Wielu ludzi na świecie odchodzi za wcześnie. Do tego grona należy niewątpliwie zaliczyć Amy Winehouse, która choć zmarła w wieku zaledwie 27 lat, zdążyła zapisać się w muzycznych annałach pierwszej dekady XXI wieku hitami takimi jak Back to Black, Rehab czy Valerie, niebywale oryginalnym głosem i ujmującym stylem. Czy film oddaje to, czym artystka podbiła serca całego świata? I tak, i nie.
Film wyreżyserowany przez Sam Taylor-Johnson (50 twarzy Greya, John Lennon. Chłopak znikąd) towarzyszy wokalistce (w tej roli Marisa Abela) od początków jej muzycznej kariery, rozpoczętej graniem w pubach i debiutanckim albumem Frank, utwardzonej zaś kultowym do dnia dzisiejszego Back to Black. Amy Winehouse była znana z pisania bardzo osobistych tekstów piosenek, więc żadną tajemnicą nie będzie, że reżyserka (do pary ze scenarzystą Mattem Greenhalghem) skupiła się mocno na jej burzliwej relacji z mężem, Blakiem Fielderem-Civilem (Jack O'Connell).
Pod kątem wydarzeń z życia artystki, które widzimy na ekranie, film nie oferuje nam wiele więcej niż te, o których można się dowiedzieć z internetu - dostajemy do słuchania najważniejsze przeboje, zaś do oglądania - momenty z życia Amy, które znamy, zarówno te wznoszące artystkę na piedestał, jak i te, gdy koncertowo z niego spadała, wlewając w siebie alkohol i pokazując się terroryzującym ją paparazzim. Za parę rzeczy można Back to Black szczerze pochwalić, lecz niestety liczba przeinaczeń bądź ugrzeczniania pewnych wątków nie jest znacząco mniejsza. Pasowałoby tu także słowo "pudrowanie", bowiem Amy Winehouse w filmie jest piękna i pełna uroku nawet, gdy jest pijana, przewraca się o własne nogi i nie kontaktuje. Artystka rzeczywiście była w takim stanie na tyle często, że jej samozniszczenie obejmowało także wygląd - fizycznego, rzeczywistego cierpienia bohaterki w filmie nie uświadczymy, choć czy gdyby było inaczej, wtedy nie padłyby zarzuty o fetyszyzację cierpienia? Taylor-Johnson dość łagodnie obchodzi się z wątkami jej uzależnień, a także z ojcem piosenkarki. Mężczyzna ponoć maczał palce przy tym filmie - jeśli tak, jest to widoczne. Filmowy Mitch Winehouse to generalnie troskliwy tatulo, który czasem się wkurzy na córkę, ale generalnie ją kocha, tylko raz rzucany jest sygnał, że nie zważa na jej stan zdrowia, a w rzeczywistości robił to dużo częściej.
Pomimo tych całkiem znaczących rys, Back to Black nie należy w pełni spisywać na straty. Film całkiem dużo czasu poświęca na nakreślenie widzowi początków kariery Amy, jej artystycznych inspiracji, charakteru oraz tego, co pchało ją do pisania kolejnych piosenek. Przede wszystkim były to uczucia. Choć i tutaj twórcy dopuszczają się niewielkiego wygładzenia relacji Winehouse z mężem, trzeba to powiedzieć szczerze - wątek ich burzliwej miłości jest zdecydowanie najlepszym i najciekawszym. Scena poznania się obojga w pubie -osobiście uważam ją za najlepszą w filmie - ma w sobie niebanalny i niewinny urok, który z biegiem czasu staje się wyniszczającym, przemocowym i wypełnionym nałogami, lecz wciąż szczerym uczuciem.
Postaci, takie jak Amy, mają to do siebie, że odtwarzając je w filmie, łatwo się pod ciężarem ich ikoniczności ugiąć. Nie tyczy się to jednak Marisy Abeli. 27-latka nie tylko zaprezentowała się świetnie pod względem wokalnym, ale odkryła w sobie pokłady charyzmy, którą miała w sobie wokalistka. Nie będzie to może najlepsza główna rola w filmie biograficznym o postaci ze świata muzyki, niemniej aktorka wykonała ogromną pracę i znakomicie oddała odtwarzaną przez siebie postać, jej charakter, wrażliwość muzyczną i - zwłaszcza - emocjonalną. Wiernie partneruje jej Jack O'Connell, wcielający się w męża Amy, Blake'a. Aktor ma w sobie intrygujące połączenie luzu i mroku, zaś chemia pomiędzy nim a Abelą jest wiarygodna. Dobrze wypadają także Eddie Marsan i Lesley Manville (to akurat żadna nowość) w roli odpowiednio ojca i babci Winehouse.
Film Sam Taylor-Johnson nie unika powielania błędów, które często popełniają twórcy filmów biograficznych, zwłaszcza o muzykach. Nierzadko dokonuje prześlizgnięć i przemilczeń, jednak obraz wątku miłosnego, a także dobre i emocjonalne aktorstwo Marisy Abeli ratują ten film przed byciem złym. Back to Black nie jest ani paszkwilem, ani przesadną laurką, ale taka postać jak Amy Winehouse zasługiwała na coś lepszego.
Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.