Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wesołe czy straszne? Święta na Paramount Network

,,Stawiamy na kulturę indywidualną, zapominając o otaczających nas ludziach"- wywiad z reżyserem dokumentu ,,Lift lady", Marcinem Modzelewskim.

Autor: Tymoteusz Wójcik
30 listopada 2024
,,Stawiamy na kulturę indywidualną, zapominając o otaczających nas ludziach - wywiad z reżyserem dokumentu ,,Lift lady , Marcinem Modzelewskim.

Polskie filmy fabularne podbijają zagraniczne festiwale, przykłady z ostatnich lat to między innymi IO czy Zielona granica. Praca polskich twórców doceniana jest jednak nie tylko w ramach produkcji fabularnych. W tym roku, podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmów Dokumentalnych w Amsterdamie, IDFA, najważniejszego tego typu na świecie swoją premierę miał film Lift Lady, opowiadający o Mzii, byłej snajperce, która w jesieni życia obsługuje windę w brutalistycznym bloku mieszkalnym w Tbilisi. Poniżej możecie znaleźć wywiad z reżyserem tej produkcji, Marcinem Modzelewskim. 

 

Tymoteusz Wójcik: Skąd wziął się pomysł na taki temat dokumentu? 

Marcin Modzelewski: Przez lata podróży po krajach postsowieckich odkrywałem ich swoisty romantyzm, który u nas już zanika. Gdy trzy lata temu zamieszkałem w Gruzji, zauważyłem, że mieszkańcy Kaukazu, przez tragikomiczne elementy kultury, są idealnymi bohaterami dokumentów. Jedną z inspirujących obserwacji była kobieta w budce przy schodach ruchomych w metrze w Tbilisi, której zadaniem było czuwanie nad ich pracą. Choć interesujące, wydało mi się to zbyt powtarzalne, by stało się głównym tematem filmu.

To trochę jak ochroniarze obecni przy tych charakterystycznych schodach ruchomych w Warszawie, prawda? 

W Gruzji zadanie tych pań ogranicza się do wpatrywania się przez cały dzień w te schody, mają jeden telefon z jednym przyciskiem, aby wezwać pomoc. Po obserwacji dokonanej w metrze zacząłem się rozglądać za kolejnymi nadzwyczajnymi miejscami związanymi z komunikacją i transportem miejskim. W ten sposób trafiłem na Nutsubidze Skybridge, czyli na tę kładkę, gdzie poznałem przyszłą bohaterkę filmu. Proces filmowania zaczął się bez ostatecznej historii, motyw kobiety nadzorującej windę, był dla mnie wystarczająco atrakcyjny. Gdy później doszło do popsucia się mechanizmu, urozmaiciło to historię i sprawiło, że bohaterka dostała zadanie. 

fot. Jakub Urbański/Studio Munka SFP

W jaki sposób bohaterowie dokumentu reagowali na obecność kamery w ich życiu? 

Dobrze. Z pewnością duże znaczenie miał proces oswajania z kamerą. Na początku, zaprzyjaźniałem się z bohaterką i mieszkańcami kompleksu. Pojawiałem się tam regularnie, opowiadając, czym się zajmuje, stopniowo wprowadzając ten element kamery i tworząc naturalność jej obecności w różnych sytuacjach. Na początku kamera była wyłączona, aby nie speszyć bohaterów. 

Film pozwala nam wierzyć, że winda dla tej społeczności jest czymś więcej niż tylko środkiem komunikacji, czy dobrze to odczytałem? 

Winda pełni dużo większą rolę dla pojedynczych mieszkańców, dla całej społeczności tego osiedla. Przede wszystkim jest to funkcja społecznotwórcza, bowiem jej pasażerowie, mogą zamienić kilka słów, zbliżyć się i poznać. Pozwala im to zawiązać poprawne sąsiedzkie relacje, a nawet zacieśnić je do stopnia bliskich przyjaźni — te pierwsze są coraz rzadsze w zachodnim świecie. Często ci mieszkańcy pomagają sobie, odwiedzają się na urodziny, imieniny i inne okazje. Ta winda  jest dla mieszkańców ważnym symbolem, którym się szczycą. Przyciąga turystów, dzięki czemu mieszkańcy mogą poczuć dumę, tylko u nich jest coś takiego, takie ważne miejsce. Dla naszej bohaterki winda jest po prostu sensem życia. 

fot. Jakub Urbański/Studio Munka SFP

Jak długo trwały prace nad dokumentem?

