Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Biała odwaga - recenzja filmu! Górale, którzy zapłacili

Autor: Łukasz Kołakowski
8 marca 2024
Biała odwaga - recenzja filmu! Górale, którzy zapłacili

Popularny stał się ostatnio w sieci pewien przebrany za misia Pan, co na Krupówkach chciał pieniądze. Chciał je za to, że jedna dziewczyna się nagrywała. Viralem poszedł na cały kraj, gdzie mogliśmy wygarnąć góralom skąpstwo i dutki. Memów są setki, a dystrybutor Białej odwagi cieszy się z gwiazdki z nieba, kiedy to chwilę przed premierą filmu wszyscy gadają o Zakopanem. Wcześniej choć próbowano, pewne poziomy powszechności debaty publicznej były dla tego filmu niedostępne. Nasz Misiek może pomóc i dobrze, bo Biała odwaga to, mimo mankamentów, film ze wszech miar godny uwagi. 

Goralenvolk to dość wstydliwa karta w historii Podhala, jednak jednocześnie betonująca w sposób jasny niezłomność narodu polskiego. Liczba kolaborujących górali była mimo wszystko dość mała, a odpowiednie rozliczenie tej historii wydaje się potrzebne, gdyby bowiem wszystkie europejskie kolaboracje z nazistami kończyły się w ten sposób, wojna skończyłaby się pewnie parę lat wcześniej. Zabrał się za nie Marcin Koszałka, znany z głośnego, choć nie do końca spełnionego Czerwonego pająka z 2015 roku. Od razu rzuca się w oczy to, że żadna ocena tej historii nie jest jego celem. Nie można go też włożyć do jednej półki z Zieloną granicą Agnieszki Holland, bo choć kampania marketingowa stara się go przedstawić jako kontrowersyjny, nie padają w nim żadne nazwiska. Tam człowiek był na pierwszym miejscu, ale nazwiska Ziobro czy, jeszcze przed największym fejmem, Wąsik i Kamiński, jednak padały, co mogło ustawić reżyserkę w jakimś politycznym sporze. Tutaj, o ile za całą dyskusją pójdzie uczciwe zapoznanie się z filmem, ten problem odpadnie.

fot. Adam Golec/materiały prasowe

Reżyser ma bowiem dość prosty plan. W tę góralską historię wplata jeden z najbardziej powszechnych motywów, trójkąt miłosny. Poznajemy dwóch braci, z których jeden kocha kobietę, która na skutek rodzinnych układów jest już obiecana temu drugiemu. Zaczynamy od szybkiego ustawienia, bowiem Bronka i Andrzej od początku są ukazani, jako para do siebie lgnąca. Jako że są to czasy, w których najmniej o swoich życiowych wyborach mają do powiedzenia sami młodzi, można zakładać, że nie wszystko pójdzie po ich myśli. 

Andrzej odnajduje więc receptę na swoją samotność w górach. Wspina się, mimo niezbyt dobrego oprzyrządowania i warunków. Od początku szkicuje, jak ucieka od rodzinnych niesnasek i poznaje siłę natury. Tutaj warto docenić, jak bardzo ładnie jest to wszystko nakręcone. Oprócz bezkresu pięknego tatrzańskiego krajobrazu dodatkowym atutem pozostają podboje Filipa Pławiaka. Tą są naprawdę trudne sceny, a zostały zrealizowane świetnie. Dodatkowo wiele dodaje fakt, że w filmie Koszałki mają swoją funkcję i emocjonalny bagaż. Nie jest tak, że będziemy się na seansie tym zachwycać na sucho, w oderwaniu od reszty filmu.

Fot. Adam Golec/materiały prasowe

Troszkę inaczej ma się prawda historyczna. Nie chce wchodzić tutaj w samą istotę fabuły, bo w tym przypadku, jak to mówił w przypadku Kosa Paweł Maślona, nie potrzeba bryka z historii, a znacznie lepiej obroni się ciekawa opowieść. Biała odwaga ma inny problem. Sceny przepisane żywcem z kart historii tutaj są, ale średnio działają bez kontekstu i bywają rzucone w lekkim oderwaniu od fabuły. Wielu choć pobieżnie zapoznanych z historią zapewne słyszało o pijanym pociągu Górali, którzy mieli zostać wywiezieni do obozu szkoleniowego SS w Trawnikach w dzisiejszym lubelskim. Próbowano tam zwerbować ochotników do jednostki wojskowej. W filmie właściwie dość nagle pojawia się scena dużej grupy ludzi, człapiących mocno wczorajsi do pociągu. To mrugnięcie okiem, które nie ma zbyt wielkiego wpływu na historię. Podobnie obrazek kenkarty z literą G. W filmie pojawia się raz, więc wychwycą to tylko wtajemniczeni. 

Nie można mieć już żadnych zarzutów do istoty filmu, czyli historii. Choć jasne, nie ma co szukać tu niuansów, które podkreśliłyby jej oryginalność (tu robotę robi tematyka), to zrealizowana jest na poziomie i to właściwie we wszystkich aspektach. Czuć iskry, zarówno w relacji miłosnej, braterskiej, jak i tej, związanej z miłością do ojczyzny i jej miejscu w życiu tych ludzi. Koszałka zawierzył swój film trójce głównych aktorów dość śmiało, a Filip Pławiak, Sandra Drzymalska oraz Julian Świeżewski zrobili znakomitą robotę. Szczególnie w pierwszej części, gdzie akcent pada wyłącznie na nich, sprawiają, że film ogląda się znakomicie. 

Fot. Adam Golec/materiały prasowe

Z faktu, że ktoś zdecydował się nakręcić taki film, jak Biała odwaga wynikają właściwie same plusy. Przybliży nam nieco temat zapomniany i ważny, da dużo świetnych krajobrazów do poobserwowania jak i wzbudzi bardzo duże emocje. Koszałka podszedł do tematu z klasą, dając dużą przestrzeń aktorom i jak tylko mógł, w pozytywnym sensie, odzierając swój film ze wszystkich potencjalnych kontrowersji i oczyszczając zakurzone karty historii. Iskry geniuszu tu jednak brakuje, głównie dlatego, że nie wykorzystuje do końca tego, co napisało życie. Zapoznając się z dziejami Goralenvolk, czy poznając biografię Wacława Krzeptowskiego można się spodziewać czegoś innego. Świat byłby jednak piękniejszy, gdybyśmy w polskim kinie mieli tylko takie rozczarowania.

Więcej recenzji polskich filmów znajdziesz na Movies Room: 

Sami swoi. Początek - recenzja filmu! There's no just Pawlak

Dziewczyna influencera - recenzja filmu! Niewolnicy algorytmu

Kos - recenzja filmu Pawła Maślony! Co z tym powstaniem?

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.