Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Zniknięcia – recenzja filmu. Może i horror roku, ale czy najstraszniejszy?

Autor: Agata Magdalena Karasińska
9 sierpnia 2025
Zniknięcia – recenzja filmu. Może i horror roku, ale czy najstraszniejszy?

Po zwiastunie i pierwszych opiniach mówiących, że jest to „najlepszy horror roku”, liczyłam, że Zniknięcia wbiją mnie w fotel z przerażenia. Niestety, mijały kolejne minuty filmu, pojawiło się kilka jump scare’ów, a ja faktycznie czułam napięcie, ale nie strach. Zderzenie oczekiwań z rzeczywistością na początku spowodowało u mnie rozczarowanie. W końcu przestałam patrzeć na ekran przez pryzmat moich oczekiwań – pogodziłam się z tym, że konwencja filmu jest inna i weszłam w ten świat. Ba, nawet porządnie się wciągnęłam. Ku mojemu zaskoczeniu i pomimo początkowego przewracania oczami, z seansu wyszłam naprawdę zadowolona.

Z pozoru dzień jak każdy w małomiasteczkowej podstawówce. A jednak coś zdecydowanie jest nie tak. Na lekcje przyszła tylko jedna osoba z klasy – introwertyczny chłopiec Alex. A co z resztą? Wirus dopadł wszystkich uczniów czy postanowili uciec na wspólne wielkie wagary? Ani jedna, ani druga wersja nie brzmi jak marzenie, jednak wszyscy mieszkańcy woleliby, aby któraś z nich okazała się prawdziwa. Ale prawda jest znacznie gorsza – poprzedniej nocy wszystkie pozostałe dzieciaki wybiegły ze swoich domów dokładnie o 2:17 i po prostu przepadły. Zniknęły bez uprzedzenia, bez słowa i bez śladu. Rodzice są przerażeni, a miasteczko zaaferowane. Pojawiają się ciągłe pytania: kto lub co za tym stoi i dlaczego ostał się akurat Alex? Nikt nie ma żadnych dowodów, a podejrzenia padają na ich wychowawczynię – młodą nauczycielkę o imieniu Justine. I to właśnie z jej perspektywy oglądamy tę historię. 

fot. kadr ze zwiastuna Zniknięcia

A przynajmniej tak jest na początku. Zach Cregger w Zniknięciach stawia na coś, co bardzo lubię – narrację nieliniową. Wydarzenia śledzimy oczami kilku osób: zaczynamy od głównej podejrzanej, potem przez ojca jednego z zaginionych chłopców, policjanta, lokalnego narkomana, dyrektora szkoły, aż w końcu – Alexa. Metoda opowiadania została zapoczątkowana już w latach 50. ubiegłego wieku w filmie Rashōmon Akiry Kurosawy, ale wciąż nie jest to typowe rozwiązanie w kinie, a tym bardziej wśród horrorów. Ale przecież Zniknięcia typowym horrorem jednak nie są. Sposób przedstawienia historii dostarcza nam powoli odpowiedzi na wszystkie pytania. Znaczenia zaczynają nabierać szczegóły, na które nie zwracaliśmy uwagi. Co więcej – nawet nie warto próbować od razu rozwiązywać zagadki, bo na 99% wszelkie domysły i tak okażą się błędne. A przecież skoro narracja nie jest typowa, to i zakończenie nie może takie być!

Problemem jest dla mnie określenie gatunku „horror”. To na tyle szeroka kategoria, że teoretycznie mieści w sobie wszystkie produkcje, gdzie występuje groza, a wydarzeń i ich siły napędowej nie da się racjonalnie wytłumaczyć. A w Zniknięciach oba te czynniki występują. A jak z kwestią elementów komediowych w horrorach? Sama nie przepadam za tym połączeniem, bo najbardziej lubię te filmy grozy, podczas których mam ochotę się schować pod kocem. Jednak Zach Cregger w Zniknięciach pokazuje, że taka kombinacja może się udać. Film zaczyna się mrocznie i utrzymuje ten nastrój przez dłuższy czas, ale pomimo nieustającego poczucia napięcia i chłodu, powoli wprowadzane jest coraz więcej komizmu, aż do punktu kulminacyjnego, który jest wręcz absurdalny pod względem humoru.

fot. materiały prasowe Warner Bros

Co prawda w moim odczuciu Zniknięcia z powodu wymieszania konwencji tracą jako przedstawiciel kina grozy i mogą pożegnać się z określeniem „rasowy horror”, ale nie tracą jako zwyczajnie dobra produkcja. Na platformie IMDb możemy znaleźć bardzo różnorodne klasyfikacje filmów, które wychodzi spoza ram klasycznych gatunków filmowych. Jednym z takich określeń jest „mystery”. Używa się go w stosunku do produkcji, w których występuje pewna zagadka, niezależnie od tego, czy są to horrory, komedie czy kryminały. Nie jest to natomiast pojęcie często spotykane w Polsce, a myślę, że właśnie takie określenie Zniknięć jest najbardziej trafne. 

Zniknięcia to produkcja z pomysłem na siebie, która została ciekawie zrealizowana. Zach Cregger wodzi widza na nos, podsuwając często mylące poszlaki. Nie będę spojlerować, ale muszę przyznać, że bardzo podobało mi się, w jaki sposób twórca postanowił rozwiązać tajemnicę tytułowych zniknięć. Może i film nie trafił do mnie w pełni jako horror, ale jako fajna rozrywka z dobrze napisanym scenariuszem – już tak.

Więcej recenzji filmowych nowości na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Zakochana w filmach i muzyce, a także ich połączeniu w postaci musicali. Pierwszą część Harry'ego Pottera oglądała prawdopodobnie, zanim nauczyła się mówić. Typowy geek, którego mieszkanie pełne jest figurek, plakatów kinowych i płyt CD.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.