Do Gruzji regularnie latałem od siedmiu lat, wiedziałem, że chcę w tym kraju zrobić dokument, musiałem jednak znaleźć odpowiedniego bohatera. Od momentu, kiedy poznałem Mziię minęły trzy lata przez ten czas nawiązywałem relację, wchodziłem w ten świat, budując historię i nagrywając. Oczywiście w dokumentach to nie wygląda tak, że przez cały czas zdjęć dzień w dzień kręcimy. W międzyczasie mieliśmy przerwy, czasami kilkumiesięczne, innym razem kilkudniowe. Ostatni rok prac to w większości montaż i postprodukcja. 

Co było najdziwniejsze, a co najciekawsze podczas nagrywania dokumentu Lift Lady? 

Straszne, jak popularnym wśród samobójców jest ten filmowy most. Szczególnie po wybuchu wojny w Ukrainie, dochodziło tam do samobójstw Rosjan, którzy sprzeciwiali się konfliktowi. Było to spowodowane zarówno pobudkami osobistymi jak i politycznymi. Najdziwniejszy natomiast był sam zalążek filmu — system płatnej winy pozwalającej dojechać na inne osiedle, który był normą dla mieszkańców. Jest to symbol miejsca i przykład swoistego chaosu, czegoś, co zostało stworzone na szybko i wymaga równie absurdalnych rozwiązań, aby mogło funkcjonować. Dla nas Europejczyków jest to coś naprawdę wyjątkowego. Z drugiej strony znajdziemy w tym piękny surrealizm, ktoś wpadł na tak dziwny pomysł i doprowadził go do realizacji. 

fot. Jakub Urbański/Studio Munka SFP

Ciekawym aspektem była możliwość obserwowania gruzińskiej kultury z bliska. Jest ona bardzo różnorodna, zawierająca wiele obrządków i tradycji, w wielu scenach filmu można zauważyć tego wyraz. Są to elementy momentami szokujące, przykładowo — obraz przedstawiający Stalina. Zaskakujące jest, że gdy dla nas ktoś może się wydawać jednoznacznie zły,  inne narody dopatrują się w tej osobie czegoś cieplejszego, czasem wręcz ją czcząc. Być może jest to wyraz tęsknoty za pewnego rodzaju uporządkowaniem i unormowaniem, a także przyjętymi wówczas schematami. 

Myślę, że w tym przypadku nasza bohaterka może reprezentować głos tego starszego pokolenia, które jest po prostu zagubione we współczesnym systemie. Nasz wolnościowy kapitalizm w teorii pozwala każdemu na realizowanie swoich pasji, samego siebie i obranej przez siebie drogi, natomiast jest zupełnym przeciwieństwem reżimu komunistycznego panującego uprzednio w Gruzji. W tamtych czasach każdy miał przydzielone konkretne zadanie, w zależności od niego zależał status i szacunek tej osoby. Możliwe, że starsi ludzie przez ikony Stalina, nostalgicznie wspominają te bardziej restrykcyjne czasy, które kojarzą im się błędnie z dobrym wychowaniem, zamiast ograniczaniem ich wolności. Obecnie dochodzi do wielu zachowań w windzie i tamtych okolicach, które były niedopuszczalne w poprzednim systemie. 

fot. Jakub Urbański/Studio Munka SFP

Dokument ma bardzo ciekawą ścieżkę dźwiękową, czy mógłbyś trochę o niej opowiedzieć? 

