Już pierwszy kontakt z Amazing Spider-Man Epic Collection – Łowcy bohaterów budzi sympatyczną nostalgię. Rozpoczynające tom trzy zeszyty regularnej głównej serii z gościnnym udziałem Carnage’a i Venoma, pisane przez Davida Micheliniego i rysowane przez mojego ulubionego rysownika Marka Bagleya, ukazywały się u nas w TM-Semic w latach 1993-1994. Pamiętam uczucie towarzyszące pierwszym kontaktom z Carnagem, przez które jako młody chłopiec byłem absolutnie przerażony. Zeszyt z numerem 361 otwiera mrożąca krew w żyłach scena, w której noszący symbionta złol dokonuje masakry na niewinnym pracowniku biurowym. Do dziś pamiętam jak nie chciał umierać i nie rozumiał, dlaczego został zaatakowany. Wtedy robiło to wrażenie, ale robi też dziś.
W ogóle rysunki Bagleya nie zestarzały się ani trochę. To kwintesencja akcji lat 90., ale tej klasowej, z górnej półki. Rysownik dostarczył niezapomnianych pojedynków z Venomem, Carnagem, Lizardem czy Shockerem, uchwycił Pajęczaka w szalonych, niezapomnianych pozach (inspiracje pracami Ditko i Kane’a widać gołym okiem), zaserwował epicką destrukcję otoczenia. Chyba żadnych najntisowych komiksów nie czyta mi się tak dobrze, jak tworzonych przez ten zespół twórców.
Kolejne prawie 200 stron nie wygląda już tak różowo. Dostajemy bowiem trzy Annuale serii Amazing Spider-Man, Spectacular Spider-Man i Web of Spider-Man, a także serii o New Warriors. W tych czterech komiksach poszatkowane zostały historie poboczne, nie mające wielkiego znaczenia dla głównych opowieści, ale aby poznać całość należało kupić wszystkie zeszyty. Ot sposób na zabawę formą, a przede wszystkim podniesienie sprzedaży. Szkoda tylko, że rocznicowe wydania specjalne przyzwyczaiły nas raczej do słabej jakości i wybijania z rytmu podczas lektury.
I tak czteroczęściowa tytułowa opowieść, w której Spidey łączy siły z mało popularnym u nas zespołem New Warriors to zwykła prosta nawalanka, którą ratują tylko rysunki Scotta McDaniela. To również kwintesencja lat 90., ale w tym nieco gorszym, powiedziałbym „Niciezowym” wydaniu. Lepiej prezentuje się trzyczęściowa historia o pierwszym zabójstwie, jakiego dokonał Venom tuż po połączeniu symbionta z Eddiem Brockiem. To swoiste origin story wypada najciekawiej za sprawą duetu David Michelinie i Aaron Lopresti. Wciśniętych na siłę historyjek o Solo, Cloaku i Dagger raczej nie ma co wspominać. Szkoda, że te raczej przeciętne przygody zeżarły prawie 1/3 objętości tomu Łowcy bohaterów.
Na szczęście później znów jest tylko lepiej. J.M. DeMatteis i Mike Zeck powracają w powieści graficznej Dusza łowcy, która stanowi swoisty sequel kultowych Ostatnich łowów Kravena. Peter wciąż nie może dojść do siebie po traumatycznych wydarzeniach, w wyniku których został pochowany żywcem. Samobójstwo jego oprawcy nie wystarcza, bo Pajęczakiem i tak targają wyrzuty sumienia. Będzie musiał więc stoczyć bój z samym sobą i nawiedzającymi go koszmarami. Bardzo podobało mi się, jak twórcy zobrazowali konsekwencje traumatycznych wydarzeń i jak dojrzale i psychologicznie podeszli do tematu – zdecydowanie za rzadko mamy z czymś takim do czynienia w komiksach. To jeden z najjaśniejszych punktów Amazing Spider-Man Epic Collection – Łowcy bohaterów.
365 zeszyt serii głównej świętował jak wspominałem 30-lecie istnienia postaci Spider-Mana. Okładkę zdobił nowoczesny hologram (w licznych dodatkach dowiecie się więcej o technologicznym procesie jego powstawania), który w 1994 roku trafił zresztą też do Polski do jubileuszowego, 50 numeru wydanego w kraju nad Wisłą. Oprócz klasycznej historii z Lizardem znajdziemy tu felieton Stana Lee o rodzicach Petera Parkera (o tyle ważny, że niespodziewanie pojawiają się oni na scenie, chociaż wszyscy od dawna uważali ich za martwych). Jest też spojrzenie na genezę Pajęczaka oczami J.Jonaha Jamesona i Mary Jane, która skupia się bardziej na relacji z Gwen Stacy. Jest krótka historyjka z Prowlerem i długi artykuł Petera Sandersona podsumowujący ugruntowaną popularność Spider-Mana na przestrzeni minionych 30 lat. Jest tutaj co czytać.
Skoro o dodatkach mowa, to znajdziemy ich w Amazing Spider-Man Epic Collection – Łowcy bohaterów jeszcze więcej. Może to nie poziom jubileuszowego wydania Marvels, ale naprawdę warto je docenić. Mamy przedruk kultowego plakatu Marka Bagleya, który trafił również do Polski – osobiście uważam go za jeden z najlepszych kadrów, jakie kiedykolwiek narysowano w Marvelu. Mamy liczne felietony Steve’a Saffela, Stephena Vrattosa, Svena Larsena czy Stana Lee. Mamy wspominki całej rzeczy twórców pracujących nad przygodami Spideya. Mamy karykaturalne komiksy, długi materiał o hologramach i artykuł na temat wpływu tego superbohatera na świat poza komiksami – przede wszystkim na biznes i na działania CSR. No i sporo okładek i promocyjnych ilustracji.
Amazing Spider-Man Epic Collection – Łowcy bohaterów zaledwie w niewielkiej części składa się z zeszytów popychających akcję do przodu, ale stoi wydaniami specjalnymi i dodatkami stworzonymi z okazji 30-lecia, których pewnie dzisiaj już nigdzie byśmy nie przeczytali. Z tego powodu, chociaż tom ten może wydawać się pomijalny, zawiera w sobie szereg perełek, obok których nie można przejść obojętnie. Zeszyty z rysunkami Bagleya, historia nawiązująca do Ostatnich łowów Kravena czy tona dodatków do poczytania to wystarczające powody, by mieć ten album na półce.
Tytuł oryginalny: The Amazing Spider-Man Epic Collection: The Hero Killers
Scenariusz: David Michelinie, Eric Fein, Fabian Nicieza, J. M. DeMatteis, Tom Brevoort, Mike Kanterovich, Tom DeFalco, Stan Lee
Rysunki: Mark Bagley, Scott McDaniel, Aaron Lopresti, Brandon Peterson, Mike Zeck, Jerry Bingham, Scott Kolins, Vince Evans, John Romita Sr, Tod Smith
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 480
Ocena: 75/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.