Animacja poklatkowa to technika, która nieodmiennie kojarzy mi się z dzieciństwem. Baranek Shaun oraz Wallace i Gromit często gościli na ekranie naszego telewizora w salonie, wywołując ogromne uśmiechy na twarzy mojej i mojego brata. Gdy dorosłam, odkryłam świat Tima Burtona, który chętnie wykorzystywał animację poklatkową, oraz Wesa Andersona i jego Fantastycznego Pana Lisa. Teraz, będąc już dorosłym widzem, ponownie zachwyciłam się tą techniką dzięki Adamowi Elliotowi. Australijski reżyser i scenarzysta stworzył kilka filmów krótkometrażowych, w tym nagrodzonego Oscarem Harviego Krumpeta, oraz dwa pełnometrażowe filmy: Mary i Max oraz Pamiętnik ślimaka. To właśnie ten drugi tytuł szczególnie skradł moje serce.
Film opowiada historię Grace Pudel, kobiety mieszkającej samotnie w klaustrofobicznie zagraconym domu. Poznajemy ją w momencie śmierci jej jedynej przyjaciółki, staruszki o imieniu Pinky. Walcząc z emocjami, Grace postanawia powspominać swoje życie. Jedynym słuchaczem jej opowieści jest ślimak Sylvia. Grace wraca pamięcią do trudnego dzieciństwa, które dzieliła z bratem bliźniakiem, Gilbertem. Rodzeństwo wychowywał samotny ojciec, który jednak szybko osierocił swoje dzieci. Po jego śmierci bliźniaki zostały rozdzielone: Grace trafiła do rodziny swingersów, którzy coraz rzadziej pojawiali się w domu, a Gilbert – do bardzo konserwatywnej rodziny żyjącej na farmie. Jedynym sposobem na utrzymanie kontaktu było pisanie listów. Te listy dawały im nadzieję, że kiedyś znów będą razem. Niestety, im dalej w las, tym więcej drzew. W miarę słuchania opowieści Grace coraz trudniej uwierzyć, że tyle nieszczęść mogło spotkać jedną osobę. Ale nadzieja, jak wiemy, umiera ostatnia.
Fot. kadr z filmu Pamiętnik ślimaka
Tytułowy ślimak staje się uroczą metaforą codziennych zmagań bohaterów. Grace kolekcjonuje wszystkie przedmioty przypominające jej ulubione zwierzę i nie zdejmuje czapki z czółkami, którą dostała w dzieciństwie. Ona i Gilbert są jak ślimaki – przeżyli mnóstwo traumatycznych wydarzeń, doświadczyli śmierci, przemocy, samotności i bezsilności. Zbudowali twardą skorupę, która miała chronić ich przed kolejnymi ciosami od życia. Nawet dom Grace zaczął przypominać tę skorupę. Kobieta wypełniała go bibelotami, aż zabrakło w nim miejsca na swobodne poruszanie się. Jej klaustrofobiczne lokum, z bezpiecznej przystani, zmieniło się w przytłaczający ołtarz życiowych niepowodzeń.
Nie samym smutkiem jednak żyje człowiek. Choć historia momentami przytłacza, umiejętnie bawi się humorem. Scenariusz Adama Elliota pełen jest groteski i zabawy słowem, dzięki czemu opowieść nabiera lżejszego tonu. Obserwując wzloty i upadki Grace i Gilberta, czujemy nadzieję. Humor pozwala wierzyć, że rodzeństwo może doczekać szczęśliwego zakończenia. Fenomenalną przeciwwagą dla smutku są postaci drugoplanowe, na przykład Pinky. Ta odważna i stanowcza staruszka, która przez pomyłkę wyrzuca książki do śmietnika zamiast do zrzutni bibliotecznej, w ten sposób poznaje Grace. Kobiety szybko odkrywają, że są swoimi zupełnymi przeciwieństwami. Pinky pokazuje wycofanej Grace, że można żyć inaczej. Ich relacja jest zarazem zabawna i wzruszająca – jak cały film.
Fot. kadr z filmu Pamiętnik ślimaka
Kolorystyka i styl realizacji Pamiętnika ślimaka utrzymują widza w klimacie mroku i smutku, ale historia nie pozwala całkiem w nich utonąć. Adam Elliot stworzył bardzo szczery obraz, w którym każdy może odnaleźć coś z siebie. Choć życie może wydawać się beznadziejne, a wstanie rano z łóżka bywa najtrudniejszym wyzwaniem, zawsze można znaleźć drobny promyk słońca, który udowodni, że warto walczyć dalej. W końcu miłość czyni cuda. Kochając i będąc kochanym, możemy odnaleźć szczęście. Wystarczy się nie poddawać, choćby nie wiem co.
Studentka dziennikarstwa, miłośniczka szeroko pojętej popkultury. Fanka filmów Marvela, krwawych horrorów i Szekspira. W wolnej chwili czyta książki, robi zdjęcia i chodzi na koncerty. Od niedawna zapalona widzka dokumentów. Marzy o prowadzeniu zajęć filmowych dla dzieci i młodzieży.