Kiedy w 2014 roku na salony wszedł OneCoin, nikt nie spodziewał się, jakie konsekwencje pociągnie za sobą ten projekt. Pomysł był dość prosty: Bitcoin odnosił ogromne sukcesy komercyjne, a ludzie, zaciekawieni nowym konceptem waluty, inwestowali w niego swoje oszczędności. Na fali tej popularności Ruja Ignatova i Sebastian Greenwood postanowili przedstawić światu swoją własną kryptowalutę.
Ich wizja znacznie różniła się od tej Satoshiego Nakamoto. OneCoin był w istocie piramidą finansową. Głównym zadaniem każdego nowego członka tej „sekty” było, oczywiście, werbowanie kolejnych osób. Konferencje organizowano z ogromnym rozmachem – pełne fajerwerków, efektów świetlnych i luksusowych detali. Pośród tego spektaklu pojawiała się Ruja Ignatova, ubrana w olśniewające suknie, z mikrofonem w dłoni. Przemawiała do tłumu, nawołując, by dołączyli do jej rodziny – rodziny OneCoina.
fot. kadr z filmu Lie to me
Twórcy tej kryptowaluty doskonale wiedzieli, kogo obrać za grupę docelową. Ze sceny padały obietnice lepszego życia i osiągnięcia sukcesu w zaledwie jednym kliknięciu. Coraz więcej osób inwestowało w OneCoina, wierząc, że uczestniczą w czymś przełomowym, co może na zawsze odmienić ich życie. Słyszeli, że są częścią wielkiej rodziny, a rodzina przecież nie oszukuje. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna. W 2017 roku OneCoin został zablokowany, a użytkownicy stracili w sumie cztery miliardy dolarów.
Dokument Lie to Me ukazuje działanie tej organizacji od podszewki, oddając głos osobom, które zetknęły się z OneCoinem w swoim życiu. Jednym z rozmówców jest Bjorn Kienholz Bjercke, specjalista ds. blockchaina. To właśnie on miał stworzyć łańcuch bloków dla kryptowaluty przedstawionej w dokumencie. Kiedy dowiedział się, że mimo braku gotowego systemu Ruja Ignatova i Sebastian Greenwood ogłosili jego ukończenie, postanowił ujawnić prawdę. Wszystko zaczęło się od wpisu na Reddicie, a zakończyło zamknięciem całej organizacji.
Innym rozmówcą jest inwestor OneCoina, który dał się zwieść wizji łatwego zarobku podczas spotkań z innymi członkami organizacji. Regularnie wpłacał na swoje konto różne kwoty, licząc na to, że jego pieniądze wrócą do niego z zyskiem. Gdy okazało się, że kryptowaluta w ogóle nie istniała i była jedynie ogromnym oszustwem, inwestor musiał zmierzyć się z konsekwencjami swoich decyzji. Wiedział, że nie odzyska wpłaconych pieniędzy, ale nie chciał usunąć swojego konta na platformie – oznaczałoby to ostateczny koniec jego marzeń.
fot. kadr z filmu Lie to me
W filmie zobaczymy fragmenty wystąpień założycieli OneCoina, wypowiedzi ofiar oraz osób, które nadal ślepo wierzą w sukces tej kryptowaluty. Dzięki ukrytej kamerze zyskujemy wgląd w kulisy działania organizacji, obserwując m.in. spotkania inwestorów. Dokument może być trudny w odbiorze ze względu na złożoność poruszanej tematyki – aspekty społeczne zainteresują wielu widzów, choć techniczne szczegóły mogą okazać się bardziej wymagające.
Dla mnie, osoby posiadającej jedynie pobieżną wiedzę na temat OneCoina, Lie to Me okazał się cennym źródłem informacji. Film nie tylko porządkuje fakty, ale również ujawnia mechanizmy manipulacji stojące za tym projektem, stanowiąc przestrogę przed podobnymi schematami finansowymi w przyszłości.
Studentka dziennikarstwa, miłośniczka szeroko pojętej popkultury. Fanka filmów Marvela, krwawych horrorów i Szekspira. W wolnej chwili czyta książki, robi zdjęcia i chodzi na koncerty. Od niedawna zapalona widzka dokumentów. Marzy o prowadzeniu zajęć filmowych dla dzieci i młodzieży.