Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Friz & Wersow. Miłość w czasach online - recenzja dokumentu. Król Karol kupił królowej Karolinie...

Autor: Łukasz Kołakowski
6 października 2025
Friz & Wersow. Miłość w czasach online - recenzja dokumentu. Król Karol kupił królowej Karolinie...

Przy okazji premier takich jak ta zawsze objawia się ta martyrologiczna strona polskich popkulturowych krytyków i twórców opinii. Trudno się po tytule takim jak Friz & Wersow. Miłość w czasach online spodziewać najlepszego seansu w roku, dlatego też poluje nań grupka osób, które zawsze, w bliźniaczo podobnym tytule ogłoszą Wam, że na coś poszli, abyście wy nie musieli. Zawsze mnie to rozczula, więc jeśli liczycie tu na podobny wniosek, to muszę Was rozczarować. Mam apel do tego typu twórców, jeśli przychodzi wam na myśl tylko taki materiał, nie idźcie. Pójdźcie z psem, na grzyby, gdziekolwiek. Świat będzie się kręcił dalej bez waszego, dość oczywistego potwierdzenia, że nie ma na tym seansie czego szukać.

Czy to stwierdzenie robi ze mnie hipokrytę? Pewnie małego tak, jednak nie do końca. Doświadczając wczoraj rozczarowania faktem, że inna produkcja, która mnie interesowała, wypełniła całą niewielką salę i brakło dla mnie na niej miejsca, poszedłem na filmowy ślub najważniejszej polskiej pary influencerów z ciekawości. Nie ich samych, nie tego jak ten dokument powstał i co ma do powiedzenia, ale raczej dla zebrania informacji o trendzie, który zdaje się coraz mocniej rozpychać w polskim kinie. To kolejna produkcja wyreżyserowana przez Krystiana Kuczkowskiego. Gościa, którego początek kariery zwiastował, że oto będzie rzemieślnikiem, który zawsze znajdzie się pod ręką telewizji, gdy ta akurat będzie potrzebowała zrealizowanego na poziomie dokumentu o swojej gwieździe. Tym sposobem powstał Krzysztof Krawczyk – całe moje życie, powstała Maryla. Tak kochałam i powstała Ania, która po dekadzie przypomniała nam zmarłą tragicznie w bardzo młodym wieku postać Anny Przybylskiej.

fot. materiały prasowe Next Film

Później jednak ta kariera skręciła w drogę lukratywnej współpracy z polskimi influencerami. Nie wiem, czy reżysera popchnęła do tego chęć zgłębienia tematu, czy żyłka do interesów, czy jedno i drugie, jednak z gwiazd owianych jakąś legendą jego uwaga przeniosła się ku tym, którzy robią nieprawdopodobne zasięgi tu i teraz. W efekcie po Buddzie, którego film pojawił się około półtora roku temu, mamy już czwartą produkcję. Częstotliwość, z jaką filmy te lądują na ekranie, zawstydziłaby samego Patryka Vegę. Ślub Friza i Wersow to jego najnowszy łup. 

I już podniosły się głosy — o czym informowało między innymi pióro redaktora Lipkowskiego – które równają ten film z ziemią. Że kto to wpuszcza do kin, kto ogląda, że skok na kasę i tak dalej. Ja chciałbym przypomnieć tym, którzy widzą w ogólnopolskiej dystrybucji kinowej pamiątki ślubnej Karola i Weroniki jakiś upadek obyczajów, że śluby celebrytów śledzone publicznie to nic nowego. Może nawet na sali kinowej albo gdzieś tam wśród malkontentów znajdzie się ktoś, kto niecałe dwadzieścia dwa lata temu miał włączony TVN. Historia zatacza bowiem koło. Też Wiśniewscy, szwedzkie śniegi w daleko wysuniętej Kirunie zamiast słonecznej Grecji, a na ślubnym kobiercu Marta i Michał, przy okazji chrzczący swoje dwie córki. Cały Boeing 737 wynajęty od LOTu i TVN w prime time, który to transmituje. Werka i Karol nie mieli aż takiego rozmachu. 

