Rogaliki w ostatnich latach wyrastają jak grzyby po deszczu. Nadal jednak twórcy potrafią wymyślić nowe usprawniania, dlatego też gatunek trafia do coraz szerszego grona odbiorców, a gry wygrywają prestiżowe nagrody branżowe. Loop Hero jest tytułem, który udowadnia, że pomysłowość deweloperów nie zna granic.
Historia w
Loop Hero w żadnym wypadku nie jest odkrywcza, ale nie o fabułę tu chodzi. Na samym początku dowiadujemy się, że świat uległ kataklizmowi, a tylko jeden śmiałek – my – może go uratować. Nasz bohater niestety nie wie praktycznie nic. Trafia jednak na dziwną ścieżkę, którą musi przemierzyć. Z czasem zaczyna sobie coś przypominać, a wiedzę tę zaczyna przekuwać w rzeczywistość, stopniowo odbudowując zniszczony świat. I tyle. Na starcie nie wiemy nic więc. Dowiadujemy się tylko, że musimy przemierzać zapętloną ścieżkę, pokonywać kolejne potwory, zbierać surowce i gromadzić nowe informacje.
https://www.youtube.com/watch?v=7P58L0AVIEM
Loop Hero to przede wszystkim ciekawy pomysł na rozgrywkę. Ta z początku zdaje się wręcz banalnie prosta – ot, mamy chodzić w kółko, pokonywać wrogów, a za zebrane surowce, odbudowywać osadę będącą naszą bazą wypadową. Gameplay to jednak także ciekawe połączenie gatunków roguelite, strategii oraz karcianki. Element rogalika jest zrozumiały, bo chodzi tu o nieustanne powtarzanie runów i pokonywanie coraz to silniejszych wrogów. W
Loop Hero jednak koniec podejścia nie musi wiązać się ze śmiercią wzorem klasycznych rogalików. Jak wspominałem, poruszamy się po zapętlonej ścieżce, a startujemy z naszej wioski. Gdy wszystko pójdzie dobrze i pokonany napotkanych wrogów, z powrotem wrócimy do naszej osady. Tam z kolei możemy zakończyć podejście, zachowując wszystkie zebrane surowce. Oczywiście, jeśli się na to zdecydujemy, kończymy run, więc przy kolejnego podejściu zaczniemy podbój od nowa, bez ekwipunku lub tylko z podstawowym wyposażeniem (zabijając wrogów, co rusz coś z nich wypada, to z kolei możemy potem ubrać, zwiększając tym samym nasze statystyki, jednak po zakończeniu podejścia tracimy wszystko).
Po pierwszym, pełnym przejściu ścieżki nie musimy jednak koniecznie wracać do wioski, lecz możemy kontynuować spacer dalej. Po każdej pętli siła napotykanych wrogów oraz ich liczebność rośnie, podejmujemy więc pewnego ryzyko. To mimo wszystko może się opłacić, bo silniejsi wrogowie wiążą się też z dropieniem lepszych przedmiotów oraz większej ilości surowców na danym polu . Kolejnym ważnym elementem gameplayowym w grze jest wykorzystywanie wypadających z przeciwników kart. Te przede wszystkim dają nam boost do statystyk oraz możliwość zdobycia konkretnych surowców. Gdy dostaniemy karty „do ręki”, możemy umieścić je na dowolnym polu na mapie (biorąc jednak pod uwagę ich specyfikacje i specjalne wymagania). Na przykład kartę gór możemy ustawić poza drogą, a w zamian dostaniemy dodatkowe punkty HP do paska zdrowia. Kartę zagajnik postawimy na ścieżce, a dzięki temu po przejściu danego pola, zdobywamy trochę drewna.
Fot. Screen z gry Loop Hero
Oczywiście nic w życiu nie przychodzi tak łatwo. Karty, które umożliwiają nam zdobycie surowców, wiążą się też z negatywnymi skutkami. Na przykład zagajnik dropiący drewno to także miejsce, gdzie pojawiają się potwory, a te będziemy musieli pokonywać przy każdej kolejnej pętli. Tak samo stawiając dużo kart gór, musimy liczyć się z cyklicznym atakiem goblinów oraz później harpii. Inne to między innymi cmentarzysko, gdzie zdobędziemy kamień, ale pokonywać musimy pałętające się tam szkielety. Dodatkowo wraz z rozwojem, będziemy odblokowywać kolejne karty, dające nam inne możliwości. No i jeszcze sporo kart z talii ma ukryte smaczki związane głównie z odpowiednim ich układaniem i z synergią z innymi kartami. Odkrywanie tego sprawia naprawdę dużo frajdy. Warto też wspomnieć, że grą mocno rządzi losowość, więc każda kolejna pętla to nowe doświadczenie.
Loop Hero wystarczy na około 15-20 godzin zabawy, co jest dobrym wynikiem, zważywszy na jakim koncepcie oparta jest rozgrywka. Przez ten czas przyjdzie nam się zmierzyć z czterema bossami, którzy pojawiają się po odpowiednim rozwoju z naszej strony. Trzech pierwszych można pokonać dość szybko, jednak ostatni to już większe wyzwanie i musimy posiadać porządnie rozwiniętą osadę. Szkoda jednak, że po pokonaniu ich wszystkich nie mamy już praktycznie nic do roboty. Można oczywiście grać dalej, ale nie uświadczymy niestety niczego nowego. Znacznie lepiej z tym poradził sobie
Hades, gdzie po zakończeniu gry, zabawa zaczyna się na nowo i twórcy skutecznie zachęcają nas do dalszej rozgrywki.
Fot. Screen z gry Loop Hero
Dość przestrzelonym pomysłem, w mojej opinii, był również pomysł na grafikę w
Loop Hero. Pixel art może się podobać albo też nie. Nie ulega jednak wątpliwości, że mieliśmy już do czynienia z ładniejszymi jego odmianami. Wystarczy wspomnieć
Dead Cells,
Celeste czy chociażby
Children Of Morta. Brakuje bogatszej palety barw, przez co wygląd
Loop Hero staje się szybko bardzo monotonny. Nie pomagają też animacje, których doświadczymy bardzo mało. Z muzyką jest podobnie – bo po kilku godzinach gry zwyczajnie zaczyna drażnić. Może tylko mi nie podpasował się styl gry, ale myślę, że mogło być znacznie lepiej. Szkoda, że przez zamysł audiowizualny deweloperów od gry odbije się pewnie wiele osób.
Loop Hero to kolejny przedstawiciel gatunku Roguelite, jednak zdecydowanie nie nazwałbym go typowym. Twórcy z Four Quarters zafundowali nam wiele ciekawych urozmaiceń, obok których trudno przejść obojętnie. Za znak jakości niech służy fakt, że przy pewnym posiedzeniu z grą zdążyło mi się powiedzieć „jeszcze tylko jedno podejście” chyba z dziesięć razy.
Loop Hero wciąga mocarnie, co jednoznacznie świadczy, że odwalono tu kawał dobrej roboty. Tylko ta mało zachęcająca warstwa audiowizualna… Gdyby w tej kwestii zrobiono więcej, mielibyśmy grę wybitną.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe