Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Strange Darling – recenzja filmu. Nasze randez-vous

Autor: Adam Kudyba
4 września 2024
Strange Darling – recenzja filmu. Nasze randez-vous

Zwroty akcji to często jedne z najbardziej dyskutowanych elementów filmów. Żonglowanie narracji, zmienianie historii i postrzegania bohaterów. To wszystko jest nieraz bronią obosieczną – dobrze zaplanowany twist potrafi zachwycić, jednak ten źle umiejscowiony wręcz przeciwnie: zirytować i sprawić, że widz uzna film za nielogiczny. J.T. Mollner swoim nowym dziełem wpisał się do panteonu twórców, którzy mistrzowską opanowali tę pierwszą sztukę. Ostrzegam: tekst może zawierać spoilery, więc wchodzicie na własne ryzyko.

Jedną z otwierających film scen jest ta, w której Dama (Willa Fitzgerald), widocznie zakrwawiona i obolała ucieka przed kimś/czymś. Z kolejnych ujęć dowiadujemy się, o co biega – goni ją Demon (Kyle Gallner), ubrany w flanelową koszulę i uzbrojony w karabin mężczyzna. Dziewczyna rozpaczliwie szuka schronienia, wreszcie dociera do jednego z pobliskich domostw.

Z góry pragnę przeprosić, jeśli zepsuję komuś zabawę. Nie ma co owijać w bawełnę, analiza tego filmu i przeczytanie tego tekstu przed obejrzeniem może zaszkodzić jego późniejszemu odbiorowi, osłabić efekt zaskoczenia i narracyjną przewrotność. Wiem o czym mówię – do dziś mam traumę po tym, gdy jako fan Marvela złamałem sobie serce na kilka godzin przed seansem Endgame, gdy przeczytałem o śmierci Tony’ego Starka. Wracając jednak do meritum, Strange Darling od samego początku oferuje wyśmienitą żonglerkę formą – dzieli historię na sześć rozdziałów i przedstawia je nie bacząc na chronologię. To niecodzienne rozwiązanie okazuje się mistrzowskim posunięciem, faktycznie gwarantującym zaskoczenia, powroty do pewnych momentów, skoki fabularne, które sprawiają, że nieraz zostaniemy udanie zaskoczeni. Nawet gdy pewne tropy już odczytujemy, w tym samym momencie na ekranie zaczyna się mięsna, hardkorowa jazda i intensywne zmiany perspektyw

Całość zaczyna się (jeśli operujemy faktyczną kolejnością zdarzeń) dość normalnie. Ot, dwójka osób siedzi w aucie, popija, rozmawia. Nie wiemy o nich wiele poza tym, że planują zająć pokój, by tam przeżywać rozkoszne chwile. Dzięki układowi rozdziałów w głowie łomocze pytanie – co się stało, że dziewczyna ucieka? Czemu jest pełna krwi? Kto ją goni? Jeśli coś się stało, to kto jest za to odpowiedzialny? Mollner bezczelnie igra z motywem łowcy i zwierzyny, a gdy do tego dodamy erotyczny czy płciowy kontekst całego zamieszania, zrobi się z tego naprawdę dorodny kocioł.

Reżyser nie robi ze swojego filmu łopatologicznego komentarza społecznego, a powyższe motywy bardziej niż powiedzeniu Ważnych Rzeczy, służą ubarwiają historię. Są tu motywy oprawcy i ofiary, stereotypów i osądów dotyczących obu płci, sygnałów i safe wordów, męskich ambicji, jednak tutaj służą głównie jako – wyjątkowo skutecznie osadzone – rekwizyty. Strange Darling zarówno w swojej formie, jak i treści jest szaloną i brutalną zabawą z oczekiwaniami, percepcjami, konwencjami. Dodajmy, że naprawdę udaną.

Oprócz Mollnera (będącego i reżyserem, i scenarzystą) w tę inteligentną zabawę brawurowo wchodzą na pełnej petardzie aktorzy. Willa Fitzgerald chyba nie miała bardziej szalonej roli w swojej karierze. Aktorka znana m.in. z serialu Krzyk czy Zagłady domu Usherów jest w mistrzowskiej formie. Choć z kolejnym odkrywaniem kart siłą rzeczy wiadomo, co się święci, aktorka do samego końca w pełni oddaje emocje, tajemniczość i inteligencję swojej „final girl”. Kyle Gallner świetnie jej partneruje na ekranie – patrząc na jego wąsa, silną posturę i całkiem łagodny wyraz twarzy, również nie do końca wiadomo, o co mu chodzi i przypuszczenia czy nie jest seryjnym mordercą, wydają się mieć rację bytu.

Opowiadając o tym filmie, nie sposób nie wspomnieć o maestrii technicznej, z jaką został on wykonany. Takie talenty jak debiutujący w roli operatora Giovanni Ribisi nie mogą się zmarnować – nakręcenie Strange Darling na taśmie 35 mm okazuje się dobrym wyborem, a gdy do tego dodamy oświetlenie, czerwone kolory (nie tylko od regularnie i zjawiskowo tryskającej krwi) czy retro klimat, mamy dzieło wizualnie oldskulowe w najlepszym znaczeniu tych słów. Jest noirowo, jest stylowo, jest bardzo dobrze.

Strange Darling może przyprawić o zawrót głowy mnogością zwrotów tej intensywnie prowadzonej akcji. Ja jednak należę do grupy osób, które takie filmowe igraszki naprawdę lubią, nawet jeśli wyczuwają, co się potencjalnie święci. J.T. Mollner serwuje widzowi – podobnie jak bohaterom – niezapomnianą przygodę, którą w całej swojej rozciągłości i szaleństwie można przeżyć tylko raz.

Inne recenzje filmowe na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.