Bardzo dużym wyzwaniem dla nas było dobre wyważenie ilości muzyki i efektów dźwiękowych. Położyliśmy nacisk na opowiadanie dźwiękiem, znaczące jest odpowiednie zmiksowanie go i dodatkowe efekty, często niezauważalne, działające na podświadomym poziomie. Przeszliśmy skomplikowany proces wyboru, gdzie muzyka ma być obecna, a gdzie z niej rezygnujemy na rzecz efektów dźwiękowych. Skupiając się na samym soundtracku,  zdecydowaliśmy się nie iść ścieżką klasycznych brzmień gruzińskich, lecz poszukać nowej interpretacji sytuacji, o której opowiadamy. Zdecydowaliśmy się na muzykę elektroniczną, która w swojej konstrukcji stara się oddawać tę mechaniczność, swego rodzaju rytmiczność ukazywanego miejsca i tego szlaku komunikacyjnego. Rano jest duże natężenie ruchu, na chwilę zanika życie w ciągu dnia, i po południu, kiedy dzieci zaczynają wracać ze szkoły, a starsi ludzie z pracy, znów ten rytm się zmienia. 

Dodatkowo inspirowaliśmy się dźwiękami zastanymi na miejscu. W ścieżce muzycznej znajdziemy nawiązania do odgłosów windy, do szumu i stukotu maszyn w maszynowni i izbie kontrolera, a to wszystko zmiksowaliśmy ze szczyptą naszej kreatywności. Bardzo ważne jest, aby świadomie podjąć decyzję o tym, jak muzyka ma działać, tak aby dodawała wartości, lecz nie przytłaczała. Cała historia, którą opowiadamy, trwa ponad 8 miesięcy, natomiast w takim metrażu musiała zostać zagęszczona, w czym mocno pomaga nam właśnie ścieżka dźwiękowa. Powyższe założenia przełamujemy w muzyce przygotowanej do napisów końcowych. Ochodzimy w nich od brzmień elektronicznych na rzecz akustycznych, aby mocniej podkreślić ludzki element zakończenia filmu oraz głównej bohaterki.

fot. Jakub Urbański/Studio Munka SFP

Jakie jest najważniejsze przesłanie Twojej produkcji? 

Ostatnia scena najlepiej odpowiada na to pytanie. Chcieliśmy podkreślić znaczenie relacji międzyludzkich oraz tego, że bohaterowie polegają na sobie nawzajem, na całym osiedlu. Tym, co definiuje wartość naszego życia, są bliscy nam ludzie i relacje, które tworzymy z naszym otoczeniem. Mam wrażenie, że jest to coś, o czym powoli zapominamy w naszych zachodnich społeczeństwach. Bardzo mocno stawiamy na kulturę indywidualną, zapominając o otaczających nas ludziach.

Mimo że w Polsce mieszkam w jednym miejscu od prawie 5 lat, to nadal nie poznałem swoich sąsiadów, których codziennie mijam na klatce schodowej. O tym fenomenie możemy usłyszeć w utworze Stacja Warszawa: Twarze w metrze są obce. Bo i po co się znać? (Lady Punk przyp. red.). Kontrastowo, w Gruzji cały czas podtrzymywana jest ta tradycja głębokich relacji międzyludzkich i sąsiedzkich. Przenosi się to w naturalny sposób na jakość i długość życia. Głębokie relacje międzyludzkie, jakkolwiek byśmy od nich nie uciekali, jakkolwiek byśmy nie skłaniali się ku skrajnemu indywidualizmowi, stanowią bardzo ważny aspekt dla każdego z nas.  

 

Informacje o filmie Lift lady

reżyseria: Marcin Modzelewski
zdjęcia: Jakub Urbański
montaż: Marcin Sołtysik
muzyka: Tymoteusz Karaś-Tęcza
dźwięk: Nicolas de la Vega 
produkcja: Studio Munka SFP
produkcja wykonawcza: Anderegande Studio


Ilustracja wprowadzenia: Jakub Urbański/Studio Munka SFP

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Absolwent szkoły muzycznej I stopnia. Miłośnik kina i szeroko rozumianej popkultury. Korespondent z Festiwalu Filmowego w Cannes. Były zawodnik footballu amerykańskiego, a także Mistrz Polski Juniorów w tej dyscyplinie.

Więcej informacji o
Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.