fot. materiały prasowe Next Film

Wróćmy jednak do samego filmu. Chciałoby się spytać, czy Friz & Wersow. Miłość w czasach online, ma podstawową, esencjonalną dla każdego dobrego dokumentu cechę. Chodzi mianowicie o temat przewodni, coś co twórca wchodząc z kamerą w życie bohaterów, chciałby zgłębić. Biorąc się za, bądź co bądź, jedną z najbardziej rozpoznawalnych par w Polsce można mieć ich mnóstwo. Film Kuczkowskiego nie ma jednak żadnego i to jest do niego główny zarzut. Trudno znaleźć cokolwiek, co twórcy chcieliby nam za pomocą tego seansu przekazać. Nie skupia się on na samej ceremonii, bo stanowi ona właściwie dość mały segment finałowy. Wcześniej, ustalając początkową ramę czasową 40 dni przed zdaje się pokazywać wydarzenia dobrane dość losowo. Wiśniewscy niby nas do siebie wpuszczają, ale cały czas są za ścianą, jest mdło, nudno i nieciekawie. Tutaj koncert, który się trochę wysypał, tutaj jakaś terapia, gdzie indziej mała sprzeczka, która ma na celu pokazać, że oni też się kłócą. To jeden z tych filmów, które myślą, że trochę bez składu mogą rzucać w eter tematy, a bohaterowie sami się obronią. Bardzo się jednak myli. 

Jest jeden wątek, który mnie szczerze w tej historii zainteresował i na który dostajemy odpowiedź. Chodzi o małoletnią córkę pary Maję, która od samego początku dorasta w błyskach fleszy. Dostajemy tłumaczenie, dlaczego Weronika i Karol ujawnili jej wizerunek od samego początku i szczerze mówiąc, jest to wyjaśnienie, które jak najbardziej trzyma się kupy. Prawdopodobnie w pełni będzie można je ocenić dopiero za parę lat i z lepszym backgroundem psychologicznym, na dzisiaj wydaje się jednak sensowne. Szkoda jednak, że wątek jest epizodem, kilkuminutową wspominką, clickbaitem. Gdyby ten film był artykułem na żebrzącym o kliki portalu, jego tytuł brzmiałby mniej więcej tak – TO DLATEGO FRIZ I WERSOW POKAZALI MAJĘ [TYLKO U NAS]. No i paywall w postaci biletu do kina. 

Miałem minimalną nadzieję, że zobaczę tu coś więcej, niż ekranizację popularnego polskiego łamańca językowego o tym, jak król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru wiecie jakiego… Myślałem sobie, że może uda się choć trochę lepiej zrozumieć fenomen internetowych influencerów i ich działalności, który takiego boomera jak ja raczej przerasta. Może gdybym zaczął tę podróż wcześniej i zajrzał do podobnych produkcji o Buddzie i Julli Żugaj, porzuciłbym te oczekiwania. Powstał produkt pozbawiony emocji, w którym nie wybrzmiewa nic, z piękną kulminacją włącznie. Friz i Wersow w finale tego filmu, na samej przysiędze, mają przemowy do siebie nawzajem. Piękne, mocno prywatne, przygotowane z serca. Wrzucenie ich w dokument, na pełnym zbliżeniu na twarz z całej prywatności ten moment jednak odziera, dostosowując do reszty. 

Tego filmu nie rozliczę ja czy stos jedynek na Filmwebie czy innym Letterboksie. Rozliczy go słynna niewidzialna ręka wolnego rynku, która pokaże nam, czy jest miejsce w kinach na takie produkcje. Na ten moment to właśnie ona zapewnia Kuczkowskiemu kolejne prace, a jak chwali się dystrybutor po zebraniu danych z pierwszego weekendu, Frizowi i Wersow też daje kciuk w górę. Gdyby zatem to miałby być wasz jedyny seans w tym roku, poproszę o coś, co nada mu więcej wartości. Wychodząc z sali kinowej, pójdźcie do kasy jeszcze raz i poproście inny bilet do którejkolwiek obok. Na pewno traficie coś lepszego. A gdyby któryś dystrybutor chciał, to jestem w posiadaniu filmu ze swojego ślubu. Co prawda nikogo nie obejdzie, ale po raz pierwszy mam wrażenie, że statement o możliwości dostarczenia lepszego produktu na już nie jest tylko czczym gadaniem. 

Recenzje innych polskich produkcji na Movies Room: 

Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej - recenzja brawurowego debiutu Emi Buchwald! Dwóch braci, dwie siostry

Teściowie 3 - recenzja filmu! Stary wrócił ze smakołykami

Zamach na papieża - recenzja filmu! Papież coś powiedział, latami śpiewają

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.