czuję, że jest to muzyczna droga którą kroczę od 23 lat mojego życia i kroczyć wciąż będę.

Twoja kariera diametralnie rośnie. Reklamy blika czy Vinted, rolę w serialach streamingowych gigantów. Po Kibicu pojawił się nagły przypływ followersów na Instagramie. Nie przetłacza Cię to? 

Miałam taki moment, że czułam się przytłoczona. To było w pierwszym tygodniu od premiery Kibica, bo jednak jest to naprawdę ogromna ilość bodźców. Social media sprawiły, że mamy swoich idolów na wyciągnięcie ręki i możemy do nich napisać od razu. Rozmawiałam o tym ostatnio z moją mamą, która wspomniała, że gdy była fanką jakiegoś aktora w swoich latach nastoletnich, to mogła sobie jedynie pomarzyć o kontakcie czy spotkaniu z nim, co najwyżej napisać list. Żyjemy w bardzo trudnych czasach dla ludzkiej psychiki. Mózg człowieka jak wiemy, jest wrażliwy na przeróżne bodźce. Gdy zrzucana jest na nas „bomba" powiadomień, komentarzy, obserwatorów w ciągu jednego dnia premiery, nasz mózg potrzebuje czasu, żeby te ilość bodźców przyswoić i przefiltrować. Dobrze jest się co jakiś czas dystansować, łapać balans, odkładać telefon. Dostaje masę pięknych wiadomości z całego świata , za co jestem ogromnie Wdzięczna i bardzo to doceniam. Z drugiej strony życie poza ekranem nadal się toczy, tak jak toczyło się przed premierą. Wciąż się tego wszystkiego uczę i jest to ciekawe do obserwacji.

Ostatnie słowa należą do Ciebie!

Oglądajcie serial Kibic, koniec. (śmiech) Chciałabym przekazać czytelnikom Movies Room, że to wspaniałe, że interesują się kinem i serialami. Żyjemy w czasach, gdzie ludzie kończą oglądanie na trzeciej minucie lub nie mogą się na tym skupić, a mocno cieszy mnie to, że wciąż są ludzie, którzy zagłębiają się dalej w temat i wyrażają swoje opinie na forach, które są ku temu dedykowane, pomijając Instagrama. Cieszy mnie, że ludzie czytają wywiady i mam możliwość z ludźmi rozmawiać. Mam nadzieję, że to początek fajnej przygody!


Ilustracja wprowadzenia: fot. Łukasz Bąk

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.