Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

grafted

Jutro o świcie - recenzja filmu. Sztuka żałoby

Autor: Bianka Turzyńska
3 marca 2025
Jutro o świcie - recenzja filmu.  Sztuka żałoby

Nie miałam wcześniejszej okazji zapoznać się z twórczością Rúnara Rúnarssona, islandzkiego filmowca, który zasłynął jako twórca filmów krótkometrażowych. Jutro o świcie to dopiero jego czwarta pełnometrażowa produkcja, po obejrzeniu której nie mam wątpliwości, że warto bliżej przyjrzeć się dorobkowi reżysera. W swoim najnowszym filmie, Jutro o świcie jawi się jako twórca niezwykle wrażliwy – nie tylko na kondycję jednostki, lecz także na relacje społeczne. Choć na pierwszy plan wysuwa się problematyka żałoby, nie należy pomijać wątku wspólnoty oraz złożonej dynamiki międzyludzkich relacji.

Główna bohaterka, Una, studiuje na uczelni artystycznej i pasjonuje się sztuką performatywną oraz muzyką. Występuje w zespole, w którym gra także Diddi – jej wielka, młodzieńcza miłość. Relacja tej dwójki jest skomplikowana przez fakt, iż chłopak ma oficjalną partnerkę, Klarę. Obiecuje jednak Unie, że zakończy związek. Zanim zdąży to zrobić, ginie w tragicznym wypadku.

Jutro o świcie to dzieło intymne, subtelnie portretujące stan żałoby. Operuje na przeciwieństwach, które w naturalny sposób powinny się odpychać, a wzajemnie się przenikają.  Czasem wręcz stapiają w jedno – młodość i śmierć, ciemność i światło, samotność i bliskość. To kino proste, a jednak pełne artyzmu, czego wyrazem są hipnotyzujące zdjęcia Sophii Olsson. Rúnarsson zaciera granice między życiem a sztuką – podkreśla to w jednym z dialogów, w którym Una zadziornie pyta Klarę: „Uważasz, że doświadczenie nie może być sztuką?” Dla reżysera to właśnie przeżycie stanowi podstawę filmowej opowieści. Stąd wyraźna poetyka realizmu – Rúnarsson nie wartościuje swoich bohaterów, lecz z czułością ich obserwuje. Delikatność wobec nich sprawia, że wizja tak silnie oddziałuje na emocje odbiorcy. Jutro o świcie wyróżnia się na tle innych filmów poruszających tematykę żałoby, ponieważ referuje doświadczenie młodych ludzi – dla których konfrontacja ze śmiercią rówieśnika wydaje się czymś odległym, niemal nierealnym.

fot. materiały prasowe

W całym chaosie, spowodowanym odejściem partnera, sytuację Uny komplikuje fakt, iż do Reykjaviku przyjeżdża Klara. Dziewczyna czuje się zazdrosna, że nie może rościć sobie wyłącznego prawa do przeżywania straty, że nie jest jedyną osobą, którą otoczenie będzie pocieszać. Zamiast tego musi ustąpić miejsca Klarze. Początkowo traktuje ją z dystansem, jednak w miarę rozwoju fabuły obie zaczynają się do siebie zbliżać. Wykształcają nawet formę intymności i zrozumienia. Okazuje się, że łączy je wspólne uczucie – tęsknota. Poznając siebie nawzajem, odkrywają dwa odmienne oblicza Diddiego, o których wcześniej nie miały pojęcia. Skoro kochał je obie, oznacza to, że muszą być zarazem do siebie podobne, jak i różne. 

