Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Dream Scenario - recenzja. Dream a little dream of Paul

Autor: Agata Magdalena Karasińska
1 marca 2024
Dream Scenario - recenzja. Dream a little dream of Paul

Sny są wspaniałe, bo są częścią naszej wyobraźni. Nawet jeśli zrobimy coś złego, nic się nie stanie, bo żadna z tych rzeczy nie dzieje się naprawdę. Ale co gdyby ludzie zaczęli traktować sny zbyt poważnie i przenosić je na jawę? Z odpowiedzią przychodzi Kristoffer Borgli ze swoim nowym filmem Dream Scenario.

Kilkanaście lat temu w internecie pojawiła się strona This Man wraz z towarzyszącą jej historią o nieznanym mężczyźnie, który pojawia się w snach tysięcy osób na całym świecie. Ludzie nie znali się nawzajem ani nie znali człowieka, o którym śnili, zawsze był jednak ten sam schemat – nieznajomy w snach udzielał im porad. Choć założyciel strony, Adrea Natella, wydał oświadczenie, że historia This Man jest mistyfikacją, a od 2008 roku minął już prawie okres całego pokolenia, to na stronie nadal dodawane są posty mówiące, że komuś znowu przyśnił się Ten Mężczyzna. Do dzisiaj nie wiadomo czy to jedno wielkie kłamstwo, czy jednak pewne zbiorowe doświadczenie. Dream Scenario prezentuje nam podobną historię z tą różnicą, że w świecie przedstawionym przez Kristoffera Borgliego bohater senny, Paul Matthews (Nicolas Cage), istnieje naprawdę. Niczym niewyróżniający się nauczyciel akademicki w średnim wieku z dnia na dzień znajduje się na językach (i w głowach) wszystkich znajomych i nieznajomych. Marzeniem Paula jest stać się kimś, więc cała sytuacja brzmi dla niego jak sen, choć (o ironio) kończy się koszmarem.

fot. materiały prasowe

Kristoffer Borgli (Chora na siebie, DRIB) w swojej najnowszej produkcji pod warstwą surrealizmu serwuje nam gorzką prawdę na temat społeczeństwa oraz coraz powszechniejszej cancel culture. A robi to bardzo trafnie.  Dream Scenario określany jest najczęściej jako komedia lub czarna komedia, lecz tak naprawdę film jest bardzo smutny. Fakt, zdarzyło mi się w trakcie seansu zaśmiać kilka razy. Bawi agencja marketingowa, która stara się wykorzystać viralową popularność Paula i za jego pomocą sprzedać cokolwiek się uda, bawi scena próby odtworzenia jednego ze snów erotycznych, która w prawdziwym życiu przerasta naszego faworyta, bawi też sam główny bohater swoją nieporadnością i jednoczesną chęcią bycia wielbionym przez wszystkich. Do Dream Scenario bardziej pasuje określenie tragikomedia, lecz biorąc pod uwagę, że za produkcję odpowiedzialni byli m.in. Arie Aster (Midsommar, Bo się boi) czy Jacob Jaffke (X, Pearl), można byłoby się tego spodziewać. Jakkolwiek Dream Scenario by nie określić, film na pewno należy do serii „w ten sposób jeszcze tego nie grali”.

Zobacz również: Diuna: Część druga - recenzja filmu! Diuna, na którą czekaliśmy

Film może wyjść dobrze, tylko jeśli jest prawdziwy – widz musi uwierzyć w to, co widzi, nawet jeśli coś jest abstrakcyjne. Bohater powinien być wiarygodny, bo to jemu oddajemy swój czas. Tutaj z pomocą przychodzi Nicolas Cage, który od lat widnieje na memie „Don’t you say”, a nawet sam w sobie jest memem – jego twarz wklejana jest w ciała innych osób czy zwierząt. Śmiechom z aktora nie ma końca. Główny bohater Paul, podobnie jak jego odtwórca, staje się viralem – fascynacją i pośmiewiskiem. Patrząc na ekran, wiemy, że przed nami stoi Paul Matthews i jego właśnie widzimy, jednak już podświadomie w naszych głowach mamy internetowe śmieszki z Cagem w roli głównej. Wątpię, żeby ktoś mógł wiarygodniej zagrać tę postać.

Z Cage’a można się pośmiać, choć mam nadzieję, że nie skończy jak grany przez niego bohater. Paulowi od początku można współczuć – wydaje się trochę obciachowy jako ojciec, nauczyciel i po prostu jako człowiek. Chce za wszelką cenę być szanowany, chce robić karierę naukową, ale niestety zawsze coś jest nie tak. Dostrzega wielką szansę w swojej nagłej popularności – wreszcie jest kimś, każdy chce z nim rozmawiać, jego wykłady są oblegane, ludzie chcą wiedzieć, kim jest słynny Paul Matthews. Zachwyt zmienia się w obsesję, aż w końcu sława jak szybko otworzyła drzwi do lepszego życia (nie tylko Paulowi, ale i jego rodzinie), tak szybko je zamknęła. Zwyczajne sny w jednym momencie zmieniły się w istne horrory – zaczęły pojawiać się zabójstwa, gwałty i tortury. Koniec z paulomanią – nikt nie chce mieć z nim nic wspólnego. Ludzie chcą wymazać go ze świata, zwłaszcza z jego własnego. Żadna z tych rzeczy nie miała miejsca w prawdziwym życiu, a jednak Paul stał się potworem. Wydaje się być szokujące? Ale nie jest, bo właśnie w ten surrealistyczny sposób Borgli ukazuje realizm naszego świata, w którym tak łatwo przychodzi nam doprawianie innym zarówno aureoli, jak i rogów. Witajcie w cancel culture, gdzie za tę samą rzecz mogą cię kochać, a za tydzień nienawidzić.

fot. materiały prasowe

Zobacz również: Baby boom czyli Kogel Mogel 5 - recenzja filmu! Marian, to się rozmnaża!

Matthew Perry w swojej autobiografii Przyjaciele, kochankowie i Ta Wielka Straszna Rzecz pisał o tym, że modlił się o sławę. Pragnął jej, bo miał nadzieję, że to lek na wszystko, że w końcu przestanie mieć zmartwienia i będzie prawdziwie szczęśliwy. Został gwiazdą, ale okazało się, że nie jest kolorowo, świat nie stał się utopijny, a problemy wciąż się pojawiały. Podobny cel miał główny bohater Dream Scenario – chciał zostać doceniony i został, ale cena okazało się być dużo wyższa niż w jego własnych snach. Postać Paula jest jak x w matematyce, pod który możemy podstawić wielu z nas. Uzależniamy nasze szczęście od konkretnego celu, a potem okazuje się, że wcale nie jest tak idealnie, jak miało być. 

Kristoffer Borgli funduje swoim widzom rozrywkę prowadzącą do przemyśleń. I muszę przyznać, że z tym mam mały problem, bo ciężko jest mi przypisać Dream Scenario do jakiegoś konkretnego gatunku. A może właśnie o to chodzi – filmy, jak i ludzie, nie zawsze muszą trafiać do określonej szufladki. Bo w końcu świat nigdy nie jest czarno – biały. 

 

Nowe ogniwo w Movies Room. Zakochana w filmach i muzyce, a także ich połączeniu w postaci musicali. Pierwszą część Harry'ego Pottera oglądała prawdopodobnie, zanim nauczyła się mówić. Typowy geek, którego mieszkanie pełne jest figurek, plakatów kinowych i płyt CD.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.