Klara jawi się jako osoba otwarta w wyrażaniu emocji, do pewnego stopnia bezpośrednia. Una natomiast nie tylko nie może, ale i nie potrafi wyrazić swoich uczuć. Dlatego kolektywne przeżywanie żałoby pomaga jej w częściowym katharsis. Zaskakującym momentem jest scena wspólnej imprezy przyjaciół Diddiego – trudno było się spodziewać, że w narracji o tak trudnym doświadczeniu znajdzie się przestrzeń na (pozorną) beztroskę. W zamkniętym pomieszczeniu obserwujemy różne sposoby radzenia sobie ze stratą – od poszukiwania bliskości po ucieczkę w alkohol. Rúnarsson przygląda się, jak śmierć oddziałuje nie tylko na jednostkę, lecz także na grupę. 

fot. materiały prasowe

Scena, która na długo pozostaje w pamięci, to moment tańca, podczas którego uczestnicy zaczynają jednocześnie śmiać się i płakać, podnosząc się nawzajem z ziemi, nie pozwalając sobie na zatopienie się w smutku. Czułość, z jaką bohaterowie traktują siebie nawzajem, jest ujmująca. Obserwujemy pokolenie, które zdaje się lepiej radzić sobie z przeżywaniem emocji niż ich rodzice (a przynajmniej można tak przypuszczać). Dla przyjaciół wspólne przeżywanie straty staje się formą częściowego oczyszczenia. Una, choć uczestniczy w ceremoniach upamiętniających, pozostaje w pewien sposób samotna. Jej relacja z Diddim istnieje w zawieszeniu – między przeszłością a niedoszłą przyszłością. 

Więcej o filmach i serialach przeczytasz na Movies Room:

Symbolika luster i odbić w Jutro o świcie potęguje wrażenie odrealnienia bohaterki. Una wielokrotnie odbija się w szybach i lustrach. Istnieje jakby w dwóch odrębnych światach. Lustro nie tylko oddziela ją od rzeczywistości, lecz także stanowi metaforę wewnętrznego rozdarcia – jej tożsamość staje się nieuchwytna. Poprzez przyglądanie się odbiciom, Una próbuje zrozumieć siebie. Często tym scenom towarzyszy motywy muzyczny, który zdaje się nawiedzać dziewczynę. Jest to Odi et Amo (tłum. Kocham i Nienawidzę) w wykonaniu Jóhanna Jóhannssona. Tak samo ważne stają się elementy natury, jak woda czy światło. Słońce stopniowo staje się niemym znakiem duchowej obecności Diddiego, natomiast morze będzie łączone z bezmiarem samotności i melancholią. 

fot. materiały prasowe

Film Rúnarssona to na pewno nie seans dla każdego. W końcu do widzów przemawia różna wrażliwość. Jednak mimo swojej pozornej prostoty – jednoliniowej fabuły, oszczędnych dialogów – Jutro o świcie ma w sobie coś hipnotyzującego. Jest to kino czułe i przemyślane, w którym każdy detal posiada znaczenie. Opowiada o nieuchronność przemijania, ale też ciągłości życia – świat nie zatrzymuje się, choć nosimy w sobie tragedię. Ponieważ stanowi zaledwie 24-godzinny urywek z życia młodych ludzi, wątki są niedomknięte, zostawiając widza z poczuciem nienasycenia. Zakończenie natomiast to słodko-gorzkie nadejście świtu. Zwiastun nowego dnia, nowego początku. Ale też symbol końca. Jak bohaterowie mają sobie poradzić, kiedy wstanie dzień, a żal po stracie nie zniknie?

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Fanka filmów, literatury i popkultury, od małego karmiona klasykami kina przez rodziców- filmoznawców. W wolnych chwilach spędza czas na chodzeniu na koncerty, siedzi przy nowym cosplay'u lub dobrej herbacie i jeszcze lepszej książce. Miłośniczka Tolkiena i animacji wszelkiej maści.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

79/100

Świetna młoda obsada, w tym Elín Hall, Katla Njálsdóttir, Mikael Kaaber

Nowatorskie podejście do znanego tematu

Artystyczna wizja reżysera, dopełniona pięknymi zdjęciami i ciekawym doborem ścieżki dźwiękowej

Kilka skrótów fabularnych

Movies Room poleca